sobota, 28 września 2019

1. Balkan Girl.

Siedziba "Best of You Sports" w Madrycie.

Stukot obcasów rozległ się po rozległym holu Agencji Zarządzania graczami sportowymi. Ten cudowny dźwięk od dziecka przyprawiał mnie o przyjemne dreszcze. Do dziś pamiętałam czasy gdy podkradałam rodzicielce szpilki z garderoby i "człapałam" w nich po korytarzach naszego domu. Niczym mała pokraczna kaczuszka. Parę lat później swoje pewniejsze kroki kierowałam w stronę gabinetu Óscara Ribota, założyciela Best of You Sports. Po drodze mijałam duże szklane ramy, za którymi dumie prezentowały się piłkarskie koszulki. Takie nazwiska jak Carlos, Figo, Benzema czy Casemiro były znane kibicom piłki nożnej na całym świecie. Mało kto jednak wiedział przez którą Agencję Ci piłkarze są reprezentowani.
Rytmicznie zapukałam w szklane drzwi. Po usłyszeniu tradycyjnego "proszę" nacisnęłam klamkę i weszłam pewnie do środka. Gabinet Óscara zawsze robił na mnie wrażenie. Widok wspaniałego Santiago Bernabeu, rozciągający się za ogromnymi oknami, był czymś, co zapierało dech w piersiach. Nie bez powodu Ribot wybrał akurat ten budynek na siedzibę swojej firmy.
- Jesteś szybsza od japońskiego pociągu. - zażartował gdy na blacie jego biurka wylądowały skserowane przeze mnie dokumenty. - Obawiam się że słowa Twojego ojca zawierały w sobie sporo prawdy. Marnujesz się tutaj.
- Zamknąłby mnie w złotej klatce. - westchnęłam ciężko.
- Martwi się o Ciebie jak każdy rodzic.
- Sama już nie wiem co jest gorsze. Obsesyjnie kontrolujący Cię ojciec, czy medytująca w świecie druidów matka. - założyłam ręce na piersi. - Jemu nie chodzi o to, że się tutaj marnuję. Każda dwudziestoletnia stażysta kseruje papiery i parzy kawę. Jedynym problemem jest moja pełnoletność, której do tej pory nie zaakceptował. Zresztą, jak wielu innych rzeczy. - dodałam szeptem.
- Myślę że za bardzo to wyolbrzymiasz. Nie zabierałby Cię do Paryża gdyby chciał Cię zamknąć w złotej klatce. Na gali Złotej Piłki trudno być anonimowym.
- I tu się mylisz. - uśmiechnęłam się smutno. - To sprawka Anety. Bardzo mi zależało, aby być na tej gali. Jestem święcie przekonana, że to Luka zostanie ogłoszony zwycięzcą Złotej Piłki i wprost nie wyobrażam sobie, aby miało mnie zabraknąć na sali. Oczywiście ojciec zaczął kręcić nosem. - wywróciłam oczami na samo wspomnienie naszej rozmowy. - Wówczas Aneta oznajmiła, iż nie może mu towarzyszyć z powodu swoich zobowiązań. Dodała, że to świetny pomysł, abym to ja pojawiła się przy jego boku.
- Twoja macocha jest przebiegła.
- Gdyby nie ona, na prawdę wylądowałabym w złotej klatce.
Nie tylko Aneta była przebiegłą osobą. Aby zdobyć staż w Best of You Sports posunęłam się do małego oszustwa. Wysyłając podanie wykorzystałam panieńskie nazwisko swojej matki, aby mieć pewność iż podczas rozmowy kwalifikacyjnej nie będę faworyzowana z powodu bycia córką wpływowego w tej dziedzinie ojca. Dopiero gdy zostałam przyjęta, osobiście wyznałam Óscarowi prawdę. Miałam nadzieję, że nie będzie to stanowiło dla niego problemu i tak też było. Za to ojciec wściekł się niemiłosiernie. Po raz pierwszy nie zdecydował za mnie, co zdarzało się dość często w przeszłości. Jego fanatyczna troska o moje dobro miała swoje podłoże, które za każdym razem stawało mi na drodze gdy chciałam się mu sprzeciwić. Jednak przyszedł najwyższy czas, aby pogodzić się z bolesną przeszłością. Nie wybrałam duchowej drogi mojej matki, ani nie zatraciłam się w pracy jak ojciec. Chciałam żyć własnym życiem i według zasad, które sama sobie ustaliłam.

*

Przekroczyłam próg swojego mieszkania obładowana zakupami. Z ciężkim westchnieniem odłożyłam pęk kluczy na komodę, a ze stóp zsunęłam szpilki. Kroki skierowałam w stronę kuchni, która połączona była z salonem. Od razu w moje oczy rzucił się widok pochrapującego na kanapie mężczyzny. Ogarnięta irytacją odstawiłam torby na blat, a do ręki chwyciłam dzbanek z wodą. Bez zastanowienia wylałam zawartość na głowę śpiocha.
- Dina! - wrzasnął zrywając się na równe nogi. - Oszalałaś?!
- Tak! W dniu którym dałam Ci klucze do mieszkania!
- Kotku ...
- Nie kotkuj mi tutaj! Znikasz na cały tydzień, nie odzywasz się, a potem wchodzisz sobie tutaj jak do siebie! - założyłam ręce spoglądając na niego stanowczo. - Nie obchodzi mnie gdzie i co robiłeś, ale moje mieszkanie nie jest Twoim motelem! Złamałeś jeden z najważniejszych punktów dotyczących nie przekraczania przestrzeni osobistej!
- Stęskniłem się. - przybrał niewinną minkę i się do mnie zbliżył. Westchnęłam z irytacją gdy jego dłonie wylądowały na moich biodrach. - Jesteś niesamowicie seksowna gdy się wściekasz.
- Mogłeś chociaż zakupy zrobić.
- Nie jestem Twoim mężem.
- Więc nie licz na obiad.
- Nie przyszedłem tutaj jeść. - przycisnął mnie do ściany. Bez zbędnych słów odwzajemniłam pocałunek, który mi podarował. Kochałam swoją niezależność, dlatego mój związek z Federico, o ile tak można było nazwać naszą relację, był mi jedynie na rękę. Nie wtrącał się w moje życie, nie robił scen zazdrości, nie zostawiał skarpetek na środku sypialni, nie marudził gdy nie było obiadu ... po prostu nie musiałam użerać się ze wszystkimi męskimi wadami, które prędzej czy później i tak wypływały na wierzch. Nie wierzyłam w te wszystkie bzdety o miłości oraz latających amorkach. Było samo pożądanie, które z czasem zanikało, zostawiając po sobie nudne przyzwyczajenie. Małżeństwo moich rodziców rozpadło się ponieważ stwierdzili iż stali się dla siebie obcymi ludźmi. Śmieszne wytłumaczenie. Szkoda że na samym początku nie zauważyli iż dobrali się do siebie katastrofalnie. Z kolei drugie małżeństwo ojca, choć na pierwszy rzut oka wydawało się być udane, zawierało w sobie sporo wad. Podziwiałam Anetę za cierpliwość oraz hamowanie chęci mordu na własnym mężu. Ojciec był upartym człowiekiem, chcącym kontrolować cały świat wokół siebie. Zresztą, jak każdy facet, który najchętniej widziałby kobietę w kuchni.
Federico nie był żadnym wyjątkiem. Poznaliśmy się rok temu podczas wakacji na Ibizie i dość szybko znaleźliśmy wspólny język. Przerażała go wizja ustatkowania się oraz założenia rodziny, co byłoby mile widziane przez jego rodziców. Z kolei ja uważałam, iż mężczyzna jest potrzebny kobiecie tylko w jednej kwestii. Federico sprawdził się w tym idealnie.
Odpalając papierosa usiadłam wygodnie w wiklinowym fotelu. Przez tarasowe drzwi zerknęłam na śpiącego w moim łóżku mężczyznę. Brak jakichkolwiek latających motyli w brzuchu czy też przyspieszonego bicia serca na jego widok. Miłość była tylko grą hormonów, której nadano romantyczną otoczkę. Stan zakochania wywoływały substancje chemiczne, które działały na mózg jak narkotyk. A ja nie zamierzałam poddawać się temu uzależnieniu. Miłość nie była ślepa. Był to tak zwany "odlot", który zazwyczaj kończył się odwykiem, czyli złamanym sercem.
Zerwałam się na równe nogi słysząc dzwonek do drzwi. Ogarnięta lekką paniką stawiałam krok za krokiem przemierzając salon. Moją relację z Federico utrzymywałam w tajemnicy przed najbliższymi, wiedząc że nie byliby w stanie tego zrozumieć. Dla nich był tylko moim znajomym. Jego obecność w moim łóżku mogłaby być sporą niespodzianką. A ja nie zamierzałam się z niczego tłumaczyć.
- Pani Dina Mijatović? - kamień spadł mi z serca na widok kuriera za drzwiami. Eleganckie pudełko, na które niecierpliwie czekałam od wczorajszego dnia, spoczywało w jego dłoniach. - Mam dla pani specjalną przesyłkę. Proszę pokwitować.
Podziękowałam mu z uśmiechem po uzupełnieniu formalności. Pożegnałam się życząc miłego dnia, po czym ogarnięta podekscytowaniem wróciłam do salonu. Pudełko z wytwornym napisem "ALDUK" położyłam na kanapie i uniosłam ostrożnie wieko. Niczym największy skarb wyciągnęłam suknię w błękitnym kolorze. Była idealna. Moja wymarzona.
- Baba to jednak baba. - mruknął rozbawiony Federico stojąc w progu mojej sypialni. - Oczy wam się świecą na widok szmatek i bibelotów jakbyście co najmniej weszły do jaskini pełnej skarbów.
- Spieprzaj. Każda kobieta chce się choć raz w życiu poczuć jak księżniczka. - przyłożyłam do siebie suknię. Szeroko uśmiechnęłam się do swojego odbicia w ogromnym lustrze. Nie mogłam się doczekać chwili, kiedy założę ją na siebie.
- Słowa godne księżniczki. - puściłam tę uwagę mimo uszu. Chwyciłam do ręki kopertę, która zawierała wiadomość od projektanta tego cuda.

Droga Dino.

Czujemy się zaszczyceni iż wybrałaś jedną z naszych sukien na specjalną okazję jaką niewątpliwie jest gala Złotej Piłki w Paryżu. Wierzymy w ogromny sukces Chorwacji, nie tylko w aspekcie sportowym. Twoja uroda, w połączeniu z tym szczególnym projektem, na pewno podbije czerwony dywan i nie zostanie niezauważoną przez świat mody. Życzymy Ci udanego wieczoru w tym jakże magicznym mieście. Przekaż proszę gratulacje naszemu rodakowi Luce, który bez wątpienia zostanie najlepszym piłkarzem 2018 roku.


Ivan Alduk.

- Luka Modric jest Twoim przyjacielem, a nie rodakiem.
- Czepiasz się szczegółów. - wywróciłam oczami. - Zawsze byłam bardziej przywiązana do rodziny ze strony matki. Ona jest Chorwatką, więc ja w połowie również. Ojciec do dzisiaj nie potrafi określić czy jest Serbem czy może Czarnogórcem. Urodził się w Jugosławii i za każdym razem to powtarza. Przyjmijmy, że pochodzę z Bałkanów.
- Urodziłaś się w Madrycie.
- Wyglądam Ci na Hiszpankę?
- Klniesz po hiszpańsku.
- Muszę dostosować się do męskiego świata chcąc zostać w przyszłości Agentem piłkarskim od wizerunku. Całe życie trzeba was prowadzić za rączki i przypominać jak macie się zachowywać. - mruknęłam, po czym ostrożnie włożyłam suknię do pudełka.

*

Człowiek na każdym kroku jest wystawiony na niebezpieczeństwo związane z atakiem serca. W szczególności przez własną, niby kochającą Cię rodzinę. Na ten przykład wybija godzina 3 nad ranem, a Twój telefon zaczyna złowieszczo wibrować, oznajmiając iż dzwoni do Ciebie rodzona matka. Każdy człowiek w normalnych odruchu najpierw pomyślałby o jednym.
- Co się stało?! - wysapałam z mocno bijącym sercem.
 - Musiałam natychmiastowo przerwać ceremonię pełni księżyca, aby się z Tobą skontaktować. Praktykowaliśmy sztukę kobiecej duszy. To ona jest najbardziej podatna na wszelkie zranienia. Cały czas myślałam o Tobie córeczko i nagle ogarnęło mnie przeraźliwe zimno. Zła aura Cię otacza!
- Ceremonia czego? - wydukałam.
- Dina, Ty mnie w ogóle nie słuchasz!
- Ja na prawdę Cię kocham ze wszystkimi Twoimi dziwnymi zainteresowaniami. - westchnęłam ciężko. - Nawet noszę tą uroczą bransoletkę, która ma mnie chronić przed wszelkim złem tego świata. Ale zlituj się nade mną, jest trzecia nad ranem! - jęknęłam. - Siedzisz sobie w środku lasu w towarzystwie samozwańczych druidów, a ja muszę wstać do pracy.
- Wiem, że nie wierzysz w te wszystkie duchowe rzeczy. Ja również na początku byłam do tego sceptycznie nastawiona. Ale to na prawdę pomaga. - szepnęła. Przymknęłam powieki, próbując za wszelką cenę pozbyć się wyrzutów sumienia. Akceptowałam nowy rozdział w życiu matki z powodu spokoju jej duszy. Znów zaczęła się uśmiechać i cieszyć otaczającym ją światem.
- Co to za aura?
- Żyjesz niezgodnie z wolą Twojej kobiecej duszy. Dusisz się.
- Mamo, rozmawiałyśmy już o tym. Jestem zbyt młoda na małżeństwo oraz dzieci. Gdyby wolą kobiecej duszy było życie starym systemem nie powstałby ruch feministyczny.
- Zamykasz się przed uczuciami.
- A czy wnoszą one coś dobrego?
- Dzięki nim mam Ciebie i ... - odchrząknęła.
- Właśnie, masz mnie. - szepnęłam. - Jeśli jesteś szczęśliwa pośród swoich sióstr i braci odprawiając wszystkie te ceremonie, to ja również jestem. Ale żaden z tych obrzędów nie zwróci Ci tego, za czym najbardziej tęsknisz. Lubię Anetę, ale nie chcę aby zastępowała mi Ciebie. Tato zabiera mnie do Paryża na galę, a w wyborze sukni pomagała mi ona. - poczułam jak łzy napływają mi do oczu. - Obydwoje zapominacie, że nadal macie córkę.
- Dina ...
- Dobranoc mamo. - szepnęłam, po czym odłożyłam telefon na stolik nocny. Mój wzrok zatrzymał się na bransoletce z przyczepioną do niej literą "A". A jak Andrea. Mój brat, którego już z nami nie ma.


***

Dzisiaj trochę Diny oraz jej "otoczenia" :)

piątek, 6 września 2019

Prolog

Twoje dłonie suną zmysłowo po moich udach, a ja zapominam o dość ważnym procesie jakim jest oddychanie. Odsuwasz się, a ja błagam abyś tego nie robił. Głupieję, a przecież to nie w moim stylu. Zaglądam głęboko w Twoje dzikie oczy i zapominam o całym świecie. O moich zasadach i o tym, że przekraczamy granicę profesjonalizmu. Nareszcie mnie masz, a ja nareszcie mam Ciebie.
Dotykasz mnie bez skrępowania, a ja szepczę Twoje imię. Po raz pierwszy, po raz drugi, po raz trzeci ... odcienie naszych skór różnią się od siebie znacząco, ale to jedynie nakręca nas jeszcze bardziej. To już nie chodzi o Twój podpis na papierze, a odbicie ust na moim ciele. Pragnę Cię jak niczego innego na tym świecie, a Ty pragniesz mnie.
Doprowadzasz mnie do szaleństwa niszcząc dumę i dominację. Bicie mego serca przyspiesza, a ja nadal nie rozumiem, jak potrafisz robić to, czego nikt inny nie potrafił. Może to świadomość, że powinnam trzymać się od Ciebie z daleka, sprawiła iż nie potrafię się oprzeć temu co zakazane. W końcu zawsze żyłam według własnych zasad, które za wszelką cenę chciałeś obalić. Cóż, jesteś na dobrej drodze. Podobnie jak Twoje dłonie zsuwające ze mnie zbędną koronkę ...

Gwałtownie wciągnęłam powietrze do płuc, uchylając szeroko swoje powieki. Zdezorientowana, aczkolwiek nadal rozpalona, rozejrzałam się po znajomych ścianach mojej sypialni. Poczułam ogarniającą mnie irytację, która dość szybko zamieniła się w totalne zażenowanie. Zacisnęłam dłoń w pięść i uderzyłam nią w posłanie.
- Za kogo Ty się uważasz? - warknęłam.
Odpowiedział mi pomruk z drugiej strony łóżka. Odwróciłam głowę w stronę śpiącego mężczyzny, który pochrapywał pod swoim nosem. Ostrożnie dotknęłam palcami jego jasnej skóry na plecach. Moje idealnie zaplanowane życie szlag jasny trafił. Zapragnęłam czegoś innego. Prawdziwego. Czegoś, przed czym zawsze uciekałam. Tego czegoś, co nagle stanęło na mojej drodze. Z cwaniackim błyskiem w swoich ciemnych oczach. To już nie chodziło o sam transfer, który prawdopodobnie nie dojdzie do skutku. Zawaliłam. I to nie jedynie w sferze zawodowej.

***

Okienko transferowe dobiegło końca (chwała Bogu) dlatego przedstawiam wam kolejny pomysł, który zakiełkował w mojej głowie. Historia ta będzie miała wiele wspólnego z owym okresem. Kim jest tajemniczy "transfer"? Czy dojdzie do skutku? I jaki wpływ będzie miała na to Dina? Trop prowadzi do Francji do dość głośnego nazwiska :)