Po stadionie Parc des Princes rozległy się pierwsze takty hymnu Ligi Mistrzów. Na trybunach wrzawa stała się głośniejsza. Granatowo czerwone flagi powiewały nad głowami podekscytowanych kibiców, a w niektórych miejscach wystrzeliły głośne race. Trybuna ultrasów została spowita przez dymiącą mgłę. Najlepsze rozgrywki na świecie wchodziły właśnie w decydującą fazę co można było odczuć na własnej skórze. A raczej na gęsiej skórze, która mimowolnie pojawiała się u zagorzałych kibiców piłki nożnej.
Starcie PSG z Manchesterem United było jednym z najciekawszych meczy w owej fazie. Jeden mały błąd mógł przesądzić o wypadnięciu za burtę. Co ja tu robiłam? Obiecałam młodszemu z braci, że wybiorę się z nim na randkę. Na miejsce tego wiekopomnego wydarzenia Ethan wybrał stadion oraz mecz Ligi Mistrzów. W sumie mogłam się domyślić.
- Masz ochotę na coś do picia?
- Na razie dziękuję. - odmówiłam grzecznie. - Prawdziwy z Ciebie dżentelmen. - pochwaliłam dwunastolatka.
- Się wie! - poprawił swoje urocze włosy.
- Jesteście do siebie bardzo podobni. - uśmiechnęłam się szerzej przyglądając chłopcu. - Te same miny, gesty ... macie z Kylianem bardzo dobry kontakt, prawda? Spędzasz w jego domu mnóstwo czasu. I nie tylko.
- Ugh, o ile się nie mądrzy. - skrzywił się buntowniczo.
- Jesteś jego młodszym braciszkiem, więc to normalne. Opiekuje się Tobą. Zresztą, zauważyłam że jesteś jego oczkiem w głowie. - dodałam. Zostałam dłużej w Paryżu, aby jeszcze raz przejrzeć propozycje reklamowe. Doinformowałam się przy okazji o wszystkich poprzednich. Zauważyłam, że Ethan dość często towarzyszył starszemu bratu na galach oraz prezentacjach. To, co mnie najbardziej rozczuliło, było historią słynnej cieszynki Mbappé. To Ethan był jej pomysłodawcą, co Kylian na każdym kroku podkreślał. W głębi serca poczułam zazdrość o ich braterską relację. Coś, czego ja nigdy nie mogłam zaznać. Mimowolnie dotknęłam zawieszki przy mojej bransoletce.
- Nie wziął mnie na przyjęcie do Neya. - oburzył się chłopiec.
- Tylko byś się nudził. - zauważyłam rozbawiona. Kątem oka dostrzegłam postać wchodzącą do strefy VIP. Bez problemu rozpoznałam cudaczną Rafaelę robiącą wokół siebie zamieszanie. Zmarszczyłam brwi zastanawiając się dlaczego ludzie wokół niej skaczą. - Ethan, znasz tą kobietę?
- To siostra Neya. - wzruszył ramionami.
- To jego siostra? - wydukałam. Zmierzyłam Brazylijkę uważnym spojrzeniem. Jedno było pewne, ich gust dotyczący mody był dziedziczny. Nie ważne jak, ważne aby zwrócić na siebie uwagę. - W sobotę była blondynką ... chyba. - oderwałam od niej wzrok. Wolałam się skupić na zieleni murawy.
- Mogłabyś się jej pozbyć?
- Słucham? - zerknęłam na Ethana.
- Chciałaby być dziewczyną Kyliana, a wcale go nie kocha. Nie ufam jej, a po za tym jest głupia i zawsze mnie przegania. - mruknął.
- Niech tylko spróbuje Cię przegonić przy mnie. - pacnęłam go w nosek co wywołało uśmiech na twarzy dwunastolatka. - Ale to Twój brat powinien wybrać towarzystwo dla siebie oraz dziewczynę. Nie możemy się wtrącać.
- Aż tak zepsutego gustu to on nie ma. Wprost przeciwnie. - uśmiechnął się cwaniacko pod nosem. Pokręciłam głową, po czym skupiłam się rozgrywanym przed moimi oczami meczu.
Całe spotkanie zakończyło się dwubramkową przewagą PSG. Kylian wpisał się na listę strzelców co niesamowicie ucieszyło Ethana jak i fanów paryskiego klubu. Dostrzegłam jego zadowolenie gdy kierował się do szatni dziękując swoim sympatykom za doping. Sama skorzystałam z zaproszenia jego młodszego brata udając się wraz z nim na szklankę soku pomarańczowego. Oczekiwanie na gwiazdora PSG umiliła nam wspólna rozmowa, która była niezwykle interesująca.
Kątem oka dostrzegłam dwójkę dzieci niecierpliwie spoglądającą w stronę szklanych drzwi. Ethan wyjaśnił mi iż co tydzień można wygrać kilkuminutowe spotkanie z dowolnym piłkarzem. Byłam święcie przekonana iż to Mbappé był dzisiejszym wyborem. Chłopiec, nerwowo bawiący się swoimi palcami, nie bez przyczyny miał jego koszulkę na sobie. Z kolei jego młodsza siostra skakała obok radośnie.
- Mbappé! - zawołała gdy szklane drzwi się rozsunęły. Podbiegła do szeroko uśmiechniętego piłkarza przybijając z nim "piątkę". Zaśmiałam się pod nosem przyglądając całej scenie. Chłopiec był bardziej nieśmiały bądź po prostu onieśmielony spotkaniem ze swoim idolem. Kylian zamienił z nim kilka słów, po czym złożył autograf z dedykacją na jego koszulce. Na koniec objął chłopca do wspólnego zdjęcia. Przez cały czas uśmiech nie schodził z jego twarzy, jakby frajdę sprawiała mu ta chwila.
- Pasuje idealnie do roli idola, prawda? - usłyszałam nad sobą kobiecy głos. Zaskoczona uniosłam wzrok na elegancką kobietę. - Delphine Verheyden. - wyciągnęła ku mnie dłoń.
- Dina Mijatović.
- Real Madryt wysłał ślicznotkę. Jestem pod wrażeniem. - usiadła na miejscu, które przed wyjściem do łazienki zajmował Ethan. - Takie sztuczki na niego nie zadziałają. Wprost przeciwnie.
- Przepraszam, ale nie bardzo rozumiem ...
- Nie jesteś głupia i doskonale mnie rozumiesz. - nachyliła się ku mnie ze stanowczą miną. - Ja również chcę wyciągnąć go z PSG i umieścić w Madrycie. Jednak nie pozwolę, aby miłosne rozczarowanie stanęło nam wszystkim na drodze.
- Pani Delphine, ja mu tylko pomagam w wizerunku.
- I nikt z klubu nie prosił Cię o jakąkolwiek interwencję? - przymrużyła swoje powieki. Poczułam zimny dreszcz przepływający po moim kręgosłupie. Zrozumiałam, że z tą kobietą nie było żartów. - Tak myślałam. - westchnęła gdy "odpowiedziałam" jej milczeniem. - Dostał propozycję przedłużenia kontraktu na sześć lat. 30 milionów euro netto za sezon. - dodała. Moje oczy błyskawicznie się rozszerzyły. - Obydwie doskonale wiemy, że gdy to podpisze, zostanie tu dosłownie udupiony.
- Co pani na to? - odchrząknęłam. - Kim właściwie ...
- Jestem jego prawniczką. Mam mu pomóc w kwestii nowych umów oraz transferów. Z naciskiem na to drugie choć nie powiedział mi tego wprost. - zerknęła na Kyliana, który dyskutował właśnie z ojcem swoich małych fanów. - Gdyby był w Realu, wygrałby już Złotą Piłkę. Powiedziałam mu to po gali.
- A on?
- Sama się dowiedz. - kąciki jej ust lekko się uniosły. - Kylian jest dla mnie jak syn. Dlatego jeśli w jakimkolwiek stopniu go oszukujesz, odejdź.
- My tylko współpracujemy razem. Pomagam mu na jego własne widzi mi się. - wyjaśniłam jednak kobieta odpowiedziała mi milczeniem. - Ma pani rację. Florentino Perez poprosił mnie, abym nadstawiła uszy na jakąkolwiek wzmiankę o Realu Madryt. Nie mam zamiaru go uwieść, aby zgodził się na transfer. Nigdy bym się na takie coś nie zgodziła! Zresztą, ojciec by mnie zabił. - mruknęłam. - Dlaczego więc powiedziała mi pani o nowej umowie?
- Jedynie to możesz przekazać Florentino. On już będzie wiedział co z tym zrobić. - wstała ze swojego miejsca.
- Miałam napomknąć Kylianowi o Hazardzie. - rzuciłam. Kobieta wbiła we mnie zaciekawiony wzrok. - To już raczej pewne że zostanie on piłkarzem Realu Madryt. Jak mam to jednak zrobić, aby nie wyszło podejrzanie? - westchnęłam.
- Ja mu powiem. Powiedzmy, że wiem to z pewnego źródła.
- Dziękuję.
- Twój ojciec to Predrag Mijatović? - spytała, na co kiwnęłam głową. - Więc doskonale wiesz, że dla piłkarza z topu najważniejszą rzeczą jest posiadanie wokół siebie szczerych osób. Nie fałszywych przyjaciół czy ludzi, którzy chcą go wykorzystać. Pamiętaj więc o tym. Miło było Cię poznać.
- Wzajemnie.
Starcie PSG z Manchesterem United było jednym z najciekawszych meczy w owej fazie. Jeden mały błąd mógł przesądzić o wypadnięciu za burtę. Co ja tu robiłam? Obiecałam młodszemu z braci, że wybiorę się z nim na randkę. Na miejsce tego wiekopomnego wydarzenia Ethan wybrał stadion oraz mecz Ligi Mistrzów. W sumie mogłam się domyślić.
- Masz ochotę na coś do picia?
- Na razie dziękuję. - odmówiłam grzecznie. - Prawdziwy z Ciebie dżentelmen. - pochwaliłam dwunastolatka.
- Się wie! - poprawił swoje urocze włosy.
- Jesteście do siebie bardzo podobni. - uśmiechnęłam się szerzej przyglądając chłopcu. - Te same miny, gesty ... macie z Kylianem bardzo dobry kontakt, prawda? Spędzasz w jego domu mnóstwo czasu. I nie tylko.
- Ugh, o ile się nie mądrzy. - skrzywił się buntowniczo.
- Jesteś jego młodszym braciszkiem, więc to normalne. Opiekuje się Tobą. Zresztą, zauważyłam że jesteś jego oczkiem w głowie. - dodałam. Zostałam dłużej w Paryżu, aby jeszcze raz przejrzeć propozycje reklamowe. Doinformowałam się przy okazji o wszystkich poprzednich. Zauważyłam, że Ethan dość często towarzyszył starszemu bratu na galach oraz prezentacjach. To, co mnie najbardziej rozczuliło, było historią słynnej cieszynki Mbappé. To Ethan był jej pomysłodawcą, co Kylian na każdym kroku podkreślał. W głębi serca poczułam zazdrość o ich braterską relację. Coś, czego ja nigdy nie mogłam zaznać. Mimowolnie dotknęłam zawieszki przy mojej bransoletce.
- Nie wziął mnie na przyjęcie do Neya. - oburzył się chłopiec.
- Tylko byś się nudził. - zauważyłam rozbawiona. Kątem oka dostrzegłam postać wchodzącą do strefy VIP. Bez problemu rozpoznałam cudaczną Rafaelę robiącą wokół siebie zamieszanie. Zmarszczyłam brwi zastanawiając się dlaczego ludzie wokół niej skaczą. - Ethan, znasz tą kobietę?
- To siostra Neya. - wzruszył ramionami.
- To jego siostra? - wydukałam. Zmierzyłam Brazylijkę uważnym spojrzeniem. Jedno było pewne, ich gust dotyczący mody był dziedziczny. Nie ważne jak, ważne aby zwrócić na siebie uwagę. - W sobotę była blondynką ... chyba. - oderwałam od niej wzrok. Wolałam się skupić na zieleni murawy.
- Mogłabyś się jej pozbyć?
- Słucham? - zerknęłam na Ethana.
- Chciałaby być dziewczyną Kyliana, a wcale go nie kocha. Nie ufam jej, a po za tym jest głupia i zawsze mnie przegania. - mruknął.
- Niech tylko spróbuje Cię przegonić przy mnie. - pacnęłam go w nosek co wywołało uśmiech na twarzy dwunastolatka. - Ale to Twój brat powinien wybrać towarzystwo dla siebie oraz dziewczynę. Nie możemy się wtrącać.
- Aż tak zepsutego gustu to on nie ma. Wprost przeciwnie. - uśmiechnął się cwaniacko pod nosem. Pokręciłam głową, po czym skupiłam się rozgrywanym przed moimi oczami meczu.
Całe spotkanie zakończyło się dwubramkową przewagą PSG. Kylian wpisał się na listę strzelców co niesamowicie ucieszyło Ethana jak i fanów paryskiego klubu. Dostrzegłam jego zadowolenie gdy kierował się do szatni dziękując swoim sympatykom za doping. Sama skorzystałam z zaproszenia jego młodszego brata udając się wraz z nim na szklankę soku pomarańczowego. Oczekiwanie na gwiazdora PSG umiliła nam wspólna rozmowa, która była niezwykle interesująca.
Kątem oka dostrzegłam dwójkę dzieci niecierpliwie spoglądającą w stronę szklanych drzwi. Ethan wyjaśnił mi iż co tydzień można wygrać kilkuminutowe spotkanie z dowolnym piłkarzem. Byłam święcie przekonana iż to Mbappé był dzisiejszym wyborem. Chłopiec, nerwowo bawiący się swoimi palcami, nie bez przyczyny miał jego koszulkę na sobie. Z kolei jego młodsza siostra skakała obok radośnie.
- Mbappé! - zawołała gdy szklane drzwi się rozsunęły. Podbiegła do szeroko uśmiechniętego piłkarza przybijając z nim "piątkę". Zaśmiałam się pod nosem przyglądając całej scenie. Chłopiec był bardziej nieśmiały bądź po prostu onieśmielony spotkaniem ze swoim idolem. Kylian zamienił z nim kilka słów, po czym złożył autograf z dedykacją na jego koszulce. Na koniec objął chłopca do wspólnego zdjęcia. Przez cały czas uśmiech nie schodził z jego twarzy, jakby frajdę sprawiała mu ta chwila.
- Pasuje idealnie do roli idola, prawda? - usłyszałam nad sobą kobiecy głos. Zaskoczona uniosłam wzrok na elegancką kobietę. - Delphine Verheyden. - wyciągnęła ku mnie dłoń.
- Dina Mijatović.
- Real Madryt wysłał ślicznotkę. Jestem pod wrażeniem. - usiadła na miejscu, które przed wyjściem do łazienki zajmował Ethan. - Takie sztuczki na niego nie zadziałają. Wprost przeciwnie.
- Przepraszam, ale nie bardzo rozumiem ...
- Nie jesteś głupia i doskonale mnie rozumiesz. - nachyliła się ku mnie ze stanowczą miną. - Ja również chcę wyciągnąć go z PSG i umieścić w Madrycie. Jednak nie pozwolę, aby miłosne rozczarowanie stanęło nam wszystkim na drodze.
- Pani Delphine, ja mu tylko pomagam w wizerunku.
- I nikt z klubu nie prosił Cię o jakąkolwiek interwencję? - przymrużyła swoje powieki. Poczułam zimny dreszcz przepływający po moim kręgosłupie. Zrozumiałam, że z tą kobietą nie było żartów. - Tak myślałam. - westchnęła gdy "odpowiedziałam" jej milczeniem. - Dostał propozycję przedłużenia kontraktu na sześć lat. 30 milionów euro netto za sezon. - dodała. Moje oczy błyskawicznie się rozszerzyły. - Obydwie doskonale wiemy, że gdy to podpisze, zostanie tu dosłownie udupiony.
- Co pani na to? - odchrząknęłam. - Kim właściwie ...
- Jestem jego prawniczką. Mam mu pomóc w kwestii nowych umów oraz transferów. Z naciskiem na to drugie choć nie powiedział mi tego wprost. - zerknęła na Kyliana, który dyskutował właśnie z ojcem swoich małych fanów. - Gdyby był w Realu, wygrałby już Złotą Piłkę. Powiedziałam mu to po gali.
- A on?
- Sama się dowiedz. - kąciki jej ust lekko się uniosły. - Kylian jest dla mnie jak syn. Dlatego jeśli w jakimkolwiek stopniu go oszukujesz, odejdź.
- My tylko współpracujemy razem. Pomagam mu na jego własne widzi mi się. - wyjaśniłam jednak kobieta odpowiedziała mi milczeniem. - Ma pani rację. Florentino Perez poprosił mnie, abym nadstawiła uszy na jakąkolwiek wzmiankę o Realu Madryt. Nie mam zamiaru go uwieść, aby zgodził się na transfer. Nigdy bym się na takie coś nie zgodziła! Zresztą, ojciec by mnie zabił. - mruknęłam. - Dlaczego więc powiedziała mi pani o nowej umowie?
- Jedynie to możesz przekazać Florentino. On już będzie wiedział co z tym zrobić. - wstała ze swojego miejsca.
- Miałam napomknąć Kylianowi o Hazardzie. - rzuciłam. Kobieta wbiła we mnie zaciekawiony wzrok. - To już raczej pewne że zostanie on piłkarzem Realu Madryt. Jak mam to jednak zrobić, aby nie wyszło podejrzanie? - westchnęłam.
- Ja mu powiem. Powiedzmy, że wiem to z pewnego źródła.
- Dziękuję.
- Twój ojciec to Predrag Mijatović? - spytała, na co kiwnęłam głową. - Więc doskonale wiesz, że dla piłkarza z topu najważniejszą rzeczą jest posiadanie wokół siebie szczerych osób. Nie fałszywych przyjaciół czy ludzi, którzy chcą go wykorzystać. Pamiętaj więc o tym. Miło było Cię poznać.
- Wzajemnie.
*
Wideorozmowa z samym Florentino Perezem jeszcze miesiąc temu byłaby dla mnie abstrakcją bądź po prostu żartem. Dziś jednak wpatrywałam się w jego skupioną twarz na ekranie mojego telefonu i zdawałam relację z rozmowy z panią Delphine. Przez jej słowa dość długo nie mogłam zasnąć. Cały czas biłam się z myślami przekręcając z boku na bok. Od samego początku nie podobała mi się moja rola w tym wszystkim. Z czasem polubiłam Kyliana i nie chciałam, aby wątpił w szczerość moich słów czy czynów. W końcu nie wyrzuciłam pół jego szafy dla żartu bądź interesu. Zrobiłam to z dobrego serca! Od tamtego czasu przestał wyglądać śmiesznie. Złapałam się nawet na myśli, że jako jeden z nielicznych mężczyzn na świecie wyglądał lepiej w sportowych rzeczach niż w garniturze. Niepotrzebnie jednak palnęłam że ma seksowny tyłek w dresach.
- Delphine Verheyden. - Perez zacmokał z aprobatą. - To będzie sama przyjemność prowadzić z nią interesy. Mbappé nie zatrudnił jej bez powodu. I bez tej prestiżowej prawniczki otrzymałby ogromną sumę za podpisanie nowego kontraktu. Tu chodzi o coś większego.
- Sama przyznała, że chce go wyciągnąć z PSG.
- Uwierz mi, lepiej mieć tą kobietę po swojej stronie.
- Traktuje swoich klientów bardzo osobiście. Chce dla nich jak najlepiej. - przyznałam zamyślając się. Chciałabym być w przyszłości taką agentką jak pani Verheyden. Silną i świadomą swojej wiedzy oraz umiejętności. Potrafiąca stawić czoła takiej osobistości jak Nasser Al-Khelaifi, który był prezesem paryskiego klubu. A co najważniejsze, potrafiącą przewidzieć ruch przeciwnika. Bez problemu mnie przejrzała. - Powie mu o Edenie.
- Świetnie. Skoro ją zatrudnił to znaczy że jej bezgranicznie ufa. Mówiłam Ci Dino, że idealnie sobie poradzisz. Wybrałaś doskonały moment i dowiedziałaś się bardzo ważnych rzeczy. - posłał mi pełne zadowolenia spojrzenie.
- Ona sama do mnie przyszła. - westchnęłam.
- Nie zrobiła tego bez powodu. - zauważył. Nie odpowiedziałam mu ponieważ usłyszałam pukanie do drzwi. Taktownie pożegnałam się z prezesem i zakończyłam połączenie. Instynktownie poprawiłam swoje włosy i nacisnęłam klamkę.
- Sądzisz, że nikt Cię nie rozpozna w tej czapce?
- Nikt mnie nie zaczepił. - Mbappé błysnął swoimi zębami.
- Miałeś nie odwiedzać mnie w hotelu. - wpuściłam go łaskawie do środka. - To wprost nie możliwe, aby nikt Cię nie zauważył. Pomyślą, że mamy schadzki, a nie daj Boże pojawi się to w prasie. - z zażenowaniem zerknęłam na swoją koszulkę z nadrukowanymi minionkiem, która była prezentem od Emy. W tym momencie wyszłam przed nim na największą hipokrytkę.
- Co to był w ogóle był za pomysł, abyś wynajmowała pokój w hotelu? - przyjrzał się nieszczęsnej koszulce i pokręcił z politowaniem głową. - Jakbyś nie mogła przenocować w moim domu. Przecież nie wepchałbym Ci się do łóżka. - usiadł wygodnie na kanapie. - Nawet przyzwoitkę bym Ci załatwił. Gisele na pewno się zgodzi.
- Nie ma takiej potrzeby. - usiadłam obok niego.
- Ale będę Cię potrzebował. - zauważył. Spojrzałam na niego zdezorientowana nie bardzo rozumiejąc o czym mówi. Niepewnie wzięłam do ręki teczkę z papierami, którą mi osobiście podał. - To wszystko wstępne. Chciałbym jednak poznać Twoje zdanie. Parę miesięcy temu zrodził się w mojej głowie pewien pomysł. Właściwie to zainspirowałem się współpracą przy remoncie szkoły. Chciałbym założyć fundację dla dzieciaków.
- Inspired by KM. - opuszkami palców dotknęłam dużych liter.
- Co myślisz o tej nazwie? Nie jest zbyt egoistyczna?
- Niby dlaczego? - uśmiechnęłam się pod nosem. - Jeśli dzięki Tobie choć parę dzieci zmotywuje się, aby podążać za swoimi marzeniami, to chyba będziesz mógł to nazwać sukcesem, prawda? One potrzebują wzorca. Dostrzegłam wczoraj ich wzrok wbity w Twoją osobę. Nie zepsuj tego. - poprosiłam.
- Na pierwszej stronie są pomysły na obozy. - wyciągnął z teczki kartkę. Ze zgrozą dostrzegłam małą czcionkę. Nerwowo zagryzłam wargę. - Przejrzyj i powiedz co o tym sądzisz.
- Po prostu mi to zostaw. - chwyciłam ją niepewnie w swoje dłonie. Przymrużyłam lekko oczy chcąc cokolwiek dostrzec. Było to jednak dość trudne bez soczewek, które przez przypadek strąciłam do umywalki. - Obiecuje, że wszystko na spokojnie przeczytam i wystawię swoją opinię. Choć jestem pewna, że jest to bardzo dobry pomysł.
- Dina. - jęknął. - Nie jestem w Urzędzie. Chociaż zerknij.
- Przecież mówię, że to dobry pomysł. - mruknęłam wpatrując się w zlepek kilku liter. Chciałam cokolwiek dostrzec jednak były to pojedyncze słowa. Czułam na sobie uważny męski wzrok, który wszystko utrudniał. - Bardzo .... interesujący. - odchrząknęłam. W głowie szukałam pomysłu na zmianę tematu. Faceta tylko w jeden sposób można było odwieść od myślenia, ale nie miałam nawet zamiaru wykorzystywać kobiecych sztuczek!
- A podpunkt trzeci?
- Również.
- Dina, tu nie ma podpunktu trzeciego. - zamarłam na te słowa. - Nie widzisz liter, prawda?
- Bardzo śmieszne. - mruknęłam zawstydzona.
- Przecież się nie śmieje. - oburzył się. - Czemu po prostu nie założysz soczewek, tylko męczysz niepotrzebnie oczy?
- Przepadły w umywalce.
- Więc dlaczego nie powiedziałaś, że bez nich nie widzisz?
- Bo nie ma czym się chwalić. - warknęłam.
- Ile Ty masz lat, panno idealna? - fuknął na mnie surowo. - Dlaczego nie masz przy sobie okularów? - spojrzałam na niego niepewnie, a następnie na torebkę leżącą na fotelu. Kylian uniósł oczy ku górze, po czym wstał ciężko i zaczął w niej grzebać. - Jak dziecko. A mówiłaś, że to ja się tak zachowuje. - mruczał pod nosem.
- Nie lubię ich nosić. Wyglądam okropnie. - poskarżyłam się. - Nawet nie wiesz co musiałam przejść w szkole przez swoją wadę.
- Mówisz to synowi imigrantów. - podał mi moją własność. Niepewnie wsunęłam okulary na nos i spuściłam głowę, aby na mnie nie patrzył. Zlepek liter od razu nabrał większego sensu. Owszem, byłam uparta i może bez powodu się zawstydzałam, ale przecież każdy z nas miał w sobie coś, co wprawia go w zakłopotanie i za wszelką cenę próbuje to ukryć. Zanim się zorientowałam poczułam palce na swojej brodzie. Kylian delikatnym ruchem uniósł moją głowę i posłał mi uśmiech. - Nigdy nie zrozumiem kobiet. Wyglądasz uroczo.
- Żartuj sobie dalej! - fuknęłam.
- Mam to przeliterować, aby Twoja tleniona główka zrozumiała, że nie masz się czego wstydzić? Jesteś piękna nawet w okularach. - wyznał. Poczułam jak po moim ciele rozprzestrzenia się przyjemne ciepło. Dziwne łaskotanie pobudziło się w moim podbrzuszu. Swoimi słowami wywołał we mnie nieznane dotąd odczucia, które na przemian mnie przerażały, jak i wprawiały w dziwne poczucie szczęścia. Hormony! Błyskawicznie oprzytomniałam.
- Że niby jaka tleniona?!
***
Okularnica ^^