wtorek, 25 sierpnia 2020

24. Doceniony

Listopad 2019

Widok Kyliana Mbappé na murawie Santiago Bernabeu był marzeniem wielu Madridistas. W tym też i moim. Na spełnienie tego życzenia nie musieliśmy wcale długo czekać, a pomogło w tym losowanie, które umieściło Real Madryt i PSG w jednej grupie Ligi Mistrzów. Wiedziałam, że każda wizyta na Bernabeu wywoływała w Kylianie spore emocje choć starał się ich nie okazywać. To jeszcze nie ta chwila. Nie ten moment. Z uwagą spoglądałam jak w skupieniu bierze aktywny udział w grze. Dziś był piłkarzem PSG. Dziś to paryska drużyna była dla niego najważniejsza. Dziś bronił granatowych barw udowodniając światu swój profesjonalizm. Nie mógł jednak nie zauważyć poszczególnych kibiców z wymownymi transparentami w dłoniach. "Czekamy na Ciebie!". "Tu jest miejsce Twojego przeznaczenia!". "Jesteś jednym z nas!". "Zizou Cię kocha! My też Cię kochamy!". Rzadko się zdażało, aby na tak wielkich stadionach oklaskiwano rywali. Kylian mógł to dziś odczuć na własnej skórze. Każde jego zagranie, nawet to pod bramką Courtois, zostało nagrodzone. Czułam, że dzisiejszego wieczoru umieści piłkę w siatce. Po prostu to wiedziała. Tak jak wtedy, gdy jego gol złamał moje serce.


Moskwa, 15 Lipca 2018

To był magiczny miesiąc. Pełen dumy, nadziei, nieoczekiwanych zwrotów akcji, głośnych śmiechów, łez radości, mocno bijących serc oraz lekko (na szczęście) obgryzionych paznokci. Cztery tygodnie Mundialu oderwały nas od szarej codzienności. Dni na rosyjskiej ziemi mieniły się w trzech barwach. Czerwonym, białym i niebieskiem. Tak ważnych dla Chorwacji. Bo właśnie w tym małym kraju narodziła się drużyna, która podbiła serca nie tylko swoich rodaków, ale i kibiców piłki nożnej na całym świecie. Nieoczekiwanie, ale jak najbardziej sprawiedliwie, mój przyjaciel Luka z opaską kapitana na ramieniu, poprowadził swój zespół do finału tych najważniejszych rozgrywek na świecie. Nasza duma była nie do opisania. 

Mówią, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Tak też było w naszym przypadku. Każdy kolejny wygrany mecz po wyjściu z grupy był dla nas olbrzymim sukcesem. Gdy Chorwacja pokonała Anglię w półfinale, przepełnieni radością oraz ekstazą wierzyliśmy, że możemy postawić kropkę nad "i". Francja nie wylała na nas kubła zimnej wody. Brakło nam sił. Tak po prostu. Drużyna nie udźwignęła tego fizycznie. Mimo to, do ostatniej chwili wierzyliśmy. Do chwili, gdy utalentowany dwudziestolatek pogrzebał nasze nadzieje ...


A dziś? Dziś jego ofiarą stał się Real Madryt. Jednak to nie jego gol okazał się być sensacją, a sama reakcja po nim. Jak gdyby nigdy nic wyjął piłkę z bramki i niewzruszony udał się na środek boiska. Bez minimalnego uśmiechu czy jakiejkolwiek celebracji. Takie zachowanie w stylu "przeprosin" przeznaczone było dla byłych zawodników, którzy po odejściu zachowywali szacunek oraz wdzięczność dla klubu i kibiców. Gol w plecy, a mimo to wokół rozbrzmiały oklaski. Madridistas odpowiedzieli na tą niemą wiadomość. Kylian Mbappé jednym gestem rozkochał w sobie Santiago Bernabeu.


*


Grudzień 2019

Telefon od Neymara był ostatnią rzeczą jakiej bym się w życiu spodziewała. Po usłyszeniu jego charakterystycznego, aczkolwiek głupkowatego śmiechu, nie mogłam wydobyć z siebie zszokowanego głosu. Nadal nie pałałam do niego sympatią i nie miałam ochoty na wspólne spędzanie czasu czy też niepotrzebne dyskusje. W końcu zawsze wokół niego kręciła się irytująca Rafaela. Zaskoczył mnie pytaniem o urodzinowe przyjęcie Kyliana. Chciał wiedzieć czy zaplanowaliśmy cokolwiek na ten dzień. To zabawne, ale byłam od niego starsza o całe trzy dni, co dość często mi wypominał gdy, według niego, się mądrzyłam. Jeszcze nie tak dawno snułam plany dotyczące wspólnego wieczoru łączącego te dwie dość ważne daty razem. Rozumiałam jednak, że Kylian chciałby świętować ze swoimi kolegami z drużyny i przyjaciółmi. Postanowiłam przesunąć swoje plany na inną datę i zaufać Neymarowi w urządzeniu przyjęcia niespodzianki. Zaufać. Neymarowi. TEMU Neymarowi. Już po przerwaniu połączenia tego pożałowałam.
Kilka dni później Brazylijczyk oznamił mi iż wynajął klub na 17 grudnia. W dniu moich urodzin. Zagryzłam wargę czując lekki dyskomfort z tego powodu. Kolejny raz poprosiłam go o brak roznegliżowanych panienek, co oczywiście przyjął irytującym parsknięciem. Mi wcale do śmiechu nie było. Obawiałam się jego idiotycznych pomysłów. Miałam nawet chęć poprosić go o brak imienia Rafaeli na liście gości. Postanowiłam jednak zachować godność. Co nie oznacza, że się nie zemściłam. Zarządziłam dress code. Biały kolor. Tym razem ten pajac zazgrzytał zębami.
Plan był prosty. Neymar miał zaprosić wszystkich na przyjęcie z okazji zbliżających się świąt. Oczywiście ja miałam cierpliwie zaczekać na telefon od swojego ukochanego. Udałam lekkie niezadowolenie, ponarzekałam na Brazylijczyka, ale ostatecznie się zgodziłam. Myślę, że odegrałam swoją rolę idealnie.
- Jesteś już gotowa?
- Tak. - westchnęłam chowając telefon do torebki. Ostatni raz zerknęłam w stronę lustra ostatecznie akceptując swój wygląd. - Możemy już iść.
- W porządku? - pogładził mój policzek.
- Nieszczególnie przepadam za przyjęciami Neymara.
- Nie będziemy długo. - obiecał splatając nasze dłonie ze sobą. Całą drogę nie odezwałam się ani słowem. Brazylijczyk kazał mi być obrażoną księżniczką do czasu, aż wszyscy krzykną "Niespodzianka!". Nie podobała mi się ta część planu, aczkolwiek mój humor zdążył się popsuć dzisiejszego dnia. Kylian nawet nie zająknął się na temat moich urodzin. Miałam żywy dowód na to, że faceci bagatelizują tak drobne sprawy jak daty czy rocznice. Wiedziałam, że gdy się zorientuje, będzie gryzł się z własnymi wyrzutami sumienia, ale nie zamierzałam go wyprowadzać z błędu. Po kwadransie weszliśmy do jednego z najpopularniejszych klubów w Paryżu, zamkniętego dzisiaj dla zwykłych imprezowiczów. Ochroniarz nawet nie kwapił się nas zlegitymować. Wystarczyło iż spojrzał na Kyliana.
- Zbyt cicho jak na Neymara, prawda? - rzuciłam mimochodem.
- Może planuje spektakularne wejście? Wyskoczy z tortu w towarzystwie stripti... - przerwał gwałtownie, po czym odchrząknął nerwowo. Zacisnęłam zęby ze wściekłości. Wiedziałam żeby nie ufać temu pajacowi! - Nie żeby kiedykolwiek ...
- Ładnie się zabawiacie na klubowych imprezach. - posłałam mu ostrzegawcze spojrzenie. - Już ja mu dam striptizerki. - mruknęłam pod nosem. Pociągnęłam Kyliana w stronę głównej sali. Panowała tam cisza, z wiadomych tylko mi powodów. Pchnęliśmy drzwi. Spora grupa osób odwróciła się w naszą stronę z radosnym okrzykiem. Z uśmiechem odwróciłam głowę w stronę Kyliana. Ku mojemu zdziwieniu nie wydawał się być zaskoczony. Zadowolony stanął za mną, kładąc dłonie na moich biodrach. Odwrócił mnie w stronę dużego napisu : "21 lat D&K".
- Wszystkiego Najlepszego kochanie. - ucałował moją skroń.
- Ale ... 
- Dzisiaj świętujemy z nimi wszystkimi, a jutro zamykamy dom na cztery spusty i mam Cię tylko dla siebie. - zarządził z szerokim uśmiechem. - Dziękuję, że dla mnie zawiesiłaś broń i wspólnie z Neymarem zaplanowaliście niespodziankę. Tylko ... tak na prawdę ta niespodzianka miała być dla Ciebie.
- Znowu mnie wkręciłeś? - jęknęłam.
- Ney okazał się być najmniej podejrzaną osobą do współpracy. - zaśmiał się. - Ale nie martw się. Nie ma żadnych roznegliżowanych panienek oraz striptizerek wyskakujących z tortu. Chyba, że interesuje Cię ta rola po powrocie do domu. - wyszeptał mi do ucha. Zażenowana poczułam jak się czerwienie. - I wszyscy są ubrani na biało według Twojego życzenia. No ... prawie wszyscy.- mruknął.
- Najlepszego! - przed nami wyrósł Neymar we własnej osobie. Przymrużyłam wściekle powieki widząc jego granatowy strój. Jedynie buty miał białe! - Remis blondyneczko. - cmoknął mnie w policzek.
- Bieliznę miałam czerwoną. - prychnęłam.
- Skoro jesteśmy przy temacie to kupiłem Ci w prezencie granatową. - zabłysnął swoimi idealnymi zębiskami, po czym zniknął w tłumie. Przewróciłam zirytowana oczami. Albo ten pajac się wyrobił, albo to ja zmiękłam przy Kylianie. Po chwili tonęłam w ramionach zaproszonych gości. Każdy z nich chciał złożyć mi urodzinowe życzenia osobiście. Wręcz pisnęłam z uciechy dostrzegając Lukę z Vanją.
- Nie mogliśmy nie przyjąć takiego zaproszenia. Minął rok odkąd się poznaliście, a on nadal traktuje Cię jak księżniczkę. - Vanja wyszeptała do mojego ucha podczas obejmowania mojej sylwetki. - Życzę Ci, żeby było tak zawsze.
- Najważniejsze, abym się mu nie znudziła. - westchnęłam.
- Więc przestań się bać.
- Przepraszam, ale muszę ją porwać. - poczułam jak ręce Kyliana oplatają moją sylwetkę. - Ktoś musi zdmuchnąć połowę świeczek na torcie i oficjalnie rozpocząć imprezę. - pociagnął mnie w stronę sceny na której stał okazały tort. Zaśmiałam się na widok dwudziestu jeden świeczek, symbolizujących nasz wiek. - Poradzimy sobie z tym?
- Raczej nie. - pokręciłam głową i dyskretnie wskazałam mu Isayaha spoczywającego na rękach swojego ojca przy scenie. Chłopiec z fascynacją spoglądał na płonące świeczki. W ostatnim czasie miałam przyjemność brać udział w przyjęciach urodzinowych Ethana oraz seniora Mbappe. Za każdym razem Isayah dostawał szansę niesienia pomocy ku własnej ogromnej radości. - Potrzebny jest nam ekspert. - twarz Kyliana rozjaśnił szeroki uśmiech. Wyciągnął ręce w stronę swojego bratanka.
- Na trzy? - spojrzał na nas. Chłopiec zachichotał i objął nasze szyje swoimi drobnymi rączkami. - Raz, dwa ...
- Tsy! - zawołał trzylatek. Wspólnymi siłami zdmuchnęliśmy okazałą ilość małych świeczek.
- Urocza rodzinka. - zacmokał Neymar. - Pasuje wam. - goście zaśmiali się z powodu jego słów, a ja poczułam gorąc na policzkach. Zerknęłam na Kyliana, który jedynie kręcił rozbawiony głową. Nakazał gościom dobrą zabawę kończąc niewygodny temat.
Bawiliśmy się świetnie. Praktycznie nie schodziłam z parkietu ponieważ każdy chciał zatańczyć z solenizantką. Nawet zgodziłam się na taniec z Brazylijczykiem, który okazał się być świetnym tancerzem. Był specyficzny, czasami wręcz irytujący, ale Kylian go lubił. Zaakceptowałam to. Brak Rafaeli w lokalu jedynie mi w tym pomógł. Nie tylko Vanja z Luką zostali zaproszeni z grona moich znajomych. Widok moich koleżanek ze studiów zaskoczył mnie nie mniej jak ta cała niespodzianka. Tak dawno nie bawiłyśmy się razem co mogłyśmy dzisiaj nadrobić. Nawet pani Modrić dała się namówić na wywijanie swoim ciałem na środku parkietu. Całkowicie dałyśmy się ponieść muzyce. Wzrokiem odnalazłam Kyliana, który z kumplami stał przy barze i uważnie się nam przyglądał. Odwzajemnił mój uśmiech. Z premedytacją odwróciłam się do niego kręcąc swoim tyłkiem. Czułam na nim jego dzikie spojrzenie. Zagryzłam dolną wargę demonstrując mu amatorski twerk. Jego oczy pociemniały, a we mnie uderzyła fala gorąca. Upił głębszy łyk swojego drinka odkładając szklankę na blat. Przybrałam niewinną minę przywołując go do siebie paluszkiem.
- Najpierw zwinna stópka, a teraz zwinny ... chcesz mnie wykończyć w wieku dwudziestu jeden lat? - położył swoje dłonie na moich biodrach, opierając nasze czoła o siebie. - Tak wyglądają wasze studenckie imprezy?
- To źle że nie widzę świata po za moim mężczyzną? - zarzuciłam ręce na jego szyję. - W Madrycie nie miałam dla kogo tańczyć. Tylko jeden tak na mnie działa. - chwyciłam jego ucho w swoje zęby. - To się chyba nazywa taniec godowy. - zaśmiałam się.
- Czyżby panienka Mijatovic była pijana?
- Ze szczęścia. - zdjęłam z mojej szyi wisior, który ku zaskoczeniu Kyliana okazał się być nieśmiertelnikiem. - Mówiłeś, że marzysz o takim. - podałam mu z uśmiechem. - Wszystkiego Najlepszego. Odwróć. - poprosiłam gdy przyglądał się wygrawerowanym literom KM.
- Volim Te. Dina. - przeczytał.
- Te słowa znów nabrały na znaczeniu. A że jest to nieśmiertelnik ... - speszyłam się. Nadal trudno mi było mówić o takich rzeczach. - Nie trudziłabym się dla iluzji. - dłonie Kyliana chwyciły z czułością moją twarz, a usta złożyły pocałunek pełen miłości, który odwzajemniłam.
- To najpiękniejszy prezent jaki kiedykolwiek dostałem.
- Przebiłam pierwszą piłkę i profesjonalne korki?
- Troszeczkę. - zaśmiał się.


*

Do domu wróciliśmy nad ranem w wyśmienitych humorach. Już w progu zsunęłam z moich obolałych stópek szpilki i rzuciłam je w kąt. Gisele przyjdzie dopiero w poniedziałek, więc zdążę zrobić z nimi porządek. Kylian zamknął za nami drzwi i przekręcił zamek. Tak jak obiecał, mieliśmy cały dom dla siebie na weekend. Lubiłam jego najbliższych jednak czasami chciałam mieć go jedynie dla siebie. Pisnęłam gdy niespodziewanie chwycił mnie na ręce i zaniósł do salonu.
- Wiesz, że jeszcze nie dostałaś prezentu ode mnie?
- Jak to nie? - zdziwiłam się. - A przyjęcie? A ściągnięcie tu moich znajomych i zapewnienie im noclegu w jednym z najlepszych hoteli w Paryżu? Wydałeś fortunę. - westchnęłam.
- Nie zapominaj, że to byli również moi goście. - posadził mnie na kanapie. - Co to za urodziny bez prezentu? - wyciągnął ręce po ozdobne pudełko leżące na szklanym stoliku. - To nie sztuczny szczur. - zapewnił ze śmiechem.
- Prawie zawału dostałam! - oburzyłam się. Po chwili jednak pogładziłam wieko. - Byłam strasznie wściekła na Ciebie. Sądziłam, że jesteś jednym z tych, którzy sądzą iż kobiety są na ich skinienie. Oceniłam Cię na podstawie stereotypów. Kwiatami mnie nie kupiłeś, ale Leon ... Ema była strasznie smutna i przybita. Jej radość była o wiele cenniejsza. Gdzieś tam w głębi serca zrozumiałam, że jesteś dobrym człowiekiem.
- Nie poprosiłem Cię do tańca, aby uciec przed niewygodną rozmową. - wyznał. - Odkąd zobaczyłem Cię na czerwonym dywanie szukałem sposobu, aby jakoś do Ciebie dotrzeć. Te wszystkie żenujące żarty ... po prostu się denerwowałem. Chciałem Ci jakoś zaimponować. Ostatecznie robiąc z siebie idiotę. - parsknął. -  A towarzystwo ojca mi nie pomagało.
- Doceniam ten wysiłek. - pogładziłam jego policzek.
- Otwórz. - poprosił. Uśmiechnęłam się zadziornie uchylając wieko. Zmarszczyłam czoło dostrzegając znajome napisy na białym materiale. Z największą ostrożoną wyciągnęłam koszulkę Realu Madryt. - Teraz odwróć. - wstrzymałam oddech dostrzegając nazwisko Mbappé i numer siódmy. - Tydzień temu Delphine ich docisnęła. Pękli. W maju usiądą z Florentino do rozmów dotyczących ostatecznej kwoty.
- Przechodzisz do Realu Madryt? - szepnęłam.
- To tajemnica. - przyłożył palec do ust. - Eden Hazard obiecał oddać mi numer siódmy, a sam przejmie dziesiątkę po Luce. Twój przyjaciel dzisiaj mi to przekazał. Nic nie powiesz? - zaśmiał się. Z uchylonymi ustami przenosiłam wzrok z koszulki na Kyliana i z powrotem. Gdy dotarł do mnie ostateczny fakt pisnęłam chyba na cały Paryż i rzuciłam się Francuzowi na szyję. - Założysz tą koszulkę w przyszłym sezonie, prawda?
- Żartujesz? Zaopatrzę się we wszystkie trzy komplety!
- I zamieszkasz ze mną.
- Zamieszkam? - uśmiechnęłam się. Kylian pokręcił rozbawiony głową wyciągając plik kluczy z pudełka, których nie zauważyłam.
- Vanja mówiła, że podobał Ci się dom w ich sąsiedztwie.
- Kupiłeś go? - wydukałam.
- Również przypadł mi do gustu.
- Ale Kylian ...
- Chcę być szczęśliwy w Madrycie. - przerwał mi. - A do tego potrzebny jest mi Real Madryt i Twoja osoba. Na przykład twerkująca przy porannej kawie. - wymruczał w moją szyję. Wybuchnęłam śmiechem. - Możesz zacząć od jutra.
- Pamiętasz urodziny Neymara i moją białą sukienkę? - zapytałam. Skinął głową w odpowiedzi. - A pamiętasz jakiego koloru miałam bieliznę? - wyszeptałam do jego ucha. Zastygł mrużąc oczy. - Cóż, nie miałeś okazji zobaczyć, ale poinformowałam Cię o tym z premedytacją.
- Czerwona bielizna.
- Wyobraziłeś sobie to wtedy? - zagryzłam wargę wstając z kanapy. Kylian westchnął ciężko. Patrząc w jego oczy odsunęłam zamek od sukienki, która upadła przy moich kostkach. - Tak to wyglądało?
- To ta sama?
- Chyba czekała na Ciebie. - zrobiłam krok w tył. Kylian wstał gwałtownie z kanapy. Pisnęłam. Z głośnym śmiechem pobiegłam w stronę schodów. Już po chwili wisiałam głową w dół. Nigdy nie miałam z nim szans. Na dzisiejszą karę jednak czekałam z niecierpliwością.


***


Powoli zbliżamy się do końca :) Czy będę pisała dalej? Powiem wam szczerze, że w przeciągu kilku ostatnich miesięcy zaczęłam pisać dwie inne historie, ale po prostu stanęły w miejscu. Ostatecznie stanęło na starym pomyśle, który w końcu postanowiłam zrealizować. Pomysł jest, więc miejmy nadzieję, że wena dopisze. Trzymajcie kciuki!