Z rozbawieniem spojrzałam na czarną koszulkę w moich rękach. Na jej przodzie nadrukowane zostały wszystkie puchary oraz nagrody indywidualne zdobyte w roku 2018 przez Lukę. A było ich dość sporo. Z tyłu zaś widniał złoty napis "What Is Next Step?". Nie pozostało mi nic innego jak założyć ją na siebie. Zaraz po świętach, Vanja zorganizowała dla swojego męża specjalne przyjęcie niespodziankę. Chciała, aby mógł w gronie rodziny oraz najbliższych przyjaciół, świętować najlepszy rok w swojej życiowej karierze. Każdy z zaproszonych gości dostał do rąk ową koszulkę, która była szczególną pamiątką.
Usiadłam przy stoliku, który dzieliłam wraz z siostrami Luki. Upiłam łyk wina czując natarczywe spojrzenie swojego ojca. Gdy w święta wyjawiłam mu plan związany ze współpracą z Mbappé od razu dodał dwa do dwóch. Nie był głupi. Domyślił się, że to Francuz jest adresatem bukietów. Szczerze mówiąc, byłam zaskoczona iż nie wpadł na to wcześniej.
- Ciociu! - obok mnie zmaterializowała się Ema. Błyskawicznie wskoczyła na moje kolana podając tajemniczą kartkę. - Mamusia mi wszystko powiedziała. Pan z którym Ivan ma zdjęcie uratował mojego Leona, prawda?
- Cóż ... - odchrząknęłam.
- Nie pan, tylko Kylian Mbappé. - jej starszy brat usiadł obok mnie i pokręcił z politowaniem głową.
- Dla Ciebie pan Mbappé. - poprawiłam go.
- Przecież powiedział, że mam mówić do niego Kylian. - wzruszył ramionami, po czym nalał sobie soku do szklanki. Westchnęłam ciężko nad wizją dziecięcej edukacji przez gwiazdora z Paryża. Z zaciekawieniem rozłożyłam kartkę. Moim oczom ukazał się uroczy obrazek namalowany przez sześciolatkę. Ona, Leon i Mbappé, a wokół wiele uśmiechów i serduszek.
- Możesz mu to dać? - Ema spojrzała na mnie z nadzieją. - Mama powiedziała, że go znasz. A ja chciałam mu podziękować.
- Myślę, że będzie ku temu okazja.
- Pocałuj go w policzek! Tak soczyście!
- Sam obrazek wystarczy! - ostudziłam jej szalone zapędy.
Po chwili po dzieciakach nie było śladu. Odłożyłam pusty kieliszek po winie spoglądając na przyjaciółkę Luki i Vanji przygotowującej się do występu. Franka Batelić była chorwacką piosenkarką będącą w związku z Vedranem Ćorluką. Obaj piłkarze byli ze sobą bardzo blisko, więc i ich żony złapały ze sobą świetny kontakt. Tym bardziej iż Franka nie zachowywała się jak typowa gwiazda, jaką bez wątpienia była w swoim rodzinnym kraju. Zaśmiałam się serdecznie dostrzegając Lukę i Vedrana, którym zamarzyło się być jej chórkiem. Wyli niesamowicie, kręcąc swoimi ciałami we wszystkie strony. Piosenkarka zamiast skupić się na teście, co jakiś czas wybuchała śmiechem, czemu niekoniecznie się jej dziwiłam.
- Można? - miejsce obok mnie zajął ojciec.
- Oczywiście. - posłałam mu przelotny uśmiech.
- Dina, wiem że to nie najlepszy moment oraz miejsce, ale chciałbym z Tobą porozmawiać. - zaczął dość poważnie. Oderwałam wzrok od zabawnej sytuacji na scenie, po czym przeniosłam go na swojego ojca. - Rozmawiałem dziś z Florentino Perezem. Jest pozytywnie zaskoczony tym, iż Mbappé nawiązał współpracę z Best Of Your Sports.
- Niech zgadnę. - przerwałam mu taktownie. - Przeprowadził już rozmowę z Oscarem na temat teoretycznego transferu Mbappé do Realu Madryt. Chce, aby mój szef podjął ku temu jakiekolwiek działania. Skoro Francuz chce z nim współpracować, to znaczy że mu ufa. Tak jak i jego opinii na wiele tematów.
- Skąd ... - zmarszczył czoło.
- Tato, nie jestem głupią blondynką. - westchnęłam ciężko. - Zrobicie wszystko, aby ten transfer doszedł do skutku. Moja zgoda na taniec była jednym z tysiąca kroków ku temu. Gdybym odmówiła, Florentino zabiłby najpierw mnie, a potem Ciebie. Zrobi wszystko, aby go nie urazić. Szkoda, że nie zaproponował mu mojej skromnej osoby na srebrnej tacy. - prychnęłam.
- Na to bym się nie zgodził! - oburzył się. - Zresztą, Florentino nigdy by nie wpadł na taki pomysł. Wszystko wszystkim, ale są granice.
- Więc jaka jest moja rola w tym wszystkim?
- Zauważyliśmy że Mbappé ucina wszelkie rozmowy. Zmienia temat bądź odpowiada dyplomatycznie. Zaimponowałaś mu swoim zdaniem na ten temat.
- I nawet przez chwilę nie pomyśleliście, że jego to wszystko męczy? W każdym jego wywiadzie pada pytanie związane z Realem Madryt. Wszyscy wokół go o to pytają. Czego wy oczekujecie? Że w środku sezonu podpisze kontrakt? Tato, on jest piłkarzem PSG. Szanuje ten klub i kibiców. Chce sam podjąć decyzję, więc pozwólcie mu na to. Niech pan Perez w odpowiednim momencie zaproponuje mu kontakt i zobaczymy co z tego wyjdzie.
- To nie jest takie proste. Takie transfery trwają miesiącami ...
- Wiesz kogo zacytowałam podczas gali w Paryżu? Ciebie. To były Twoje słowa. Nie mów mi, że zacząłeś to wszystko traktować jak biznes. Że to, co kiedyś mi powiedziałeś, nie było prawdą. - spojrzałam na niego uważnie. - Co według was mam zrobić?
- Po prostu trzymaj dłoń na pulsie. Obserwuj. A gdy poczuje się pewnie, aby porozmawiać z Tobą na ten temat, zrób to tak, jak potrafisz najlepiej. - pogładził moją dłoń, po czym odszedł w stronę Anety. Westchnęłam ciężko przeczesując swoje włosy. Mówiąc wprost miałam z nim negocjować. Ale w taki sposób, aby tego nie zauważył.
Zajęliśmy stolik obok ogromnej szklanej ściany, za którą znajdowały się świąteczne choinki. Był to dopiero początek stycznia, więc magia świąt nadal była obecna wokół nas. Z kolei na eleganckiej sali porozstawiane zostały różnego rodzaju rośliny oraz kwiaty. Nie bez powodu to miejsce zostało nazwane Oranżerią.
- Pani Dino. - zwrócił się do mnie pan Mbappé. - Jeśli nie jest pani wegetarianką, chciałbym polecić jagnięcinę w sosie miętowym. Tutejszy specjał. - posłał mi uśmiech, który odwzajemniłam znad Menu.
- Z chęcią spróbuję. I proszę mówić mi Dina.
- Koniecznie potrzebujemy wina. Mają tu idealne. - machnął w stronę kelnera, który przyjął nasze zamówienie. - Zazwyczaj świętujemy tu urodziny mojej żony. Uwielbia to miejsce. Po raz pierwszy tu zaglądnęliśmy gdy Kylian podpisał swój profesjonalny kontrakt z Monaco. Stało się to naszą rodziną tradycją.
- Ma pan jeszcze dwóch synów, prawda? - zagadnął Oscar.
- Jednego. Jirès to syn mojej żony z pierwszego małżeństwa.
- Również jest piłkarzem. - wtrącił Kylian. - Jak ja i Ethan.
- Wznieśmy toast za naszą współpracę. - oznajmił pan Mbappé gdy kelner przyniósł butelkę czerwonego wina oraz cztery kieliszki. W jednym z nich znajdowała się woda, którą postawił przed Kylianem. - Bardzo spodobał mi się pomysł mojego syna. Jako jego agent mam za wiele na głowie, aby zajmować się również całą otoczką. Zaimponowała mi pani krytyką jego butów. Mamy ze sobą wiele wspólnego.
- Również nie jest pan ich fanem?
- Jeśli można tak to nazwać.
- To były unikatowy prezent. - wtrącił się Kylian.
- Rozpieszczają Cię, abyś nie przeszedł do Adidasa. Powinieneś nosić te, na które stać Twoich fanów. - zauważyłam. - Poczują satysfakcję, że wiele ich z Tobą łączy. To wiele dla nich znaczy, a te buty niczym się nie różnią. Diamenty na sportowych butach są idiotycznym pomysłem. Dają jasny sygnał, że jesteś rozpieszczoną gwiazdą.
- A skarpetki w kratkę? - uniósł zadziornie brew.
- Wyglądałeś w nich jak pajac.
- Powinnaś przejrzeć całą garderobę mojego syna. - zauważył pan Wilfried. - Kylian dostaje mnóstwo ubrań i butów od sponsorów. Osobiście nie znam się na modzie, ale też nie jestem całkowitym ignorantem. Widzę jeśli coś wygląda śmiesznie.
- Najważniejsza jest metka, nie sam wygląd. Kobiety również wpadają w tą pułapkę i wariują na samą nazwę Chanel czy Versace. To bez znaczenia czy torebka pasuje do całego stroju. Jeśli Kylian założy różową bluzę Nike, to automatycznie znika ona ze sklepów wykupiona przez jego fanów. Catherine Middleton jest tego największym przykładem. - poczułam na sobie trzy zdezorientowane męskie spojrzenia. Zrozumiałam, że się zagalopowałam. - Przepraszam. Odbiegłam od tematu. - odchrząknęłam nerwowo.
- Wprost przeciwnie. - pan Mbappé posłał mi uśmiech. - Rozumiem już dlaczego Kylian upierał się, aby pani z nim współpracowała.
- Bo znam się na modzie? Jak to kobieta? - mruknęłam.
- Bo wiesz o czym mówisz. - poczułam na sobie stanowcze spojrzenie piłkarza.
- Dina zawsze powtarza, że nas mężczyzn trzeba całe życie prowadzić za rączki. - wtrącił rozbawiony Oscar. - I ma sporo racji. Kobiety dostrzegają to, co dla nas jest błahe. Dzięki niej Casemiro nie został twarzą perfum, które są znane z testowania na zwierzętach.
- Po prostu to sprawdziłam. - spuściłam wzrok na talerz.
- Mi nawet to przez głowę nie przeszło. - zauważył. - Od razu przygotowałem umowę gotową do podpisania.
- Doskonale się składa. Dosłownie zalano nas propozycjami reklamowymi. Może mogłaby pani przejrzeć to kobiecym okiem? Ocenić co pasuje do mojego syna, a co nie?
- Ja? - wydukałam.
- Możesz to zrobić przy okazji wizyty w mojej garderobie. - wtrącił się Kylian rozbawiony moją miną. - Mam rozumieć, że muszę przygotować worki na śmieci?
- Przygotuj kontener.
Taksówka zaparkowała przed posiadłością z wysokim ogrodzeniem. Dom Kyliana Mbappé znajdował się w prywatnej dzielnicy Paryża, której bram strzegła specjalna firma ochroniarska. Wpuszczono mnie dopiero po okazaniu dokumentów. Zabawne. Mówią, że to madrycka La Finca jest bunkrem. Uregulowałam rachunek z kierowcą, po czym opuściłam jego samochód. Poczułam mroźne powietrze na swoich policzkach. Szybkim krokiem podeszłam pod bramę i nacisnęłam guzik. Kilka sekund później stała przede mną otworem. Przemierzyłam podjazd rozglądając się wokół. Drzewa oraz trawnik pokryte były białym puchem. Na samym środku działki stał nowoczesny dom, z ogromną ilością szklanych ścian. Białe Ferrari, dumnie zaparkowane przed samym wejściem do domu, idealnie komponowało się z prószącym śniegiem w tym samym odcieniu. Westchnęłam ciężko pod nosem, po czym zapukałam do drzwi. Chwile później stanął w nich chłopiec z tabletem w rękach.
- Hej. - uśmiechnęłam się pocierając ramiona.
- Cześć. Ty jesteś Dina? - spytał, na co pokiwałam głową. - Kylian rozmawia przez telefon. Kazał mi Cię wpuścić. - zrobił miejsce w przejściu z którego skorzystałam. Przyjemne dreszcze przebiegły po moim ciele gdy poczułam ciepło bijące z wnętrza domu. - Jestem Ethan.
- Młodszy brat, prawda?
- Tak. - przytaknął. - Tam jest salon. - wskazał dłonią. - Kylian prosił, abyś tam na niego zaczekała. Ja uciekam. Jestem zajęty. - pomachał mi tabletem. Pokiwałam rozbawiona głową, po czym uniosłam wzrok na schodzącego ze schodów piłkarza. Zanim minął się z młodszym bratem, zdołał zdzielić go lekko po głowie.
- Miałeś grać godzinę. Obiecałeś mamie.
- Chcę dokończyć. - jęknął.
- Masz to odstawić.
- Zamij się swoją dziewczyną. - mruknął. Po chwili starszy brat bez zastanowienia odebrał mu tablet. - Kylian!
- Mam zadzwonić?
- Spadaj! - krzyknął, po czym wbiegł po schodach.
- Bunt trzynastolatka. - Kylian schował tablet do komody, po czym spojrzał na mnie. - Zmarzłaś. Masz zaczerwienione policzki i nos. Mogłem po Ciebie pojechać. - podrapał się nerwowo po karku. - Poproszę Gisele o coś gorącego do picia.
- Z chęcią - zdjęłam z siebie płaszcz. Kylian odwiesił go na wieszaku, po czym udał się prawdopodobnie w stronę kuchni. Zaciekawiona rozejrzałam się po wnętrzu salonu. Był on przestronny, urządzony gustownie oraz nowocześnie. Szklana ściana wychodziła na ogród, pokryty w tym momencie białym puchem. Na komodzie stały rodzinne zdjęcia, z których uśmiechali się do mnie poszczególni członkowie rodziny. Wzięłam do ręki jedną z ramek, dostrzegając w niej Zizou w towarzystwie małego chłopca. Fotografia była stara i zapewne bardzo cenna.
- Byłem uroczym dzieckiem, prawda?
- Przyznaję, byłeś słodziakiem. - uśmiechnęłam się. - Pozostał w Tobie jedynie bunt trzynastolatka? - z rozbawieniem odłożyłam ramkę na jej miejsce.
- Ja w jego wieku nie miałem tableta i jakoś żyję.
- Dziękuję. - przyjęłam od niego kubek z parującą herbatą. - A teraz masz Ferrari. To nie jest odpowiedni samochód do jazdy w zimie. Na pewno masz ciężką stopę. - upiłam łyk, czując przyjemny smak.
- Jest zbyt cenne, abym szalał.
- Masz mnie za głupią blondynkę? - uśmiechnęłam się słodko.
- Czy Ty mnie zawsze musisz przejrzeć? - założył ręce na klatce piersiowej i zerknął na mnie z góry. - Jestem facetem. Każdy z nas lubi szybkie samochody. Tak jak kobiety buty.
- Za to my kobiety nie lubimy się o was martwić.
- Czyli się o mnie martwisz? - uniósł brew ku górze.
- Dziwisz mi się? Gdzie indziej znajdziemy z Oscarem takiego klienta jak Ty? - rozbawiłam go. - Jestem osobą pełną empatii.
- Nie wątpię.
- To są najważniejsze osoby w Twoim życiu? - zagadnęłam wskazując na ramki ze zdjęciami. Przytaknął. - Zizou i Cristiano Ronaldo również do nich należą? - tym razem wzięłam fotografię przedstawiającą chłopca w wieku Ethana. W towarzystwie słynnego Portugalczyka. - Odwiedziłeś Valdebebas?
- Owszem. Byłem w Realu Madryt na testach.
- Na prawdę? - zdziwiłam się.
- Byłem na testach w wielu klubach, jednak ojciec uważał że jestem zbyt młody, aby zmienić kraj. Miałem do tego dojrzeć. - wzruszył ramionami. - Muszę jednak przyznać, że Valdebebas robi wrażenie. A co do Zizou i Cristiano ... nie ukrywam, że są moimi idolami. Motywują mnie.
- Tak. Zizou robi to w magiczny sposób. - odłożyłam fotografię. - Mój ojciec zawsze żartuje, że chłopaki słuchają go jak zaczarowani. Nawet Cristiano. Praca z nim to spełnienie marzeń. - dodałam niewinnie. Kylian nie skomentował moich słów, a jedynie posłał mi uśmiech. - Oh, zapomniałabym! - oddałam mu kubek, po czym wyciągnęłam z torebki rysunek Emy. - Proszę. Oficjalnie zostałeś bohaterem.
- Co to? - zaśmiał się.
- Uratowałeś Leona. Swoją drogą, sama chciałam Ci za to podziękować. Żal mi było patrzeć na przygnębienie Emy. Nie wiem co ona widzi w tym wstrętnym szczurze, ale bardzo przeżyła jego utratę.
- Czyli wybaczyłaś mi ten głupi tekst?
- Przecież przeprosiłeś. Ale nie musiałeś wysyłać kwiatów.
- Co to za przeprosiny bez kwiatów?
- No tak. - zaśmialiśmy się. - Były piękne. Dziękuję. - chciałam jeszcze coś dodać, jednak przerwał mi w tym mój własny telefon. Przeprosiłam mojego towarzysza, po czym odebrałam połączenie. - Federico nie mogę teraz rozmawiać. Pracuję.
- Gdzie Ty jesteś? Nie wróciłaś jeszcze z Paryża?
- Będę jutro. Możesz podlać kwiaty i zrobić zakupy.
- Bardzo śmieszne. Tęsknie za Tobą.
- Będę tęsknić jeśli wykonasz moją prośbę. Nie mogę rozmawiać. - dodałam pospiesznie czując na sobie spojrzenie Mbappe. - Widzimy się jutro. - rozłączyłam się. - Przepraszam. Po prostu ...
- Rozumiem. Każdy facet tęskni za swoją dziewczyną. To co, pokażę Ci garderobę? - zaproponował. Skinęłam głową, po czym posłusznie ruszyłam za nim. W głowie nadal miałam dwie dość znaczące fotografie stojące na komodzie.
Usiadłam przy stoliku, który dzieliłam wraz z siostrami Luki. Upiłam łyk wina czując natarczywe spojrzenie swojego ojca. Gdy w święta wyjawiłam mu plan związany ze współpracą z Mbappé od razu dodał dwa do dwóch. Nie był głupi. Domyślił się, że to Francuz jest adresatem bukietów. Szczerze mówiąc, byłam zaskoczona iż nie wpadł na to wcześniej.
- Ciociu! - obok mnie zmaterializowała się Ema. Błyskawicznie wskoczyła na moje kolana podając tajemniczą kartkę. - Mamusia mi wszystko powiedziała. Pan z którym Ivan ma zdjęcie uratował mojego Leona, prawda?
- Cóż ... - odchrząknęłam.
- Nie pan, tylko Kylian Mbappé. - jej starszy brat usiadł obok mnie i pokręcił z politowaniem głową.
- Dla Ciebie pan Mbappé. - poprawiłam go.
- Przecież powiedział, że mam mówić do niego Kylian. - wzruszył ramionami, po czym nalał sobie soku do szklanki. Westchnęłam ciężko nad wizją dziecięcej edukacji przez gwiazdora z Paryża. Z zaciekawieniem rozłożyłam kartkę. Moim oczom ukazał się uroczy obrazek namalowany przez sześciolatkę. Ona, Leon i Mbappé, a wokół wiele uśmiechów i serduszek.
- Możesz mu to dać? - Ema spojrzała na mnie z nadzieją. - Mama powiedziała, że go znasz. A ja chciałam mu podziękować.
- Myślę, że będzie ku temu okazja.
- Pocałuj go w policzek! Tak soczyście!
- Sam obrazek wystarczy! - ostudziłam jej szalone zapędy.
Po chwili po dzieciakach nie było śladu. Odłożyłam pusty kieliszek po winie spoglądając na przyjaciółkę Luki i Vanji przygotowującej się do występu. Franka Batelić była chorwacką piosenkarką będącą w związku z Vedranem Ćorluką. Obaj piłkarze byli ze sobą bardzo blisko, więc i ich żony złapały ze sobą świetny kontakt. Tym bardziej iż Franka nie zachowywała się jak typowa gwiazda, jaką bez wątpienia była w swoim rodzinnym kraju. Zaśmiałam się serdecznie dostrzegając Lukę i Vedrana, którym zamarzyło się być jej chórkiem. Wyli niesamowicie, kręcąc swoimi ciałami we wszystkie strony. Piosenkarka zamiast skupić się na teście, co jakiś czas wybuchała śmiechem, czemu niekoniecznie się jej dziwiłam.
- Można? - miejsce obok mnie zajął ojciec.
- Oczywiście. - posłałam mu przelotny uśmiech.
- Dina, wiem że to nie najlepszy moment oraz miejsce, ale chciałbym z Tobą porozmawiać. - zaczął dość poważnie. Oderwałam wzrok od zabawnej sytuacji na scenie, po czym przeniosłam go na swojego ojca. - Rozmawiałem dziś z Florentino Perezem. Jest pozytywnie zaskoczony tym, iż Mbappé nawiązał współpracę z Best Of Your Sports.
- Niech zgadnę. - przerwałam mu taktownie. - Przeprowadził już rozmowę z Oscarem na temat teoretycznego transferu Mbappé do Realu Madryt. Chce, aby mój szef podjął ku temu jakiekolwiek działania. Skoro Francuz chce z nim współpracować, to znaczy że mu ufa. Tak jak i jego opinii na wiele tematów.
- Skąd ... - zmarszczył czoło.
- Tato, nie jestem głupią blondynką. - westchnęłam ciężko. - Zrobicie wszystko, aby ten transfer doszedł do skutku. Moja zgoda na taniec była jednym z tysiąca kroków ku temu. Gdybym odmówiła, Florentino zabiłby najpierw mnie, a potem Ciebie. Zrobi wszystko, aby go nie urazić. Szkoda, że nie zaproponował mu mojej skromnej osoby na srebrnej tacy. - prychnęłam.
- Na to bym się nie zgodził! - oburzył się. - Zresztą, Florentino nigdy by nie wpadł na taki pomysł. Wszystko wszystkim, ale są granice.
- Więc jaka jest moja rola w tym wszystkim?
- Zauważyliśmy że Mbappé ucina wszelkie rozmowy. Zmienia temat bądź odpowiada dyplomatycznie. Zaimponowałaś mu swoim zdaniem na ten temat.
- I nawet przez chwilę nie pomyśleliście, że jego to wszystko męczy? W każdym jego wywiadzie pada pytanie związane z Realem Madryt. Wszyscy wokół go o to pytają. Czego wy oczekujecie? Że w środku sezonu podpisze kontrakt? Tato, on jest piłkarzem PSG. Szanuje ten klub i kibiców. Chce sam podjąć decyzję, więc pozwólcie mu na to. Niech pan Perez w odpowiednim momencie zaproponuje mu kontakt i zobaczymy co z tego wyjdzie.
- To nie jest takie proste. Takie transfery trwają miesiącami ...
- Wiesz kogo zacytowałam podczas gali w Paryżu? Ciebie. To były Twoje słowa. Nie mów mi, że zacząłeś to wszystko traktować jak biznes. Że to, co kiedyś mi powiedziałeś, nie było prawdą. - spojrzałam na niego uważnie. - Co według was mam zrobić?
- Po prostu trzymaj dłoń na pulsie. Obserwuj. A gdy poczuje się pewnie, aby porozmawiać z Tobą na ten temat, zrób to tak, jak potrafisz najlepiej. - pogładził moją dłoń, po czym odszedł w stronę Anety. Westchnęłam ciężko przeczesując swoje włosy. Mówiąc wprost miałam z nim negocjować. Ale w taki sposób, aby tego nie zauważył.
*
Ekskluzywna restauracja L'Orangerie znajdowała się na najpopularniejszej alei na świecie. Na Avenue des Champs-Élysées. W Paryżu. Tak do końca nie rozumiałam dlaczego akurat to miejsce panowie Mbappé wybrali na rozmowę o interesach. Było tu po prostu zbyt pięknie, aby przeprowadzać jakiekolwiek negocjacje. Oczarowana rozglądałam się wokół, co nie umknęło uwadze Kyliana. "Wiedziałem, że Ci się spodoba" szepnął gdy Oscar wraz z jego ojcem wymieniali pomiędzy sobą życzliwości. Posłałam mu karcące spojrzenie, na które odpowiedział cwanym uśmieszkiem.Zajęliśmy stolik obok ogromnej szklanej ściany, za którą znajdowały się świąteczne choinki. Był to dopiero początek stycznia, więc magia świąt nadal była obecna wokół nas. Z kolei na eleganckiej sali porozstawiane zostały różnego rodzaju rośliny oraz kwiaty. Nie bez powodu to miejsce zostało nazwane Oranżerią.
- Pani Dino. - zwrócił się do mnie pan Mbappé. - Jeśli nie jest pani wegetarianką, chciałbym polecić jagnięcinę w sosie miętowym. Tutejszy specjał. - posłał mi uśmiech, który odwzajemniłam znad Menu.
- Z chęcią spróbuję. I proszę mówić mi Dina.
- Koniecznie potrzebujemy wina. Mają tu idealne. - machnął w stronę kelnera, który przyjął nasze zamówienie. - Zazwyczaj świętujemy tu urodziny mojej żony. Uwielbia to miejsce. Po raz pierwszy tu zaglądnęliśmy gdy Kylian podpisał swój profesjonalny kontrakt z Monaco. Stało się to naszą rodziną tradycją.
- Ma pan jeszcze dwóch synów, prawda? - zagadnął Oscar.
- Jednego. Jirès to syn mojej żony z pierwszego małżeństwa.
- Również jest piłkarzem. - wtrącił Kylian. - Jak ja i Ethan.
- Wznieśmy toast za naszą współpracę. - oznajmił pan Mbappé gdy kelner przyniósł butelkę czerwonego wina oraz cztery kieliszki. W jednym z nich znajdowała się woda, którą postawił przed Kylianem. - Bardzo spodobał mi się pomysł mojego syna. Jako jego agent mam za wiele na głowie, aby zajmować się również całą otoczką. Zaimponowała mi pani krytyką jego butów. Mamy ze sobą wiele wspólnego.
- Również nie jest pan ich fanem?
- Jeśli można tak to nazwać.
- To były unikatowy prezent. - wtrącił się Kylian.
- Rozpieszczają Cię, abyś nie przeszedł do Adidasa. Powinieneś nosić te, na które stać Twoich fanów. - zauważyłam. - Poczują satysfakcję, że wiele ich z Tobą łączy. To wiele dla nich znaczy, a te buty niczym się nie różnią. Diamenty na sportowych butach są idiotycznym pomysłem. Dają jasny sygnał, że jesteś rozpieszczoną gwiazdą.
- A skarpetki w kratkę? - uniósł zadziornie brew.
- Wyglądałeś w nich jak pajac.
- Powinnaś przejrzeć całą garderobę mojego syna. - zauważył pan Wilfried. - Kylian dostaje mnóstwo ubrań i butów od sponsorów. Osobiście nie znam się na modzie, ale też nie jestem całkowitym ignorantem. Widzę jeśli coś wygląda śmiesznie.
- Najważniejsza jest metka, nie sam wygląd. Kobiety również wpadają w tą pułapkę i wariują na samą nazwę Chanel czy Versace. To bez znaczenia czy torebka pasuje do całego stroju. Jeśli Kylian założy różową bluzę Nike, to automatycznie znika ona ze sklepów wykupiona przez jego fanów. Catherine Middleton jest tego największym przykładem. - poczułam na sobie trzy zdezorientowane męskie spojrzenia. Zrozumiałam, że się zagalopowałam. - Przepraszam. Odbiegłam od tematu. - odchrząknęłam nerwowo.
- Wprost przeciwnie. - pan Mbappé posłał mi uśmiech. - Rozumiem już dlaczego Kylian upierał się, aby pani z nim współpracowała.
- Bo znam się na modzie? Jak to kobieta? - mruknęłam.
- Bo wiesz o czym mówisz. - poczułam na sobie stanowcze spojrzenie piłkarza.
- Dina zawsze powtarza, że nas mężczyzn trzeba całe życie prowadzić za rączki. - wtrącił rozbawiony Oscar. - I ma sporo racji. Kobiety dostrzegają to, co dla nas jest błahe. Dzięki niej Casemiro nie został twarzą perfum, które są znane z testowania na zwierzętach.
- Po prostu to sprawdziłam. - spuściłam wzrok na talerz.
- Mi nawet to przez głowę nie przeszło. - zauważył. - Od razu przygotowałem umowę gotową do podpisania.
- Doskonale się składa. Dosłownie zalano nas propozycjami reklamowymi. Może mogłaby pani przejrzeć to kobiecym okiem? Ocenić co pasuje do mojego syna, a co nie?
- Ja? - wydukałam.
- Możesz to zrobić przy okazji wizyty w mojej garderobie. - wtrącił się Kylian rozbawiony moją miną. - Mam rozumieć, że muszę przygotować worki na śmieci?
- Przygotuj kontener.
*
Taksówka zaparkowała przed posiadłością z wysokim ogrodzeniem. Dom Kyliana Mbappé znajdował się w prywatnej dzielnicy Paryża, której bram strzegła specjalna firma ochroniarska. Wpuszczono mnie dopiero po okazaniu dokumentów. Zabawne. Mówią, że to madrycka La Finca jest bunkrem. Uregulowałam rachunek z kierowcą, po czym opuściłam jego samochód. Poczułam mroźne powietrze na swoich policzkach. Szybkim krokiem podeszłam pod bramę i nacisnęłam guzik. Kilka sekund później stała przede mną otworem. Przemierzyłam podjazd rozglądając się wokół. Drzewa oraz trawnik pokryte były białym puchem. Na samym środku działki stał nowoczesny dom, z ogromną ilością szklanych ścian. Białe Ferrari, dumnie zaparkowane przed samym wejściem do domu, idealnie komponowało się z prószącym śniegiem w tym samym odcieniu. Westchnęłam ciężko pod nosem, po czym zapukałam do drzwi. Chwile później stanął w nich chłopiec z tabletem w rękach.
- Hej. - uśmiechnęłam się pocierając ramiona.
- Cześć. Ty jesteś Dina? - spytał, na co pokiwałam głową. - Kylian rozmawia przez telefon. Kazał mi Cię wpuścić. - zrobił miejsce w przejściu z którego skorzystałam. Przyjemne dreszcze przebiegły po moim ciele gdy poczułam ciepło bijące z wnętrza domu. - Jestem Ethan.
- Młodszy brat, prawda?
- Tak. - przytaknął. - Tam jest salon. - wskazał dłonią. - Kylian prosił, abyś tam na niego zaczekała. Ja uciekam. Jestem zajęty. - pomachał mi tabletem. Pokiwałam rozbawiona głową, po czym uniosłam wzrok na schodzącego ze schodów piłkarza. Zanim minął się z młodszym bratem, zdołał zdzielić go lekko po głowie.
- Miałeś grać godzinę. Obiecałeś mamie.
- Chcę dokończyć. - jęknął.
- Masz to odstawić.
- Zamij się swoją dziewczyną. - mruknął. Po chwili starszy brat bez zastanowienia odebrał mu tablet. - Kylian!
- Mam zadzwonić?
- Spadaj! - krzyknął, po czym wbiegł po schodach.
- Bunt trzynastolatka. - Kylian schował tablet do komody, po czym spojrzał na mnie. - Zmarzłaś. Masz zaczerwienione policzki i nos. Mogłem po Ciebie pojechać. - podrapał się nerwowo po karku. - Poproszę Gisele o coś gorącego do picia.
- Z chęcią - zdjęłam z siebie płaszcz. Kylian odwiesił go na wieszaku, po czym udał się prawdopodobnie w stronę kuchni. Zaciekawiona rozejrzałam się po wnętrzu salonu. Był on przestronny, urządzony gustownie oraz nowocześnie. Szklana ściana wychodziła na ogród, pokryty w tym momencie białym puchem. Na komodzie stały rodzinne zdjęcia, z których uśmiechali się do mnie poszczególni członkowie rodziny. Wzięłam do ręki jedną z ramek, dostrzegając w niej Zizou w towarzystwie małego chłopca. Fotografia była stara i zapewne bardzo cenna.
- Byłem uroczym dzieckiem, prawda?
- Przyznaję, byłeś słodziakiem. - uśmiechnęłam się. - Pozostał w Tobie jedynie bunt trzynastolatka? - z rozbawieniem odłożyłam ramkę na jej miejsce.
- Ja w jego wieku nie miałem tableta i jakoś żyję.
- Dziękuję. - przyjęłam od niego kubek z parującą herbatą. - A teraz masz Ferrari. To nie jest odpowiedni samochód do jazdy w zimie. Na pewno masz ciężką stopę. - upiłam łyk, czując przyjemny smak.
- Jest zbyt cenne, abym szalał.
- Masz mnie za głupią blondynkę? - uśmiechnęłam się słodko.
- Czy Ty mnie zawsze musisz przejrzeć? - założył ręce na klatce piersiowej i zerknął na mnie z góry. - Jestem facetem. Każdy z nas lubi szybkie samochody. Tak jak kobiety buty.
- Za to my kobiety nie lubimy się o was martwić.
- Czyli się o mnie martwisz? - uniósł brew ku górze.
- Dziwisz mi się? Gdzie indziej znajdziemy z Oscarem takiego klienta jak Ty? - rozbawiłam go. - Jestem osobą pełną empatii.
- Nie wątpię.
- To są najważniejsze osoby w Twoim życiu? - zagadnęłam wskazując na ramki ze zdjęciami. Przytaknął. - Zizou i Cristiano Ronaldo również do nich należą? - tym razem wzięłam fotografię przedstawiającą chłopca w wieku Ethana. W towarzystwie słynnego Portugalczyka. - Odwiedziłeś Valdebebas?
- Owszem. Byłem w Realu Madryt na testach.
- Na prawdę? - zdziwiłam się.
- Byłem na testach w wielu klubach, jednak ojciec uważał że jestem zbyt młody, aby zmienić kraj. Miałem do tego dojrzeć. - wzruszył ramionami. - Muszę jednak przyznać, że Valdebebas robi wrażenie. A co do Zizou i Cristiano ... nie ukrywam, że są moimi idolami. Motywują mnie.
- Tak. Zizou robi to w magiczny sposób. - odłożyłam fotografię. - Mój ojciec zawsze żartuje, że chłopaki słuchają go jak zaczarowani. Nawet Cristiano. Praca z nim to spełnienie marzeń. - dodałam niewinnie. Kylian nie skomentował moich słów, a jedynie posłał mi uśmiech. - Oh, zapomniałabym! - oddałam mu kubek, po czym wyciągnęłam z torebki rysunek Emy. - Proszę. Oficjalnie zostałeś bohaterem.
- Co to? - zaśmiał się.
- Uratowałeś Leona. Swoją drogą, sama chciałam Ci za to podziękować. Żal mi było patrzeć na przygnębienie Emy. Nie wiem co ona widzi w tym wstrętnym szczurze, ale bardzo przeżyła jego utratę.
- Czyli wybaczyłaś mi ten głupi tekst?
- Przecież przeprosiłeś. Ale nie musiałeś wysyłać kwiatów.
- Co to za przeprosiny bez kwiatów?
- No tak. - zaśmialiśmy się. - Były piękne. Dziękuję. - chciałam jeszcze coś dodać, jednak przerwał mi w tym mój własny telefon. Przeprosiłam mojego towarzysza, po czym odebrałam połączenie. - Federico nie mogę teraz rozmawiać. Pracuję.
- Gdzie Ty jesteś? Nie wróciłaś jeszcze z Paryża?
- Będę jutro. Możesz podlać kwiaty i zrobić zakupy.
- Bardzo śmieszne. Tęsknie za Tobą.
- Będę tęsknić jeśli wykonasz moją prośbę. Nie mogę rozmawiać. - dodałam pospiesznie czując na sobie spojrzenie Mbappe. - Widzimy się jutro. - rozłączyłam się. - Przepraszam. Po prostu ...
- Rozumiem. Każdy facet tęskni za swoją dziewczyną. To co, pokażę Ci garderobę? - zaproponował. Skinęłam głową, po czym posłusznie ruszyłam za nim. W głowie nadal miałam dwie dość znaczące fotografie stojące na komodzie.