Święta Bożego Narodzenia zbliżały się co raz większym krokiem. Stworzona przeze mnie lista prezentów zamieniła się w stos kolorowych pudełek. Nigdy nie lubiłam czekać do ostatniej chwili z ważnymi rzeczami. Starałam się wszystko planować wcześniej. Już tydzień przed tym magicznym czasem mogłam odetchnąć i skupić na ostatnich dniach pracy. Oscar, wraz z Realem Madryt, wyjechał na Klubowe Mistrzostwa Świata do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. W biurze panowała spokojna atmosfera. Wszystkie zobowiązania doczekały się szczęśliwego zakończenia. Mogliśmy więc pewnym krokiem wejść w Nowy Rok.
Przez kilka ostatnich dni moim królestwem stało się Archiwum, w którym robiłam porządek. Popijając kawę oraz wsłuchując się w świąteczny podkład lecący z radia, skupiłam się na segregacji ważnych papierów. Co jakiś czas moje myśli uciekały do przyjęcia urodzinowego, zorganizowanego przez moje koleżanki ze studiów. W ostatnim czasie kompletnie nie miałam czasu na jakąkolwiek zabawę. Dziewczyny sprawiły mi ogromną radość, odciągając od szarej rzeczywistości.
Z ogromną ulgą przyjęłam informację o wyjeździe ojca do Emiratów. Od gali w Paryżu stał się po prostu upierdliwy. Zobaczywszy kwiaty, próbował za wszelką cenę wyciągnąć ode mnie dane nadawcy. Na nic zdały się moje tłumaczenia, że osoba ta nie zostawiła po sobie żadnego śladu. Predrag Mijatović i tak wiedział swoje! Potrafił przeanalizować cały wieczór, aby przypomnieć sobie wszystkie osoby, które miały czelność zbliżyć się do mojej osoby. Na całe szczęście miałam go zobaczyć dopiero podczas świątecznej kolacji.
Jeden dzień z matką. Drugi dzień z ojcem. Tak wyglądały moje święta Bożego Narodzenia od czasu rozwodu rodziców. Magia straciła blask, a podekscytowanie związane ze świąteczną atmosferą zatarło się wraz z czasem. Dziecięcą radość zastąpiła dojrzałość oraz zderzenie się z dorosłym życiem. Z problemami.
- Dina! - w Archiwum pojawiła się zdyszana sekretarka Oscara. Mimo jej ciemnej karnacji, można było dostrzec bladość na twarzy. Oczy, w których biło przerażenie, miała szeroko otwarte. - Tam ... w gabinecie! U Oscara! - "krzyczała" szeptem. - Muszę zadzwonić!
- Zaraz! Powoli! - ściszyłam radio. - Co się stało?
- Mamy gościa!
- Przecież nikt nie był umówiony. - uniosłam brew ku górze. - Szejk z Kataru nas odwiedził, że nie potrafisz go zbyć? - zachichotałam, jednak mina Beatriz spowodowała, że spoważniałam. - Kto przyszedł? Chyba nie członek mafii?
- Kylian Mbappé.
- Że co? - wydukałam. Poczułam się jakby ktoś wylał na mnie wiadro lodowatej wody. W tym momencie spodziewałabym się każdego, tylko nie tego pajaca z Paryża. - Przecież Oscar nie prowadzi z nim żadnych interesów. - zaśmiałam się nerwowo. Niedorzeczna myśl pojawiła się w mojej głowie.
- Powiedział, że ma do niego bardzo ważną sprawę. Ale chce rozmawiać tylko z Tobą. - wyciągnęła ku mnie swój wskazujący palec. - Masz być negocjatorką pomiędzy nimi.
- Jeszcze czego! - prychnęłam. - Jestem tylko stażystką.
- Dina, on nie chce ze mną rozmawiać, tylko z Tobą. Nie możemy go wyprosić z biura! - zaczęła panikować. - To zbyt ważna osoba! Oscar by nam tego nie darował! - westchnęłam ciężko, czując jak ogarnia mnie wściekłość. - Jest u niego w gabinecie. Idź tam i wysłuchaj co ma do powiedzenia.
- Nie! Najpierw to on wysłucha tego, co ja mam do powiedzenia!
Żwawym krokiem ruszyłam przed siebie. Zacisnęłam mocno piąstki, czując paznokcie wbijające się w skórę. Byłam wściekła? To zbyt mało powiedziane. Podświadomie domyśliłam się, że chodzi mu o moją osobę. Nie wiem w co on pogrywał, jednak nie miałam zamiaru brać udziału w jego zabawie.
Zobaczyłam go przez oszklone drzwi. Stał przy ogromnym oknie spoglądając na Santiago Bernabeu. W swojej stylówce bogatego dzieciaka. Skarpetki w biało czarną kratkę i białe Nike z diamencikami. A mówią, że to Ramos wygląda niczym szwedzka turystka! Z irytacją pchnęłam drzwi, co zaowocowało jego odwróceniem się w moją stronę.
- Cześć Dina. - uśmiechnął się szeroko.
- Możesz mi powiedzieć co Ty wyprawiasz?
- Chciałem się przywitać?
- I prowadzić interes z Oscarem? Przeze mnie? - założyłam ręce na piersi. - Jestem stażystką i nie mam żadnych kompetencji do prowadzenia rozmów z Tobą. Co najwyżej mogę Ci kawę zaproponować.
- Z chęcią. - nonszalancko usiadł we fotelu przeznaczonym dla gości. - Chwaliłaś się, że parzysz najlepszą w Best of You Sports. Zweryfikuje to.
- Przyniosę kawę i poproszę Beatriz.
- To nie z nią chcę rozmawiać o interesach tylko z Tobą.
- Ze mną? O jakich interesach? - zawróciłam spod drzwi. - Wykorzystujesz swoje nazwisko do własnych kaprysów. Mówiłam Ci, że nie chcę rozwijać swojej kariery dzięki znajomościom. Nikt normalny nie uwierzy, że jestem pośrednikiem w interesach z powodu wiedzy i doświadczenia. Będą podejrzewać inne ... umiejętności. - zironizowałam. - Beatriz patrzy na mnie podejrzliwie.
- Więc się nade mną nie nachylaj. Guzik Ci się odpiął. - szepnął. Spuściłam wzrok na swój dekolt. Warknęłam z irytacją dostrzegając rozpiętą u góry koszulę. - Bardzo ładnie wyglądasz.
- Idę po kawę. - warknęłam.
Stojąc obok ekspresu próbowałam choć trochę się uspokoić. Jego pewność siebie irytowała mnie do granic możliwości. Bawiło go wyprowadzanie mnie z równowagi. Miałam ochotę wylać mu gorącą kawę na ten cwaniacki wyraz twarzy! Zerknęłam kątem oka na wiszące obok lustro. Miałam na sobie elegancką białą koszulę oraz czarne spodnie z wysokim stanem. Nic specjalnego. Oprócz guzika, który bezczelnie się rozpinał! Wystarczający powód dla faceta, aby zerknąć kobiecie w dekolt.
- Zrobimy tak. - postawiłam przed nim kawę. - Zerknę do kalendarza Oscara, a Ty mi powiesz która data odpowiada Ci najbardziej. Umówię was. - usiadłam na miejscu szefa i włączyłam monitor. - Czemu tak na mnie patrzysz?
- Pasuje Ci to miejsce szefowo. - upił łyk kawy. - Ten świat jest brutalny Dina. Nie ma tu miejsca dla szlachetnych ludzi. Jeśli chcesz się wybić musisz łapać każdą okazję. Czasami trzeba włączyć egoistyczne myślenie.
- Mówi to osoba, której do prawdziwego wybicia brakuje podpisania kontraktu z Realem Madryt. - mruknęłam pod nosem nie odrywając wzroku od monitora. - Wiesz, że pociąg z napisem Królewscy zatrzymuje się tylko raz na peronie?
- Chcesz w swojej drużynie chama i gwiazdora?
- Masz rację. Nie chce.
- Stąd moja obecność tutaj. Dałaś mi sporo do myślenia. - przyznał. Zaskoczona oderwałam wzrok od tabelek z datami. - Nie znasz mnie, a jednak od pierwszego momentu masz o mnie złe zdanie. Nie wiem gdzie popełniłem błąd, ale nie chcę, aby ludzie tak mnie odbierali. Dlatego chcę współpracować z Twoją Agencją.
- Potrzebujesz agenta od wizerunku? - wydukałam. - Dlaczego akurat tutaj? Nie wierzę, że w Paryżu nie ma odpowiedniej do tego osoby.
- Bo to pracownica tej Agencji zauważyła, że coś jest nie tak.
- Reszta traktuje Cię jak gwiazdę, której nie można urazić?
- Dokładnie. - przyznał.
- Oscar wybierze dla Ciebie odpowiednią osobę.
- Chcę Ciebie. Bo tylko Ty wiesz gdzie leży problem.
- To nie jest sklep z zabawkami, a Ty nie jesteś rozpieszczonym dzieckiem milionera, które może zażyczyć sobie co tylko chce. Nie mam kwalifikacji do współpracy z Tobą. A po za tym nie chcę tego robić. Wyjaśniłam Ci już dlaczego i chciałabym, abyś to uszanował.
- Szanuję. Dlatego znajdę inny sposób. - dopił kawę, po czym odłożył filiżankę. - Miałaś rację. Parzysz świetną kawę. - wstał ze swojego miejsca, więc uczyniłam to samo. Poprosił o długopis i kartkę na której zapisał swój numer telefonu. - Niech Oscar osobiście do mnie zadzwoni. Może odwiedzić mnie w Paryżu.
- Nie przylecisz swoim prywatnym samolotem? - westchnęłam.
- Niestety, ale taki gwiazdor jak ja nie posiada czegoś takiego. - uśmiechnął się szeroko. - Ale jeśli zajdzie taka konieczność to zjawię się osobiście. Dziękuję za rozmowę.
- Nie będę z Tobą współpracować, ale mogę dać Ci jedną radę. - rzuciłam odprowadzając go do wyjścia. Oczy Francuza zerknęły na mnie z ciekawością. - Zmień skarpetki bo są okropne. Te buty również. Nike nie ma normalniejszych modeli?
- Myślałem że o zapach stóp Ci chodzi. - wybuchnął śmiechem. - Widzisz? Jesteś w tym najlepsza. - puścił mi oczko. - Do zobaczenia. - wszedł do windy. Pokręciłam z politowaniem głową i wróciłam do Beatriz, która spoglądała na mnie podejrzliwie.
- Zostawił coś.
- Co takiego?
- Na Twoim biurku. Kazał mi o tym powiedzieć gdy wyjdzie. - dodała oschle i zniknęła w gabinecie Oscara. Wypuściłam ze świstem powietrze, dostrzegając bukiet białych róż na blacie. Tego właśnie się obawiałam. Oceniania mnie z góry. Bo niby dlaczego taki gwiazdor jak Mbappe chciałby współpracować ze zwykłą stażystką bez kwalifikacji? Odpowiedź sama się nasuwała. Zirytowana chwyciłam liścik do ręki.
Przez kilka ostatnich dni moim królestwem stało się Archiwum, w którym robiłam porządek. Popijając kawę oraz wsłuchując się w świąteczny podkład lecący z radia, skupiłam się na segregacji ważnych papierów. Co jakiś czas moje myśli uciekały do przyjęcia urodzinowego, zorganizowanego przez moje koleżanki ze studiów. W ostatnim czasie kompletnie nie miałam czasu na jakąkolwiek zabawę. Dziewczyny sprawiły mi ogromną radość, odciągając od szarej rzeczywistości.
Z ogromną ulgą przyjęłam informację o wyjeździe ojca do Emiratów. Od gali w Paryżu stał się po prostu upierdliwy. Zobaczywszy kwiaty, próbował za wszelką cenę wyciągnąć ode mnie dane nadawcy. Na nic zdały się moje tłumaczenia, że osoba ta nie zostawiła po sobie żadnego śladu. Predrag Mijatović i tak wiedział swoje! Potrafił przeanalizować cały wieczór, aby przypomnieć sobie wszystkie osoby, które miały czelność zbliżyć się do mojej osoby. Na całe szczęście miałam go zobaczyć dopiero podczas świątecznej kolacji.
Jeden dzień z matką. Drugi dzień z ojcem. Tak wyglądały moje święta Bożego Narodzenia od czasu rozwodu rodziców. Magia straciła blask, a podekscytowanie związane ze świąteczną atmosferą zatarło się wraz z czasem. Dziecięcą radość zastąpiła dojrzałość oraz zderzenie się z dorosłym życiem. Z problemami.
- Dina! - w Archiwum pojawiła się zdyszana sekretarka Oscara. Mimo jej ciemnej karnacji, można było dostrzec bladość na twarzy. Oczy, w których biło przerażenie, miała szeroko otwarte. - Tam ... w gabinecie! U Oscara! - "krzyczała" szeptem. - Muszę zadzwonić!
- Zaraz! Powoli! - ściszyłam radio. - Co się stało?
- Mamy gościa!
- Przecież nikt nie był umówiony. - uniosłam brew ku górze. - Szejk z Kataru nas odwiedził, że nie potrafisz go zbyć? - zachichotałam, jednak mina Beatriz spowodowała, że spoważniałam. - Kto przyszedł? Chyba nie członek mafii?
- Kylian Mbappé.
- Że co? - wydukałam. Poczułam się jakby ktoś wylał na mnie wiadro lodowatej wody. W tym momencie spodziewałabym się każdego, tylko nie tego pajaca z Paryża. - Przecież Oscar nie prowadzi z nim żadnych interesów. - zaśmiałam się nerwowo. Niedorzeczna myśl pojawiła się w mojej głowie.
- Powiedział, że ma do niego bardzo ważną sprawę. Ale chce rozmawiać tylko z Tobą. - wyciągnęła ku mnie swój wskazujący palec. - Masz być negocjatorką pomiędzy nimi.
- Jeszcze czego! - prychnęłam. - Jestem tylko stażystką.
- Dina, on nie chce ze mną rozmawiać, tylko z Tobą. Nie możemy go wyprosić z biura! - zaczęła panikować. - To zbyt ważna osoba! Oscar by nam tego nie darował! - westchnęłam ciężko, czując jak ogarnia mnie wściekłość. - Jest u niego w gabinecie. Idź tam i wysłuchaj co ma do powiedzenia.
- Nie! Najpierw to on wysłucha tego, co ja mam do powiedzenia!
Żwawym krokiem ruszyłam przed siebie. Zacisnęłam mocno piąstki, czując paznokcie wbijające się w skórę. Byłam wściekła? To zbyt mało powiedziane. Podświadomie domyśliłam się, że chodzi mu o moją osobę. Nie wiem w co on pogrywał, jednak nie miałam zamiaru brać udziału w jego zabawie.
Zobaczyłam go przez oszklone drzwi. Stał przy ogromnym oknie spoglądając na Santiago Bernabeu. W swojej stylówce bogatego dzieciaka. Skarpetki w biało czarną kratkę i białe Nike z diamencikami. A mówią, że to Ramos wygląda niczym szwedzka turystka! Z irytacją pchnęłam drzwi, co zaowocowało jego odwróceniem się w moją stronę.
- Cześć Dina. - uśmiechnął się szeroko.
- Możesz mi powiedzieć co Ty wyprawiasz?
- Chciałem się przywitać?
- I prowadzić interes z Oscarem? Przeze mnie? - założyłam ręce na piersi. - Jestem stażystką i nie mam żadnych kompetencji do prowadzenia rozmów z Tobą. Co najwyżej mogę Ci kawę zaproponować.
- Z chęcią. - nonszalancko usiadł we fotelu przeznaczonym dla gości. - Chwaliłaś się, że parzysz najlepszą w Best of You Sports. Zweryfikuje to.
- Przyniosę kawę i poproszę Beatriz.
- To nie z nią chcę rozmawiać o interesach tylko z Tobą.
- Ze mną? O jakich interesach? - zawróciłam spod drzwi. - Wykorzystujesz swoje nazwisko do własnych kaprysów. Mówiłam Ci, że nie chcę rozwijać swojej kariery dzięki znajomościom. Nikt normalny nie uwierzy, że jestem pośrednikiem w interesach z powodu wiedzy i doświadczenia. Będą podejrzewać inne ... umiejętności. - zironizowałam. - Beatriz patrzy na mnie podejrzliwie.
- Więc się nade mną nie nachylaj. Guzik Ci się odpiął. - szepnął. Spuściłam wzrok na swój dekolt. Warknęłam z irytacją dostrzegając rozpiętą u góry koszulę. - Bardzo ładnie wyglądasz.
- Idę po kawę. - warknęłam.
Stojąc obok ekspresu próbowałam choć trochę się uspokoić. Jego pewność siebie irytowała mnie do granic możliwości. Bawiło go wyprowadzanie mnie z równowagi. Miałam ochotę wylać mu gorącą kawę na ten cwaniacki wyraz twarzy! Zerknęłam kątem oka na wiszące obok lustro. Miałam na sobie elegancką białą koszulę oraz czarne spodnie z wysokim stanem. Nic specjalnego. Oprócz guzika, który bezczelnie się rozpinał! Wystarczający powód dla faceta, aby zerknąć kobiecie w dekolt.
- Zrobimy tak. - postawiłam przed nim kawę. - Zerknę do kalendarza Oscara, a Ty mi powiesz która data odpowiada Ci najbardziej. Umówię was. - usiadłam na miejscu szefa i włączyłam monitor. - Czemu tak na mnie patrzysz?
- Pasuje Ci to miejsce szefowo. - upił łyk kawy. - Ten świat jest brutalny Dina. Nie ma tu miejsca dla szlachetnych ludzi. Jeśli chcesz się wybić musisz łapać każdą okazję. Czasami trzeba włączyć egoistyczne myślenie.
- Mówi to osoba, której do prawdziwego wybicia brakuje podpisania kontraktu z Realem Madryt. - mruknęłam pod nosem nie odrywając wzroku od monitora. - Wiesz, że pociąg z napisem Królewscy zatrzymuje się tylko raz na peronie?
- Chcesz w swojej drużynie chama i gwiazdora?
- Masz rację. Nie chce.
- Stąd moja obecność tutaj. Dałaś mi sporo do myślenia. - przyznał. Zaskoczona oderwałam wzrok od tabelek z datami. - Nie znasz mnie, a jednak od pierwszego momentu masz o mnie złe zdanie. Nie wiem gdzie popełniłem błąd, ale nie chcę, aby ludzie tak mnie odbierali. Dlatego chcę współpracować z Twoją Agencją.
- Potrzebujesz agenta od wizerunku? - wydukałam. - Dlaczego akurat tutaj? Nie wierzę, że w Paryżu nie ma odpowiedniej do tego osoby.
- Bo to pracownica tej Agencji zauważyła, że coś jest nie tak.
- Reszta traktuje Cię jak gwiazdę, której nie można urazić?
- Dokładnie. - przyznał.
- Oscar wybierze dla Ciebie odpowiednią osobę.
- Chcę Ciebie. Bo tylko Ty wiesz gdzie leży problem.
- To nie jest sklep z zabawkami, a Ty nie jesteś rozpieszczonym dzieckiem milionera, które może zażyczyć sobie co tylko chce. Nie mam kwalifikacji do współpracy z Tobą. A po za tym nie chcę tego robić. Wyjaśniłam Ci już dlaczego i chciałabym, abyś to uszanował.
- Szanuję. Dlatego znajdę inny sposób. - dopił kawę, po czym odłożył filiżankę. - Miałaś rację. Parzysz świetną kawę. - wstał ze swojego miejsca, więc uczyniłam to samo. Poprosił o długopis i kartkę na której zapisał swój numer telefonu. - Niech Oscar osobiście do mnie zadzwoni. Może odwiedzić mnie w Paryżu.
- Nie przylecisz swoim prywatnym samolotem? - westchnęłam.
- Niestety, ale taki gwiazdor jak ja nie posiada czegoś takiego. - uśmiechnął się szeroko. - Ale jeśli zajdzie taka konieczność to zjawię się osobiście. Dziękuję za rozmowę.
- Nie będę z Tobą współpracować, ale mogę dać Ci jedną radę. - rzuciłam odprowadzając go do wyjścia. Oczy Francuza zerknęły na mnie z ciekawością. - Zmień skarpetki bo są okropne. Te buty również. Nike nie ma normalniejszych modeli?
- Myślałem że o zapach stóp Ci chodzi. - wybuchnął śmiechem. - Widzisz? Jesteś w tym najlepsza. - puścił mi oczko. - Do zobaczenia. - wszedł do windy. Pokręciłam z politowaniem głową i wróciłam do Beatriz, która spoglądała na mnie podejrzliwie.
- Zostawił coś.
- Co takiego?
- Na Twoim biurku. Kazał mi o tym powiedzieć gdy wyjdzie. - dodała oschle i zniknęła w gabinecie Oscara. Wypuściłam ze świstem powietrze, dostrzegając bukiet białych róż na blacie. Tego właśnie się obawiałam. Oceniania mnie z góry. Bo niby dlaczego taki gwiazdor jak Mbappe chciałby współpracować ze zwykłą stażystką bez kwalifikacji? Odpowiedź sama się nasuwała. Zirytowana chwyciłam liścik do ręki.
*
- Znów dostałaś kwiaty. - zauważył niby obojętnym tonem Federico. Spojrzałam na niego znad jedzonej chińszczyzny. Zaklęłam siarczyście dostrzegając plamę z sosu na pościeli. Tak właśnie kończyło się jedzenie w łóżku. - Czyżbyś miała cichego wielbiciela?
- Nie zapędzaj się. - zastrzegłam odkładając plastikowy pojemnik na stolik nocny. - Czy to takie dziwne, że zostałam doceniona? Piękne kobiety dostają piękne kwiaty. Koniec tematu.
- Kiedyś powiedziałaś, że to szowinistyczny gest mający na celu udobruchanie naiwnej niewiasty bądź nadzieja na rozłożenia przez nią nóg.
- Jesteś obleśny. - skrzywiłam się.
- To Twoje słowa.
- Inaczej to ujęłam. - przeczesałam potargane włosy.
- Sens ten sam.
- Ugh. Ty mi bukietu kwiatów nie dałeś, a jednak leżysz tu ze mną. - podparłam głowę na ręce posyłając mu uśmiech pełen politowania.
- Nie muszę uciekać się do takich tanich chwytów. - błysnął swoimi zębami. - Po prostu jestem ciekawy dlaczego taka zatwardziała feministka jak Ty, nie wyrzuciła ich do kosza. Są od tej samej osoby. Dwa bukiety białych róż.
- Detektyw się znalazł. - prychnęłam rozjuszona. - Nie jestem aż taką egoistką. Te kwiaty są po prostu zbyt piękne, aby miały wylądować w koszu. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Federico zaczął mnie denerwować swoimi domysłami. Wyskoczyłam spod pościeli zarzucając na swoje ciało satynowy szlafrok.
- Po prostu powiedz kiedy pójdę w odstawkę.
- Przecież nikt Cię tu na siłę nie trzyma. - posłałam mu oburzone spojrzenie, po czym opuściłam sypialnię. Nie spodobała mi się ta rozmowa. Jeśli Federico sądził, że będę się mu tłumaczyła, to bardzo grubo się mylił. Od samego początku nasza relacja miała jedną dość ważną zasadę. Mieliśmy nie wtykać nosów w nie swoje sprawy.
Zapach róż dotarł do moich nozdrzy gdy przekroczyłam próg salonu. Byłam wściekła na ich adresata, ale nie miałam serca z kamienia, aby je wyrzucać. Po za tym pięknie komponowały się z moim jasnym pokojem gościnnym. Wyciągnęłam dłoń, aby dotknąć jednego z pąków, lecz przerwał mi w tym mój własny telefon. Błyskawicznie odebrałam, widząc zdjęcie Oscara.
- Witaj. Mam nadzieję, że Ci nie przeszkadzam?
- Oczywiście, że nie. - wyszłam na taras. Chłodny wiatr owiał moje nogi. Wyciągnęłam rękę do skrytki w której trzymałam paczkę papierosów oraz zapalniczkę. Bez zastanowienia odpaliłam jeden z nich. - Coś się stało?
- Jeśli tak można nazwać bombę, która spadła na moją Agencję. Jestem właśnie po wstępnej rozmowie z Mbappé oraz jego ojcem. I szczerze mówiąc, nadal to do mnie nie dociera. Nie mogę uwierzyć, że chce on z nami współpracować.
- Czego on oczekuje? - zaciągnęłam się dymem tytoniowym.
- Fachowego doradztwa. Szczególnie jeśli chodzi o reklamy i media społecznościowe.
- Powinien zacząć od zatrudnienia osoby odpowiedzialnej za jego ubiór. Czasami wygląda jak maskotka NIKE. - parsknęłam.
- Osobiście zabiorę się za współpracę z nim. Jako moja asystentka będziesz mogła wpaść do jego garderoby i wyrzucić co nie co ...
- Asystentka? - wyprostowałam się niczym struna.
- Tak Cię nazwał. Dodał też, że jesteś pierwszą osobą, która nie obawiała się wytknąć mu pewnych błędów. Poprosił, abyś również brała udział w tej współpracy. Stwierdziłem, że to świetny pomysł. Będziesz mogła o wiele więcej się nauczyć i z bliska zobaczyć jak to wygląda. Dina, nie możemy sobie pozwolić na stratę takiego klienta.
- Rozumiem. - skronie zaczęły mi pulsować. Z każdą kolejną sekundą byłam co raz bardziej wściekła. Cholerny paryski cwaniak z twarzą niewiniątka! Wszystko musiało być tak, jak on tego chciał! Jeszcze będzie żałował, że poprosił o współpracę ze mną. Pierwsze co zrobię to wyrzucę jego cudowne białe NIKE z diamencikami przez okno. A następnie spalę wszystkie skarpetki w kratkę. Jeszcze będzie mnie błagał o litość!
Best Of You Sports 💪
hahaha staram się sobie wyobrazić jego stylówkę, ale nijak mi to wychodzi. Diamenty na butach? no way! ale wracając jednak do rozdziału, to biedna Dina zawału kiedyś dostanie jak tak ciśnienie będzie jej skakać. I to jeszcze przez piłkarza. A na dokładkę dochodzą głupie domysły współpracowników, jak i samego Federico. Czyżby mężczyzna poczuł się zazdrosny o tajemniczego wielbiciela?
OdpowiedzUsuńDiamentowe buciki? Skarpetki w kratkę? O nie, na stos z nimi! Jak tak w ogóle można? Ja rozumiem, że każdy nosi co chce, no ale to jest modowa zbrodnia.
OdpowiedzUsuńNo dobra, ale może dość o totalnym braku stylu naszego szanownego kolegi piłkarza. Tym zajmie się Dina. Oj, czuję, że ciężka praca przed nią. Pewnie będzie musiała wywalić całą szafę Kyliana. Mnie to ogólnie ciekawi, że facetów zazwyczaj ubierają kobiety, bo oni sami w ogóle nie mają wyczucia stylu.
W tym rozdziale Kylian z jednej strony mnie zaskoczył. Ale tylko przez moment, bo potem miałam takie, kurczę, mogłam to przewidzieć. Przecież już wcześniej było widać, że Dina w jakiś sposób zrobiła na nim wrażenie. Może i oficjalnie chodzi tylko o zmianę wizerunku, fakt, że nie traktuje go jak gwiazdę. Ale myślę też, że kobieta w jakiś sposób oddziaływuje na podświadomość piłkarza. Gdyby było inaczej, to nie obdarowywałby ją bukietami róż i nie kokietował.
Zupełnie za to nie dziwię się Dinie, że irytuje ją zachowanie Kyliana. W końcu obiecała sobie, że wszystko osiągnie własnymi rękoma. A jak tylko ludzie dowiedzą się, że została asystentką w sprawie Kyliana, to na pewno od razu zaczną plotkować. I wszyscy dojdą do wniosku, że za sukces Diny odpowiada nazwisko.
Ale rację ma też Frederico. Bo gdyby Kylian nie wywarł na Dinie chociaż małego wrażenia, to nie zatrzymałaby tych kwiatów. Więc jednak gdzieś, w jej podświadomości zostało zasiane ziarenko uczucia. I coś czuję, że to ziarenko będzie kwitnąć ;) Szczególnie, że Kylian to przebiegłe stworzenie i nic nie powstrzyma go od osiągnięcia sukcesu.
Ode mnie to tyle. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, a w wolnej chwili zapraszam na prolog Touch the sky
Pozdrawiam
Violin
Święta <3 Aż mnie naszło na słuchanie świątecznych piosenek hahaha :D
OdpowiedzUsuńDina mogła trochę odetchnąć w pracy ze względu na udział Realu w Klubowych Mistrzostwach Świata. Niemniej, skrupulatnie wypełniała swoje obowiązki oddając się refleksji na temat świąt :) Świąt, które teraz dzieliła na dwa razy ze względu na rozwód rodziców. Dla niej ich magia straciła na wartości, ale może pewnego dnia ulegnie to zmianie, kto wie :) Dzięki swoim koleżankom oderwała się również od problemów i mogła w spokoju świętować swoje urodziny :) Na pewno się jej to przydało zwłaszcza po dociekliwym ojcu, który za wszelką cenę pragnął poznać nazwisko adresata tych pięknych kwiatów. Ech, troska o córkę też ma jednak swoją granicę ^^
Spokojny dzień w pracy jednak nie był aż tak spokojny ze względu na wizytę niespodziewanego gościa. Beatriz prawie padła na zawał, ale na szczęście zdołała poinformować Dinę o tym, kto zaszczycił ich progi ^^ Sam Kylian! ^^ Dina się nam troszeczkę zdenerwowała i pognała stawić mu czoła, czy okazji przedstawiając swoje racje. Niech Kylian sobie zapamięta, że z tą kobietą to lepiej nie zadzierać hahaha :D W sumie już się o tym przekonał, gdy bez żadnych skrupułów, otwarcie skrytykowała jego ubiór :D Buty z diamencikami, serio Kylian? :D Nie ma uproś, Dina już na pewno coś z tym zrobi hahaha :D
Kylian się uparł, żeby to właśnie dziewczyna została jego agentem od wizerunku... Czy on na pewno wie, na co się pisze? :D Dina musiała wywrzeć na nim ogromne wrażenie, skoro tak zabiega o jej uwagę ^^ Ale niech nie przegina, bo Dina chce dotrzeć do wszystkiego sama, bez żadnych pleców, a jego wizyta i zostawiony na jej biurku bukiet kwiatów zaowocował nieprzychylnym spojrzeniem Beatriz. Dina miała prawo poczuć się wściekła i zirytowana, jednak kwiatów nie wyrzuciła ^^
Nie dziwię się jej też, że wkurzyły ją komentarze Federico. W końcu nie są parą, i nie mają siebie na wyłączność, a on zachowuje się jak zazdrosny partner. Jego dociekania wyprowadziły Dinę z równowagi i wyszła z pokoju, żeby się uspokoić. Z tym że nie do końca się jej to udało przez telefon Oscara. No proszę, to się Kylian postarał ^^ Rozumiem, że jest zbyt ważnym klientem, żeby mógł pójść w odstawkę, więc Dina oficjalnie została włączona do zespołu ^^ Jak widać pan Mbappe osiągnął swój cel... Tylko żeby później tego nie żałował ^^ Dina już szykuje atak na jego garderobę hahaha :D Już zacieram ręce na ich współpracę ^^
<3333
Dina liczyła na kilka spokojnych dni w pracy, które pozostały do Świat Bożego Narodzenia. Niestety coś bardzo szybko pokrzyżowało jej plany, a raczej ktoś, kto na dodatek jest bardzo na bakier z modą i wyczuciem stylu. 😁
OdpowiedzUsuńButy z diamentami, naprawdę??? 😂😂
Nie zazdroszczę Dinie przeprawy z garderobą Kyliana. Przecież tam niemal wszystko będzie do poprawy. W dodatku ona nie ma najmniejszej ochoty na podjęcie się tego zadania, do którego podstępem została zmuszona przez piłkarza.
Kylian nieźle to wszystko sobie wymyślił. Wyraźnie ma ochotę na bliższe poznanie Diny i robi wszystko, aby osiągnąć swój cel. Ku wściekłości Diny. Jak najbardziej ją jednak rozumiem. Dziewczyna chce coś osiągnąć swoją ciężką pracą i udowodnić, że nie zdobyła niczego za darmo. Tymczasem jej relacje z Kylianem przez jego zachowanie już wzbudziły podejrzenia choćby u Beatriz. Dodając do tego nadopiekuńczego ojca starającego się kontrolować każdy aspekt życia Diny i zazdrosnego Federico, który choć się tego wypiera. Zaczyna się chyba obawiać konkurencji, stąd jego reakcja na kolejny otrzymany przez Dinę bukiet kwiatów. Dziewczyna naprawdę ma przechlapane.
Dlatego pan Mbappe powinien się strzec, bo gniew Diny go na pewno nie ominie. Ja już nie mogę się doczekać ich współpracy. Na pewno będzie ciekawie. 😊