Zazwyczaj po wspólnie spędzonej nocy z Federico, o ile tak można było nazwać kilkuminutową przyjemność, zasypialiśmy bez słowa po przeciwległych stronach. A gdy tylko próbował on zająć choć skrawek "mojego terytorium", bez zbędnych wyrzutów sumienia obdarzałam go kopniakiem. Ceniłam swoją niezależność. Nawet jeśli tyczyło się to mojej strefy komfortu. Z Kylianem było inaczej. Owszem, zesztywniałam gdy mnie objął. Jego ciepłe ciało wtulone w moje plecy było dla mnie czymś nowym. Do tej pory uważałam iż taki sposób spania jest kompletnie niewygodny. Myliłam się. Z uśmiechem splotłam palce naszych dłoni ze sobą. Jeszcze pół roku temu takie odczucia skwitowałabym ironicznymi słowami "rzygam tęczą". Dziś już wiedziałam, iż dzielenie łóżka z mężczyzną niekoniecznie musiało mieć związek z seksem. Same czułe pocałunki były wystarczające. Pomiędzy nami nie padły żadne poważne słowa, lecz na tą chwilę ich nie potrzebowaliśmy. Choć już sam poranek był dla mnie rozczarowujący. Zaraz po przebudzeniu okazało się iż jestem sama w wielkim łóżku. Między palce chwyciłam kartkę, która leżała na poduszce przesiąkniętej perfumami Kyliana.
Jestem z ojcem u fizjoterapeuty, powinniśmy wrócić wczesnym popołudniem. Nie miałem serca Cię budzić. Później porozmawiamy :)
K.M
Westchnęłam przeczesując swoje potargane włosy. Zsunęłam bose stopy na podłogę. Mój organizm potrzebował porannej dawki kofeiny. Jednak zanim mogłam dostąpić zaszczytu umoczenia ust w tym jakże życiodajnym napoju Bogów, musiałam okiełznać swój wizerunek. Byłam święcie przekonana, że Gisele od rana króluje w kuchni, więc nie mogłam dać jej powodu do podejrzliwych teorii. Wzięłam więc szybki prysznic, którzy orzeźwił moje ciało. Włosy związałam w wysokiego kucyka, a na twarz nałożyłam jedynie krem. Podczas jednej z naszych rozmów, Kylian zapytał mnie dlaczego kobiety tracą czas na robienie makijażu gdy przebywają w domu. Z początku uznałam te słowa za seksistowski komentarz. Francuz dość szybko wyprowadził mnie z błędu. Mówił o naturalności, której nie powinnyśmy się wstydzić. Dodał iż w moim przypadku nie widzi żadnej różnicy, co oczywiście było kompletną bzdurą. Cieszyło mnie jednak, że akceptował mnie taką, jaką jestem. Ze wszystkimi niedoskonałościami, które były częścią mnie.
- Dzień dobry. - przekroczyłam próg kuchni. Gisele uniosła głowę znad krojenia pomidorów, posyłając mi swój sympatyczny uśmiech. - Mogę skorzystać z ekspresu do kawy? - wskazałam na urządzenie.
- Dziecko, Ty na prawdę mnie o to pytasz? - zaśmiała się.
- Nie chcę przeszkadzać.
- Może razem wypijemy kawę? Oczywiście, jeśli masz ochotę mi potowarzyszyć. - zaproponowała. Z chęcią się zgodziłam, siadając na barowym stołku. Z uwagą obserwowałam kobietę, która przygotowywała dla nas dwie filiżanki. - Kylian wyglądał dziś jak nowonarodzony. - rzuciła stojąc do mnie tyłem. Byłam przekonana, iż na jej ustach błąkał się uśmieszek. Poczułam gorąc wpływający na moje policzki. - Rozpierała go energia.
- Cóż ... to chyba dobrze. - odchrząknęłam.
- Owszem. Wczoraj spoglądał zniesmaczony na kule, a dzisiaj pomykał na nich z uśmiechem na ustach. Twoje towarzystwo bardzo dobrze na niego wpływa. - posłała mi pełen aluzji uśmiech, wsypując w międzyczasie cukier do swojej filiżanki. - Powinien jednak odpoczywać. Dla niego to oczywiście trudne. Od małego nie potrafił usiedzieć na tyłku.
- Długo go pani zna?
- Mów mi Gisele. - podsunęła mi talerzyk z ciastkami. - Od niemowlęcia. Byłam sąsiadką jego rodziców w Bondy. Dość często pomagałam Fayzie w opiece nad chłopcami. Nie mieliśmy z mężem dzieci, a gdy i jego zabrakło, Kylian zaproponował, abym pomogła mu w jego nowym domu. Nigdy nie nazwał mnie gosposią, ale to oczywiste, że nią jestem. - zachichotała. - Mam na niego oko, dzięki czemu Fayza śpi spokojnie.
- Nadal pani ... to znaczy ... nadal mieszkasz w Bondy?
- Bondy mi nie straszne. - machnęła ręką.
- Kylian mówił, że jest tam niebezpiecznie. - upiłam łyk kawy. - Nie chciał, abym była obecna podczas otwarcia szkoły. Twierdził, że to nie jest miejsce dla mnie.
- Nigdy nie zrozumiesz takich miejsc jeśli się w nich nie wychowasz. Nie potrafiłabyś się obronić. Wyróżniałabyś się z tłumu, będąc łatwym celem dla niebezpiecznych ludzi. Różne typy tam się kręcą i Kylian o tym doskonale wie. Co innego gdybyś była cały czas przy nim, co w tamtym momencie było niemożliwe.
- A czy on jest tam bezpieczny?
- Owszem. To człowiek stamtąd i nigdy się tego nie wstydził. - uśmiechnęła się. - Nawet największe zbiry go szanują. A dzieci? Wprost uwielbiają! Zaraz po wygraniu Mistrzostw Świata przyjechał na stare śmieci, aby podziękować wszystkim za wsparcie. - chciała dodać coś jeszcze, jednak dzownek do drzwi jej to uniemożliwił. Przeprosiła mnie, udając się do holu. Po chwili wróciła z szerokim uśmiechem oraz naręczem ciętych białych róż.
- To dla mnie? - spytałam, choć doskonale znałam odpowiedź.
- Która z nas to pani Dina Mijatović?
- Zwariował. - pokręciłam głową.
- To dobre słowo. - zachichotała wyciągając z szafki szklany flakon. Nalała do niego wody i wstawiła kwiaty. Ja w międzyczasie chwyciłam za liścik, którzy z ciekawością otworzyłam.
"Dzień Dobry"
Z błogim uśmiechem wciągnęłam cudowny zapach róż. Opuszkami palców dotknęłam delikatnych w dotyku pąków. Nigdy nie miałam ulubionych kwiatów, co również w ostatnim czasie się zmieniło. Biały był zdecydowanie moim kolorem. Byłam pewna iż białe róże staną się od dzisiaj stałym dodatkiem w moim mieszkaniu. Będą na każdym kroku przypominały mi o szerokim uśmiechu Kyliana, który był bodźcem do wydzielania endorfin przez mój organizm.
Z Gisele spędziłam przyjemne dwie godziny. Najpierw wypiłyśmy wspólnie kawę, a następnie zaproponowałam jej pomoc przy obiedzie. Przy okazji dowiedziałam się wielu zabawnych anegdot związanych z życiem Kyliana. Gisele była otwartą osobą i uwielbiała plotkować. Przez cały czas czułam na sobie jej podejrzliwe spojrzenie. Zdecydowanie wiedziała więcej o mojej relacji z Francuzem niż mogłoby się wydawać. Nie powiedziała o tym wprost, ani nie zadawała mi podchwytliwych pytań, aczkolwiek jej wzrok mówił wszystko. Pytanie tylko, skąd?
W holu zrobiło się poruszenie. Głosy Kyliana oraz jego ojca dotarły do samej kuchni. Gisele uśmiechnęła się jeszcze szerzej wołając głośno "Jesteśmy w kuchni!". Nie minęła minuta, a w progu pojawił się kuśtykający Kylian, którego widok pobudził motyle w moim brzuchu. Zmierzył nas zaskoczonym spojrzeniem.
- Nadawałaś na mnie? - mruknął w stronę rozbawionej Gisele.
- Ależ skąd!
- Czemu miałaby na Ciebie nadawać? - w kuchni pojawił się Wilfried Mbappé. Jak zwykle ucałował moją dłoń na powitanie, po czym zaglądnął pod pokrywkę. Gisele błyskawicznie zareagowała uderzając go ścierką. - No co? - oburzył się choć kąciki jego ust lekko się uniosły.
- Jesteś tak samo niecierpliwy jak Twój syn. - pokręciła z politowaniem głową. - Wychodzimy! - zarządziła gdy Kylian usiadł na krześle obok mnie. Jego ojciec nie bardzo rozumiał o co chodzi Gisele. - Przecież oni się nie pocałują w naszym towarzystwie, tylko będą wymieniać się nieśmiałymi spojrzeniami. - wskazała na "nas" ręką.
- Czemu niby mieliby ... - jego brwi uniosły się ku górze.
- Nie osłabiaj mnie.
- Skończyliście? - westchnął Kylian.
- Zawiodłem się na Tobie Dino. - dreszcz przerażenia przebiegł po moim kręgosłupie. Poważny głos pana Mbappé nie zwiastował niczego dobrego. Czyżby nie akceptował mojej zażyłej relacji z jego synem? - Myślałem, że wytrzymasz jeszcze miesiąc. Przez Ciebie przegrałem z tą czarownicą dwieście euro. - wskazał na Gisele, której twarz wręcz promieniowała satysfakcją.
- Dziękuję tato, że we mnie wierzyłeś. - zironizował jego syn. - Co to w ogóle za zakład?!
- Wychodzimy! - Gisele dosłownie "wypchnęła" pana Mbappé z kuchni.
- Skąd ona wie? - spytałam.
- Wparowała rano do mojej sypialni w poszukiwaniu ubrań do prania. - Kylian zdjął swoją czapkę. - Nadawała na mnie, prawda?
- Powiedziała, że bardzo dobry z Ciebie chłopiec. - posłałam mu uśmiech. - Traktuje Cię jak syna, więc to oczywiste, że chce Cię postawić w dobrym świetle. Jest bardzo sympatyczna. - poczułam jak dłoń Kyliana chwyta moją. - Dziękuję za kwiaty.
- Nie zdążyłem się przywitać rano.
- Przecież zostawiłeś liścik. - pogładziłam go po policzku. Sprytnie przekręcił swoją głowę całując wnętrze dłoni. Ten niewinny gest wywołał miłe ukucie w moim brzuchu. - Jak było u fizjoterapeuty?
- Potem. Potem porozmawiamy. - nachylił się nade mną. Miętowy oddech owiał moje usta, które sekundę później zostały rozpieszczone przez namiętny pocałunek. Zamruczałam niczym zadowolony kociak. - Musiałem sprawdzić czy to był tylko piękny sen. - wyszeptał ocierając swój nos o mój. Uśmiechnęłam się szeroko wpatrując się w jego roziskrzone dzikie oczy. - To jak, pani Mijatović? Chce się pani pobawić w związek?
- Nie chcę się bawić. - zarzuciłam ręce na jego szyję. - Chcę prawdziwego związku. Z randką w kinie i innymi atrakcjami. - śmiech Kyliana rozbrzmiał w całej kuchni. - A po za tym powinieneś inaczej mnie o to poprosić! - fuknęłam.
- Myślałem, że nastoletnie życie mam już za sobą.
- Byłeś nastolatkiem pół roku temu. - prychnęłam. - A po za tym czasami zachowujesz się jak dzieciak. Mam Ci przypomnieć kto ostatnio naśladował LeBron'a James'a wrzucając śmieci do kosza? - uniosłam brew ku górze.
- To był rzut za trzy punkty!
- Kylian!
- No przecież się droczę. - objął mnie w pasie. - Di, chcesz być moją dziewczyną? - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu, przykładając swoje czoło do mojego.
- Ale będę mogła pociągnąć Rafaelę za jej dopinane włosy gdy zacznie z Tobą flirtować? - spytałam niewinnie.
- Dina!
- Tak. - złączyłam nasze usta ze sobą. - Jestem w drużynie Gisele, więc to ona musi wygrać. - zachichotałam. Kylian nie zdążył odpowiedzieć ponieważ kolejny raz tego dnia w holu zrobiło się poruszenie.
- Ani mi się waż! - usłyszeliśmy głos Gisele, a następnie szybkie kroki. W kuchni pojawił się wysoki ciemnoskóry chłopak z tlenionymi włosami. Spojrzał na nas z nieukrywanym zainteresowaniem zza swoich stylowych okularów.
- Potrzebują państwo fryzjera? - uśmiechnął się szeroko.
- A wyglądamy na takich? - Kylian uniósł brew ku górze.
- Wyglądacie jakbyście potrzebowali przyzwoitki. - nieznajomy zacmokał z dezaprobatą, spoglądając na dłonie Francuza spoczywające na mojej tali. - Problem w tym, że Gisele kompletnie nie nadaje się do tej roli. Wszystko robi odwrotnie! Wspominała coś o waszej chwili dla siebie, ale nie mam zamiaru dłużej czekać na poznanie sławnej Diny. Jestem Tchaga! - wyciągnął ku mnie dłoń, którą uścisnęłam.
- Dina.
- Nie jesteś w pracy? - Kylian wymownie zerknął na zegarek.
- Jestem. Przyszedłem sprawdzić stan Twoich włosów. - błysnął swoimi idealnymi zębami. - Na prawdę jestem fryzjerem. - dostrzegł zdezorientowanie na mojej twarzy. - Mogę? - zanim się zorientowałam chwycił kosmyk moich włosów. - Dobra odżywka i brak farby. Naturalny kolor. Teraz Ty będziesz mnie zastępowała na czerwonym dywanie?
- Mogłem przewidzieć, że pierwsze chwile mojego związku zostaną zakłócone przez Ciebie. - mruknął Kylian. - Nie słuchaj go Di, jak zwykle się zgrywa.
- Związku? - Tchaga poruszał charakterystycznie brwiami. - Czyli to koniec Twoich dąsów i wypłakiwaniu się na moim ramieniu? Dała Ci w końcu szansę? - w ostatniej chwili uchylił się przed pociskiem w postaci banana. - Tym bardziej musiałem poznać bratową!
Kylian nie chciał mi wyjawić jakie prawdziwe imię nosi jego przyjaciel. Wspomniał coś o groźbach oraz czyhaniu na życie zdrajcy. Swoją drogą towarzystwo Thagi odpowiadało mi bardziej niż brazylijskiego rodzeństwa. Może i Francuz był lekko zwariowany, ale przynajmniej wydawał się być bardziej odpowiedzialny. W skrócie opowiedział mi o swoim salonie fryzjerskim, który był dość popularny w Paryżu. I wcale nie dlatego iż jego głównym klientem był sam Kylian Mbappé. Miał talent, którego można było podziwiać przede wszystkim na głowach piłkarzy PSG.
Ostatecznie liczba osób obecnych na obiedzie wzrosła do pięciu. Czułam się o wiele lepiej z myślą iż najbliżsi Kyliana bez problemu zaakceptowali zmiany w naszej relacji. Podeszli do tego dość naturalnie czego nie mogłam powiedzieć o sobie. Co jakiś czas pojawiała się irytująca niezręczność związana z czułymi gestami ze strony piłkarza. Nie byłam do tego przyzwyczajona, szczególnie w towarzystwie innych. Gdy tylko zostaliśmy wieczorem sami, z ulgą pozwoliłam mu objąć się na kanapie i oddać całkowitemu rozpieszczaniu przez jego boskie usta. To takie zabawne, a zarazem dziwne, iż mogłam go całować, kiedy tylko miałam na to ochotę.
- Jesteście nudni. - usłyszeliśmy zniesmaczony głos Ethana.
- Miałeś się uczyć. Podobno w domu nie mogłeś się skupić.
- Bo to prawda! - dwunastolatek usiadł z impetem we fotelu. - Przy chwilowej obecności dwójki dzieci nie można tak łatwo skupić się na matematyce. - poskarżył się. - Isayah przechodzi bunt dwulatka, a wrzaski Lany są nie do zniesienia!
- Przecież ona tylko je, śpi i robi w pieluchę. Teraz już wiesz co ja przeżywałem gdy miałem Cię w tym samym pokoju. - Kylian ze śmiechem wtulił się w moją szyję, jakby oczekiwał perfekcyjnej obrony przed złością Ethana. - I wcale nie jesteśmy nudni. Dina, nudzisz się? - zwrócił się do mnie.
- Nie? - uśmiechnęłam się. Zadowolony złączył nasze usta ze sobą. Ethan jęknął zrezygnowany, po czym ostentacyjnie opuścił salon. - Jesteśmy okropni. - westchnęłam odrywając się od niego na kilka milimetrów. - Może powinniśmy mu pomóc w nauce?
- Mój młodszy brat to geniusz matematyczny. - założył kosmyk moich włosów za ucho. - Chodzi naburmuszony bo Marie nadal nie dała mu odpowiedzi na zaproszenie. Powtarzam mu cały czas, że musi być cierpliwy. Mógłby wziąć ze mnie przykład.
- Wystawiłam Twoją cierpliwość na próbę, prawda?
- Szczególnie swoją zwinną stópką na moich kolanach.
- Inaczej to pamiętam. - zachichotałam.
- Nie mówmy o tym. - odchrząknął. - Ethan jest na górze.
- Jesteśmy w prawdziwym związku, prawda? - spojrzałam na niego uważnie. Przytaknął. - Starej Diny już nie ma. Dlatego chciałabym, aby wszystko przebiegło w naturalny sposób. Nie chcę z niczym się spieszyć.
- To znaczy?
- To znaczy, że najpierw musisz zabrać mnie do kina zanim zaliczysz kolejną bazę. - śmiech Kyliana przeciął cały parter. Z błogim uśmiechem wtuliłam się w jego szyję, czując męską dłoń gładzącą moje plecy. Usta Kyliana odbiły się czule od mojego czoła. Miłość. Do tej pory nie wiedziałam co ona oznacza. Dzięki Francuzowi odkrywałam ją każdego dnia, dochodząc do wniosku, że to słowo nie ma definicji. To się po prostu czuje. A to, co się czuje, nie da się opisać słowami.
Z Gisele spędziłam przyjemne dwie godziny. Najpierw wypiłyśmy wspólnie kawę, a następnie zaproponowałam jej pomoc przy obiedzie. Przy okazji dowiedziałam się wielu zabawnych anegdot związanych z życiem Kyliana. Gisele była otwartą osobą i uwielbiała plotkować. Przez cały czas czułam na sobie jej podejrzliwe spojrzenie. Zdecydowanie wiedziała więcej o mojej relacji z Francuzem niż mogłoby się wydawać. Nie powiedziała o tym wprost, ani nie zadawała mi podchwytliwych pytań, aczkolwiek jej wzrok mówił wszystko. Pytanie tylko, skąd?
W holu zrobiło się poruszenie. Głosy Kyliana oraz jego ojca dotarły do samej kuchni. Gisele uśmiechnęła się jeszcze szerzej wołając głośno "Jesteśmy w kuchni!". Nie minęła minuta, a w progu pojawił się kuśtykający Kylian, którego widok pobudził motyle w moim brzuchu. Zmierzył nas zaskoczonym spojrzeniem.
- Nadawałaś na mnie? - mruknął w stronę rozbawionej Gisele.
- Ależ skąd!
- Czemu miałaby na Ciebie nadawać? - w kuchni pojawił się Wilfried Mbappé. Jak zwykle ucałował moją dłoń na powitanie, po czym zaglądnął pod pokrywkę. Gisele błyskawicznie zareagowała uderzając go ścierką. - No co? - oburzył się choć kąciki jego ust lekko się uniosły.
- Jesteś tak samo niecierpliwy jak Twój syn. - pokręciła z politowaniem głową. - Wychodzimy! - zarządziła gdy Kylian usiadł na krześle obok mnie. Jego ojciec nie bardzo rozumiał o co chodzi Gisele. - Przecież oni się nie pocałują w naszym towarzystwie, tylko będą wymieniać się nieśmiałymi spojrzeniami. - wskazała na "nas" ręką.
- Czemu niby mieliby ... - jego brwi uniosły się ku górze.
- Nie osłabiaj mnie.
- Skończyliście? - westchnął Kylian.
- Zawiodłem się na Tobie Dino. - dreszcz przerażenia przebiegł po moim kręgosłupie. Poważny głos pana Mbappé nie zwiastował niczego dobrego. Czyżby nie akceptował mojej zażyłej relacji z jego synem? - Myślałem, że wytrzymasz jeszcze miesiąc. Przez Ciebie przegrałem z tą czarownicą dwieście euro. - wskazał na Gisele, której twarz wręcz promieniowała satysfakcją.
- Dziękuję tato, że we mnie wierzyłeś. - zironizował jego syn. - Co to w ogóle za zakład?!
- Wychodzimy! - Gisele dosłownie "wypchnęła" pana Mbappé z kuchni.
- Skąd ona wie? - spytałam.
- Wparowała rano do mojej sypialni w poszukiwaniu ubrań do prania. - Kylian zdjął swoją czapkę. - Nadawała na mnie, prawda?
- Powiedziała, że bardzo dobry z Ciebie chłopiec. - posłałam mu uśmiech. - Traktuje Cię jak syna, więc to oczywiste, że chce Cię postawić w dobrym świetle. Jest bardzo sympatyczna. - poczułam jak dłoń Kyliana chwyta moją. - Dziękuję za kwiaty.
- Nie zdążyłem się przywitać rano.
- Przecież zostawiłeś liścik. - pogładziłam go po policzku. Sprytnie przekręcił swoją głowę całując wnętrze dłoni. Ten niewinny gest wywołał miłe ukucie w moim brzuchu. - Jak było u fizjoterapeuty?
- Potem. Potem porozmawiamy. - nachylił się nade mną. Miętowy oddech owiał moje usta, które sekundę później zostały rozpieszczone przez namiętny pocałunek. Zamruczałam niczym zadowolony kociak. - Musiałem sprawdzić czy to był tylko piękny sen. - wyszeptał ocierając swój nos o mój. Uśmiechnęłam się szeroko wpatrując się w jego roziskrzone dzikie oczy. - To jak, pani Mijatović? Chce się pani pobawić w związek?
- Nie chcę się bawić. - zarzuciłam ręce na jego szyję. - Chcę prawdziwego związku. Z randką w kinie i innymi atrakcjami. - śmiech Kyliana rozbrzmiał w całej kuchni. - A po za tym powinieneś inaczej mnie o to poprosić! - fuknęłam.
- Myślałem, że nastoletnie życie mam już za sobą.
- Byłeś nastolatkiem pół roku temu. - prychnęłam. - A po za tym czasami zachowujesz się jak dzieciak. Mam Ci przypomnieć kto ostatnio naśladował LeBron'a James'a wrzucając śmieci do kosza? - uniosłam brew ku górze.
- To był rzut za trzy punkty!
- Kylian!
- No przecież się droczę. - objął mnie w pasie. - Di, chcesz być moją dziewczyną? - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu, przykładając swoje czoło do mojego.
- Ale będę mogła pociągnąć Rafaelę za jej dopinane włosy gdy zacznie z Tobą flirtować? - spytałam niewinnie.
- Dina!
- Tak. - złączyłam nasze usta ze sobą. - Jestem w drużynie Gisele, więc to ona musi wygrać. - zachichotałam. Kylian nie zdążył odpowiedzieć ponieważ kolejny raz tego dnia w holu zrobiło się poruszenie.
- Ani mi się waż! - usłyszeliśmy głos Gisele, a następnie szybkie kroki. W kuchni pojawił się wysoki ciemnoskóry chłopak z tlenionymi włosami. Spojrzał na nas z nieukrywanym zainteresowaniem zza swoich stylowych okularów.
- Potrzebują państwo fryzjera? - uśmiechnął się szeroko.
- A wyglądamy na takich? - Kylian uniósł brew ku górze.
- Wyglądacie jakbyście potrzebowali przyzwoitki. - nieznajomy zacmokał z dezaprobatą, spoglądając na dłonie Francuza spoczywające na mojej tali. - Problem w tym, że Gisele kompletnie nie nadaje się do tej roli. Wszystko robi odwrotnie! Wspominała coś o waszej chwili dla siebie, ale nie mam zamiaru dłużej czekać na poznanie sławnej Diny. Jestem Tchaga! - wyciągnął ku mnie dłoń, którą uścisnęłam.
- Dina.
- Nie jesteś w pracy? - Kylian wymownie zerknął na zegarek.
- Jestem. Przyszedłem sprawdzić stan Twoich włosów. - błysnął swoimi idealnymi zębami. - Na prawdę jestem fryzjerem. - dostrzegł zdezorientowanie na mojej twarzy. - Mogę? - zanim się zorientowałam chwycił kosmyk moich włosów. - Dobra odżywka i brak farby. Naturalny kolor. Teraz Ty będziesz mnie zastępowała na czerwonym dywanie?
- Mogłem przewidzieć, że pierwsze chwile mojego związku zostaną zakłócone przez Ciebie. - mruknął Kylian. - Nie słuchaj go Di, jak zwykle się zgrywa.
- Związku? - Tchaga poruszał charakterystycznie brwiami. - Czyli to koniec Twoich dąsów i wypłakiwaniu się na moim ramieniu? Dała Ci w końcu szansę? - w ostatniej chwili uchylił się przed pociskiem w postaci banana. - Tym bardziej musiałem poznać bratową!
Kylian nie chciał mi wyjawić jakie prawdziwe imię nosi jego przyjaciel. Wspomniał coś o groźbach oraz czyhaniu na życie zdrajcy. Swoją drogą towarzystwo Thagi odpowiadało mi bardziej niż brazylijskiego rodzeństwa. Może i Francuz był lekko zwariowany, ale przynajmniej wydawał się być bardziej odpowiedzialny. W skrócie opowiedział mi o swoim salonie fryzjerskim, który był dość popularny w Paryżu. I wcale nie dlatego iż jego głównym klientem był sam Kylian Mbappé. Miał talent, którego można było podziwiać przede wszystkim na głowach piłkarzy PSG.
Ostatecznie liczba osób obecnych na obiedzie wzrosła do pięciu. Czułam się o wiele lepiej z myślą iż najbliżsi Kyliana bez problemu zaakceptowali zmiany w naszej relacji. Podeszli do tego dość naturalnie czego nie mogłam powiedzieć o sobie. Co jakiś czas pojawiała się irytująca niezręczność związana z czułymi gestami ze strony piłkarza. Nie byłam do tego przyzwyczajona, szczególnie w towarzystwie innych. Gdy tylko zostaliśmy wieczorem sami, z ulgą pozwoliłam mu objąć się na kanapie i oddać całkowitemu rozpieszczaniu przez jego boskie usta. To takie zabawne, a zarazem dziwne, iż mogłam go całować, kiedy tylko miałam na to ochotę.
- Jesteście nudni. - usłyszeliśmy zniesmaczony głos Ethana.
- Miałeś się uczyć. Podobno w domu nie mogłeś się skupić.
- Bo to prawda! - dwunastolatek usiadł z impetem we fotelu. - Przy chwilowej obecności dwójki dzieci nie można tak łatwo skupić się na matematyce. - poskarżył się. - Isayah przechodzi bunt dwulatka, a wrzaski Lany są nie do zniesienia!
- Przecież ona tylko je, śpi i robi w pieluchę. Teraz już wiesz co ja przeżywałem gdy miałem Cię w tym samym pokoju. - Kylian ze śmiechem wtulił się w moją szyję, jakby oczekiwał perfekcyjnej obrony przed złością Ethana. - I wcale nie jesteśmy nudni. Dina, nudzisz się? - zwrócił się do mnie.
- Nie? - uśmiechnęłam się. Zadowolony złączył nasze usta ze sobą. Ethan jęknął zrezygnowany, po czym ostentacyjnie opuścił salon. - Jesteśmy okropni. - westchnęłam odrywając się od niego na kilka milimetrów. - Może powinniśmy mu pomóc w nauce?
- Mój młodszy brat to geniusz matematyczny. - założył kosmyk moich włosów za ucho. - Chodzi naburmuszony bo Marie nadal nie dała mu odpowiedzi na zaproszenie. Powtarzam mu cały czas, że musi być cierpliwy. Mógłby wziąć ze mnie przykład.
- Wystawiłam Twoją cierpliwość na próbę, prawda?
- Szczególnie swoją zwinną stópką na moich kolanach.
- Inaczej to pamiętam. - zachichotałam.
- Nie mówmy o tym. - odchrząknął. - Ethan jest na górze.
- Jesteśmy w prawdziwym związku, prawda? - spojrzałam na niego uważnie. Przytaknął. - Starej Diny już nie ma. Dlatego chciałabym, aby wszystko przebiegło w naturalny sposób. Nie chcę z niczym się spieszyć.
- To znaczy?
- To znaczy, że najpierw musisz zabrać mnie do kina zanim zaliczysz kolejną bazę. - śmiech Kyliana przeciął cały parter. Z błogim uśmiechem wtuliłam się w jego szyję, czując męską dłoń gładzącą moje plecy. Usta Kyliana odbiły się czule od mojego czoła. Miłość. Do tej pory nie wiedziałam co ona oznacza. Dzięki Francuzowi odkrywałam ją każdego dnia, dochodząc do wniosku, że to słowo nie ma definicji. To się po prostu czuje. A to, co się czuje, nie da się opisać słowami.
***
❤️❤️❤️