Delikatny dotyk wybudził mnie ze snu. Ostrożne palce otarły się o mój policzek odgarniając spoczywający na nim kosmyk włosów. Zamruczałam niezadowolona wtulając się w ciepłą poduszkę. Ktoś bezczelnie pozbawił mnie cudownego snu. Do moich uszu dotarł cichy śmiech. Niechętnie uchyliłam jedną powiekę. Kylian nadal spoczywał na swoim brzuchu, wpatrując się we mnie z szerokim uśmiechem.
- Zgubiłaś się ślicznotko? - szepnął.
- Przysnęło mi się. - mruknęłam speszona. Chciałam unieść się na łokciach jednak męska dłoń skutecznie mi w tym przeszkodziła. - O co chodzi?
- Zostań.
- Która godzina?
- Czy to ważne? - uniósł brew ku górze. Pokręciłam przecząco głową, zakrywając dłonią ziewające usta. - Śpij dalej. Widzę, że jesteś zmęczona. Chociaż powinnaś pozbyć się tych ciuchów. Będzie Ci wygodniej.
- Chcesz mnie rozebrać, Mbappé?
- Jeśli sama nie dasz rady. - posłał mi szeroki uśmiech. - Głupio mi leżeć obok w samych bokserkach, skoro Ty masz na sobie ubranie. Któreś z nas musi pójść na kompromis, aby zachować równowagę w naturze.
- Równie dobrze mogę zmienić łóżko.
- Możesz, ale nie chcesz. Już zagrzałaś sobie miejscówę.
- Zjadłeś coś? - spytałam zerkając kątem oka na elektryczny zegarek. Kilkuminutowa drzemka zamieniła się w kilka godzin snu. - Mogę zejść do kuchni. - zaoferowałam się.
- Nie mogę skorzystać z tej propozycji.
- Dlaczego?
- Powiedziałaś mi kiedyś, że jeszcze się taki nie urodził, któremu podstawisz talerz pod nos. - rozciągnął swoje usta w szerokim uśmiechu, który był jego znakiem rozpoznawczym. - Nie mogę być wyjątkiem.
- No tak, ale ... musisz coś zjeść.
- Gisele na pewno coś przygotowała, więc wystarczy odgrzać. - z lekkim grymasem zmienił pozycję na siedzącą. Wyciągnął ręce po kule jednak strzeliłam go po z nich z karcącą miną. Spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Odgrzane jedzenie? Żartujesz sobie? - prychnęłam. - Po za tym, czy Ty masz zamiar zejść na dół, mimo iż sprawia Ci to ból? Nie możesz się nadwyrężać. - zeskoczyłam z łóżka poprawiając swoje włosy. - Gdyby nie moja obecność, Gisele na pewno by nie poszła do domu. Ktoś musi Ci pomóc. Masz nie opuszczać sypialni. - zarządziłam stanowczo.
- Do łazienki też ze mną pójdziesz?
- A czujesz taką potrzebę? - położyłam dłonie na biodrach.
- Wyrosłeś z przedszkola, proszę pani.
- Co byś zjadł? Masz na coś szczególnego ochotę?
- Obojętnie. Mogę zjeść nawet kanapkę. - posłałam mu spojrzenie pełne politowania na te słowa. Opuściłam sypialnię kierując swoje kroki na parter. Wprost do królestwa Gisele. Kylian miał rację mówiąc o przygotowanym daniu, czekającym na niego w lodówce. Doszłam jednak do wniosku, że skoro pojawiłam się u niego niezapowiedziana, mogę zakasać rękawy i przygotować coś świeżego. Przeszukałam lodówkę w poszukiwaniu inspiracji. Zdecydowałam się na Tex-mex z kurczakiem i cukinią, które było jednym z moich ulubionych dań. Po za tym, istniała szansa, że nic nie zepsuję. Z największą ostrożnością pokroiłam warzywa oraz mięso, po czym wrzuciłam na rozgrzaną patelnię. Mój telefon zawibrował.
- Niech Twój żołądek da mi jeszcze kwadrans.
- Miałaś zrobić kanapkę.
- Potrafię gotować.
- Nie wątpię, ale przecież nie musisz.
- Dzisiaj jest dzień dobroci dla kuternóg.
- Udam, że tego nie słyszałem. Oglądałaś Dom z Papieru? Nigdy nie miałem wystarczająco dużo wolnego czasu, aby zacząć. Skoro i tak jestem uziemniony przez Ciebie w łóżku, to nie zostaje mi nic innego niż Netflix.
- Piżama party?
- Możesz się ograniczyć do samej bielizny.
- W Twoich snach!
- W moich snach nie masz nic na sobie.
Przygotowane danie zaniosłam na górę. Kylian czekał na mnie cierpliwie przeglądając coś na swoich telefonie. Zaskoczony zerknął na dwa pełne talerze z nad których unosił się miły aromat. Opuściłam go na chwilę, aby założyć coś bardziej wygodnego. Oczywiście nie dałam mu tej satysfakcji i nie zamierzałam paradować w samej bieliźnie. Postawiłam na uniwersalny kobiecy strój, czyli koszulkę i leginsy. Włosy związałam w koka i usadowiłam się obok piłkarza na łóżku.
- Mam Cię strzelić? - mruknęłam gdy ostentacyjnie powąchał zawartość swojego talerza, jakby w obawie przed otruciem. W odpowiedzi jedynie się zaśmiał trącając mnie łokciem. Załączył pierwszy odcinek i nareszcie zabrał się za jedzenie. Oparłam się wygodnie o poduszkę obserwując go kątem oka.
- Pycha. Możesz mi gotować częściej.
- Ej!
- Żartowałem. - pacnął mnie w ramach żartu w nos. - To miłe, że łamiesz dla mnie swoje zasady. Nawet jeśli powodem tego jest mój uraz.
- Tak na prawdę w głębi mojego serca można znaleźć empatię. Po za tym, nie gadaj tylko jedz. - skarciłam go. - I oglądaj bo nic z tego nie będziesz wiedział. - dodałam odwracając swój wzrok w stronę ekranu telewizora. Łamanie zasad? Też mi coś! Sam doprowadził do tego, że nie ostała się nawet jedna. Zmieniłam się pod jego wpływem, nie zauważając nawet w którym momencie zgubiłam wcześniejszą Dinę. Uświadomienie sobie tego było niczym pstryknięcie palcem. Chciałam pójść za radą Vanji i porozmawiać z nim o tym, jednak nie wiedziałam jak zacząć. Co więcej, obawiałam się kompromitacji.
Odcinki mijały jeden za drugim pozbawiając nas poczucia czasu. Skupiona na fabule zapomniałam o troskach rozgrywających się w mojej głowie. Nasze rozmowy ograniczały się do losów bohaterów oraz teorii kolejnych wydarzeń, które za każdym razem były obalane przez słynnego Profesora. Uśmiechnęłam się słysząc słowa jednego z bohaterów dotyczących najlepszego klubu na świecie : "Pomacham białą flagą tylko wtedy, kiedy wygra Real Madryt".
- Mało trafne porównanie do poddania się, prawda?
- To słowa o walce do samego końca.
- Skąd wiesz? - uniósł brew ku górze.
- Bo to oczywiste. Wiesz kiedy ja pomacham? - zagryzłam dolną wargę. - Wyobraź sobie wypełnione kibicami Santiago Bernabeu. Jestem jedną z nich. W dłoniach trzymam białą flagę z herbem klubu. Nagle, spiker wyczytuje najbardziej pożądane przez Madridistas nazwisko. I wiesz co się dzieje? Wychodzisz z tunelu w stroju Realu Madryt, a wokół rozlega się jeszcze większa euforia. Wszyscy krzyczą "Mbappé!", a Florentino Perez, dumny po kolejnej wygranej bitwie, stoi obok Twojej rodziny. Wtedy to zrobię. Bo tak jak powiedział Rio, macham nią tylko wtedy, gdy Real Madryt wygrywa. Nie wiem czy to się stanie teraz, za rok czy może za dwa lata. Ale wiem, że zwycięstwo już dawno zakiełkowało tutaj. - położyłam dłoń na jego klatce piersiowej. - W tym miejscu będzie spoczywał herb, który ucałujesz. Bo jestem pewna, że to zrobisz. - spojrzałam w jego oczy w których wyczytałam potwiedzenie.
- Poczekasz?
- Cierpliwość czasami popłaca, wiesz o tym?
- Czasami to nierealne. - założył kosmyk moich włosów za ucho.
- Życie potrafi zaskakiwać. - uśmiechnęłam się. - Kylian ...
- To tak proste? - odchrząknęłam odrywając wzrok od ekranu.
- Jeśli to czujesz.
- Można szybko się zakochać, ale i szybko znienawidzić.
- To prawda. Moja matka średnio parę razy na rok rzucała w ojca przeróżnymi rzeczami krzycząc, że go nienawidzi. - zaśmiał się. - Biedny Wilfred podkulał ogon i wychodził. Ale zawsze wracał. Z bukietem kwiatów, choć były czasy, że nie było go na nie stać. Wtedy krzyczała, że wydaje pieniądze na głupoty. Ale mu wybaczała. Czasami te dwa uczucia chodzą ze sobą w parze.
- Jakoś trudno mi wyobrazić sobie Twoją matkę w szale złości.
- Jeszcze nie znasz Fayzy.
- Jak jest teraz pomiędzy nimi?
- Nadal w niego rzuca czym popadnie.
- Kylian, to raczej nie jest zabawne. - zauważyłam.
- Gdybyś była tego świadkiem to zrozumiałabyś. Owszem, rzuca w niego. Ale robi to tak, aby nie daj Boże nie oberwał. To się nazywa miłość. - dodał wyłączając telewizor. - Późno już. Jutro będziemy oglądać dalej.
- Kylian ...
- Tak? - spojrzał na mnie uważnie. Pokręciłam jedynie głową wymuszając uśmiech. Bez słowa opuściłam łóżko. - Zostań. Tutaj jest sporo miejsca. - zauważył.
- Nie będę spać z kuternogą. - prychnęłam żartobliwie. W odpowiedzi rzucił we mnie poduszką, przed którą na całe szczęście się uchyliłam. - Dobranoc. Gdybyś czegoś potrzebował to dzwoń. - ostrożnie zamknęłam za sobą drzwi i wypuściłam ze świstem powietrze z ust. - Tchórz. Po prostu tchórz! - syknęłam.
Zaczęło już świtać, a ja nadal nie mogłam zasnąć. Bez przerwy przekręcałam się z boku na bok nie mogąc znaleźć dla siebie odpowiedniego miejsca. Głowa rozbolała mnie od nadmiaru myśli. Czułam się jakbym dopiero co wyszła z głośnego klubu. Otumaniona. Problem w tym, że sama sobą. Chciałam podzielić się swoimi uczuciami z Kylianem, jednak każda wersja owej rozmowy wydawała mi się być żenująca. Ja byłam żenująca. Byłam już dorosłą i niezależną kobietą, a jednak słabą w obecności faceta. Gdzie się podziała Dina z gali Złotej Piłki? Z gabinetu Oscara? Z garderoby? Czy uczucie miłości na prawdę osłabia człowieka? Robimy się bardziej wrażliwsi? Przecież nawet dziś wyrzuciłabym te idiotyczne buty! Zaśmiałam się pod nosem na samo wspomnienie przerażonej miny Kyliana. Pozwalał mi nad sobą dominować, tak samo jak jego ojciec pozwalał na to swojej żonie. I tak jak on, obdarowywał mnie kwiatami, co mimo moich feministycznych teorii, okazało się być najmilszą rzeczą jaką doświadczyłam ze strony mężczyzny.
Przekręciłam się na plecy wzdychając głęboko. Bez względu na to co miał na sobie, czy dresowe spodnie czy też bardziej obcisłe, mój wzrok podążał na jego tyłek. To była najbardziej niedorzeczna rzecz jaką w sobie odkryłam. Ale cóż mogłam na to poradzić skoro z tyłu był cholernie zgrabny? Nie wspominając o umięśnionej klacie, którą chciałam dotykać.
- Jestem żałosna. - jęknęłam zakrywając twarz dłońmi. Już samo myślenie o nim pobudzało te cholerne motyle do lotu! A on miał czelność myśleć, że nie ma nic ciekawego do zaoferowania takiej osobie jak ja. Też mi coś! Zerwałam się z łóżka i żwawym krokiem opuściłam sypialnie. Powiem mu! Powiem zanim znów stchórzę. - Kylian? - potrząsnęłam bez zastanowienia jego ramieniem. - Kylian!
- Coś się stało? - podniósł zdezorientowany głowę.
- Stało! Łaskocze mnie w brzuchu!
- Że co? - wydukał sennie.
- Mówię, że ... zapomnij. - jęknęłam zdając sobie sprawę, że nie jest to odpowiednia pora na takie dyskusje. Odwróciłam się na pięcie chcąc się wycofać. Mocny uścisk na nadgarstku mi to uniemożliwił. Cholera, nawet po wybudzeniu był szybki niczym Ninja! Jego wciąż zaspany wzrok zjechał w dół na moje uda. Zaklęłam w duchu. - Możesz łaskawie nie patrzeć na moją bieliznę? Zapomniałam, że zdjęłam leginsy. - mruknęłam zażenowana naciągając koszulkę.
- Jest na wysokości mojego wzroku.
- Kłamca. - syknęłam siadając obok niego.
- Dina, co się stało? Dlaczego mnie budzisz?
- Bo musisz mi odpowiedzieć na ważne pytanie. - mruknęłam. - Czy miłość objawia się łaskotaniem w podbrzuszu na Twój widok? Na dźwięk Twojego głosu? Na samo wspomnienie o Tobie? - zerknęłam na jego zdezorientowaną twarz. - Zauważyłeś, że spędzam w Paryżu co raz więcej czasu? Przyjeżdżam tu nie tylko ze względu na pracę. Lubię spędzać z Tobą czas. Przekomarzać się z Tobą. Rozmawiać z Tobą. Teraz już wiem, że po prostu tęsknie. Nawet nie irytuje mnie gdy zostawiasz po domu części swojej garderoby. Podnoszę je z własnej woli i mruczę z politowaniem pod nosem, że po prostu jesteś gapą. To prawda, że nie zamierzałam nigdy żadnemu facetowi gotować. I nie zamierzam być kurą domową! - zastrzegłam. - Ale to miłe wiesz? Że ktoś to docenia. Poczucie, że jest się komuś potrzebną. - mój głos się załamał. - Poczucie, że nie jesteś dla kogoś jedynie lalką do dymania.
- Di ...
- Cholera, nawet to zdrobnienie uwielbiam. - zaśmiałam się przez łzy. - Pokazałeś mi, że samo pożądanie to nie wszystko. Byłam taka pusta tylko na tym się skupiając. A relacja dwojga ludzi to coś więcej. Miałeś i masz do mnie więcej szacunku niż ja kiedykolwiek miałam dla samej siebie. Ta cała otoczka, kwiaty, spacery, kolacje, samo zainteresowanie tym co mówię i myślę, drobne gesty, które pokazują, że zależy Ci na drugiej osobie. Wcale nie jestem taka silna na jaką wyglądam. Boję się wielu rzeczy, a najbardziej tego, że znów kogoś stracę. Wmawiałam sobie przez ostatnie tygodnie, że to wszystko co odczuwam jest czystą chemią. Ale nigdy nie odczuwałam tego tak silnie. Zarzucałam Ci zazdrość, a sama miałam ochotę szarpnąć Rafaelę za jej doczepiane włosy. Wkurza mnie gdy Cię kokietuje. I możliwe, że się w tym momencie ośmieszam, ale wszystko mi jedno. - otarłam łzy z policzków. - Chyba powiedziałam o wiele za dużo niż ode mnie oczekiwałeś.
- To prawda. - przetarł zaspane oczy.
- Przepraszam, że Cię obudziłam.
- W sumie to chyba nadal śpię. - uśmiechnął się.
- Wówczas nie miałabym nic na sobie. Sam tak mówiłeś. - zauważyłam, przypominając mu własne słowa o snach ze mną w roli głównej.
- Ta wersja też mi odpowiada. - splótł nasze dłonie ze sobą. - Sama udzieliłaś sobie odpowiedzi. Wiem, że się boisz. Ale bez ryzyka nie ma zabawy. - otarł ostatnią łzę, która spłynęła po moim policzku. - W pełni się nie obudziłem, więc jeszcze masz czas uciec. Powiedzmy, że trzy sekundy. Trzy, dwa ...
- Jeden. - bez namysłu złączyłam nasze usta ze sobą.
- Zgubiłaś się ślicznotko? - szepnął.
- Przysnęło mi się. - mruknęłam speszona. Chciałam unieść się na łokciach jednak męska dłoń skutecznie mi w tym przeszkodziła. - O co chodzi?
- Zostań.
- Która godzina?
- Czy to ważne? - uniósł brew ku górze. Pokręciłam przecząco głową, zakrywając dłonią ziewające usta. - Śpij dalej. Widzę, że jesteś zmęczona. Chociaż powinnaś pozbyć się tych ciuchów. Będzie Ci wygodniej.
- Chcesz mnie rozebrać, Mbappé?
- Jeśli sama nie dasz rady. - posłał mi szeroki uśmiech. - Głupio mi leżeć obok w samych bokserkach, skoro Ty masz na sobie ubranie. Któreś z nas musi pójść na kompromis, aby zachować równowagę w naturze.
- Równie dobrze mogę zmienić łóżko.
- Możesz, ale nie chcesz. Już zagrzałaś sobie miejscówę.
- Zjadłeś coś? - spytałam zerkając kątem oka na elektryczny zegarek. Kilkuminutowa drzemka zamieniła się w kilka godzin snu. - Mogę zejść do kuchni. - zaoferowałam się.
- Nie mogę skorzystać z tej propozycji.
- Dlaczego?
- Powiedziałaś mi kiedyś, że jeszcze się taki nie urodził, któremu podstawisz talerz pod nos. - rozciągnął swoje usta w szerokim uśmiechu, który był jego znakiem rozpoznawczym. - Nie mogę być wyjątkiem.
- No tak, ale ... musisz coś zjeść.
- Gisele na pewno coś przygotowała, więc wystarczy odgrzać. - z lekkim grymasem zmienił pozycję na siedzącą. Wyciągnął ręce po kule jednak strzeliłam go po z nich z karcącą miną. Spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Odgrzane jedzenie? Żartujesz sobie? - prychnęłam. - Po za tym, czy Ty masz zamiar zejść na dół, mimo iż sprawia Ci to ból? Nie możesz się nadwyrężać. - zeskoczyłam z łóżka poprawiając swoje włosy. - Gdyby nie moja obecność, Gisele na pewno by nie poszła do domu. Ktoś musi Ci pomóc. Masz nie opuszczać sypialni. - zarządziłam stanowczo.
- Do łazienki też ze mną pójdziesz?
- A czujesz taką potrzebę? - położyłam dłonie na biodrach.
- Wyrosłeś z przedszkola, proszę pani.
- Co byś zjadł? Masz na coś szczególnego ochotę?
- Obojętnie. Mogę zjeść nawet kanapkę. - posłałam mu spojrzenie pełne politowania na te słowa. Opuściłam sypialnię kierując swoje kroki na parter. Wprost do królestwa Gisele. Kylian miał rację mówiąc o przygotowanym daniu, czekającym na niego w lodówce. Doszłam jednak do wniosku, że skoro pojawiłam się u niego niezapowiedziana, mogę zakasać rękawy i przygotować coś świeżego. Przeszukałam lodówkę w poszukiwaniu inspiracji. Zdecydowałam się na Tex-mex z kurczakiem i cukinią, które było jednym z moich ulubionych dań. Po za tym, istniała szansa, że nic nie zepsuję. Z największą ostrożnością pokroiłam warzywa oraz mięso, po czym wrzuciłam na rozgrzaną patelnię. Mój telefon zawibrował.
- Niech Twój żołądek da mi jeszcze kwadrans.
- Miałaś zrobić kanapkę.
- Potrafię gotować.
- Nie wątpię, ale przecież nie musisz.
- Dzisiaj jest dzień dobroci dla kuternóg.
- Udam, że tego nie słyszałem. Oglądałaś Dom z Papieru? Nigdy nie miałem wystarczająco dużo wolnego czasu, aby zacząć. Skoro i tak jestem uziemniony przez Ciebie w łóżku, to nie zostaje mi nic innego niż Netflix.
- Piżama party?
- Możesz się ograniczyć do samej bielizny.
- W Twoich snach!
- W moich snach nie masz nic na sobie.
Przygotowane danie zaniosłam na górę. Kylian czekał na mnie cierpliwie przeglądając coś na swoich telefonie. Zaskoczony zerknął na dwa pełne talerze z nad których unosił się miły aromat. Opuściłam go na chwilę, aby założyć coś bardziej wygodnego. Oczywiście nie dałam mu tej satysfakcji i nie zamierzałam paradować w samej bieliźnie. Postawiłam na uniwersalny kobiecy strój, czyli koszulkę i leginsy. Włosy związałam w koka i usadowiłam się obok piłkarza na łóżku.
- Mam Cię strzelić? - mruknęłam gdy ostentacyjnie powąchał zawartość swojego talerza, jakby w obawie przed otruciem. W odpowiedzi jedynie się zaśmiał trącając mnie łokciem. Załączył pierwszy odcinek i nareszcie zabrał się za jedzenie. Oparłam się wygodnie o poduszkę obserwując go kątem oka.
- Pycha. Możesz mi gotować częściej.
- Ej!
- Żartowałem. - pacnął mnie w ramach żartu w nos. - To miłe, że łamiesz dla mnie swoje zasady. Nawet jeśli powodem tego jest mój uraz.
- Tak na prawdę w głębi mojego serca można znaleźć empatię. Po za tym, nie gadaj tylko jedz. - skarciłam go. - I oglądaj bo nic z tego nie będziesz wiedział. - dodałam odwracając swój wzrok w stronę ekranu telewizora. Łamanie zasad? Też mi coś! Sam doprowadził do tego, że nie ostała się nawet jedna. Zmieniłam się pod jego wpływem, nie zauważając nawet w którym momencie zgubiłam wcześniejszą Dinę. Uświadomienie sobie tego było niczym pstryknięcie palcem. Chciałam pójść za radą Vanji i porozmawiać z nim o tym, jednak nie wiedziałam jak zacząć. Co więcej, obawiałam się kompromitacji.
Odcinki mijały jeden za drugim pozbawiając nas poczucia czasu. Skupiona na fabule zapomniałam o troskach rozgrywających się w mojej głowie. Nasze rozmowy ograniczały się do losów bohaterów oraz teorii kolejnych wydarzeń, które za każdym razem były obalane przez słynnego Profesora. Uśmiechnęłam się słysząc słowa jednego z bohaterów dotyczących najlepszego klubu na świecie : "Pomacham białą flagą tylko wtedy, kiedy wygra Real Madryt".
- Mało trafne porównanie do poddania się, prawda?
- To słowa o walce do samego końca.
- Skąd wiesz? - uniósł brew ku górze.
- Bo to oczywiste. Wiesz kiedy ja pomacham? - zagryzłam dolną wargę. - Wyobraź sobie wypełnione kibicami Santiago Bernabeu. Jestem jedną z nich. W dłoniach trzymam białą flagę z herbem klubu. Nagle, spiker wyczytuje najbardziej pożądane przez Madridistas nazwisko. I wiesz co się dzieje? Wychodzisz z tunelu w stroju Realu Madryt, a wokół rozlega się jeszcze większa euforia. Wszyscy krzyczą "Mbappé!", a Florentino Perez, dumny po kolejnej wygranej bitwie, stoi obok Twojej rodziny. Wtedy to zrobię. Bo tak jak powiedział Rio, macham nią tylko wtedy, gdy Real Madryt wygrywa. Nie wiem czy to się stanie teraz, za rok czy może za dwa lata. Ale wiem, że zwycięstwo już dawno zakiełkowało tutaj. - położyłam dłoń na jego klatce piersiowej. - W tym miejscu będzie spoczywał herb, który ucałujesz. Bo jestem pewna, że to zrobisz. - spojrzałam w jego oczy w których wyczytałam potwiedzenie.
- Poczekasz?
- Cierpliwość czasami popłaca, wiesz o tym?
- Czasami to nierealne. - założył kosmyk moich włosów za ucho.
- Życie potrafi zaskakiwać. - uśmiechnęłam się. - Kylian ...
* - Kochasz mnie? Nie możesz zakochać się w ciągu sześćdziesięciu godzin!
- W ciągu sześćdziesięciu godzin postrzeliłem Cię i opatrzyłem. A potem przespaliśmy się ze sobą. Daj mi kolejne dwadzieścia cztery godziny, a może Ci się oświadczę.
- Zostanę z Tobą, ale jeśli chodzi o małżeństwo, musisz dać mi więcej czasu, dobrze? Co powiesz na szesnaście minut?
- To tak proste? - odchrząknęłam odrywając wzrok od ekranu.
- Jeśli to czujesz.
- Można szybko się zakochać, ale i szybko znienawidzić.
- To prawda. Moja matka średnio parę razy na rok rzucała w ojca przeróżnymi rzeczami krzycząc, że go nienawidzi. - zaśmiał się. - Biedny Wilfred podkulał ogon i wychodził. Ale zawsze wracał. Z bukietem kwiatów, choć były czasy, że nie było go na nie stać. Wtedy krzyczała, że wydaje pieniądze na głupoty. Ale mu wybaczała. Czasami te dwa uczucia chodzą ze sobą w parze.
- Jakoś trudno mi wyobrazić sobie Twoją matkę w szale złości.
- Jeszcze nie znasz Fayzy.
- Jak jest teraz pomiędzy nimi?
- Nadal w niego rzuca czym popadnie.
- Kylian, to raczej nie jest zabawne. - zauważyłam.
- Gdybyś była tego świadkiem to zrozumiałabyś. Owszem, rzuca w niego. Ale robi to tak, aby nie daj Boże nie oberwał. To się nazywa miłość. - dodał wyłączając telewizor. - Późno już. Jutro będziemy oglądać dalej.
- Kylian ...
- Tak? - spojrzał na mnie uważnie. Pokręciłam jedynie głową wymuszając uśmiech. Bez słowa opuściłam łóżko. - Zostań. Tutaj jest sporo miejsca. - zauważył.
- Nie będę spać z kuternogą. - prychnęłam żartobliwie. W odpowiedzi rzucił we mnie poduszką, przed którą na całe szczęście się uchyliłam. - Dobranoc. Gdybyś czegoś potrzebował to dzwoń. - ostrożnie zamknęłam za sobą drzwi i wypuściłam ze świstem powietrze z ust. - Tchórz. Po prostu tchórz! - syknęłam.
Zaczęło już świtać, a ja nadal nie mogłam zasnąć. Bez przerwy przekręcałam się z boku na bok nie mogąc znaleźć dla siebie odpowiedniego miejsca. Głowa rozbolała mnie od nadmiaru myśli. Czułam się jakbym dopiero co wyszła z głośnego klubu. Otumaniona. Problem w tym, że sama sobą. Chciałam podzielić się swoimi uczuciami z Kylianem, jednak każda wersja owej rozmowy wydawała mi się być żenująca. Ja byłam żenująca. Byłam już dorosłą i niezależną kobietą, a jednak słabą w obecności faceta. Gdzie się podziała Dina z gali Złotej Piłki? Z gabinetu Oscara? Z garderoby? Czy uczucie miłości na prawdę osłabia człowieka? Robimy się bardziej wrażliwsi? Przecież nawet dziś wyrzuciłabym te idiotyczne buty! Zaśmiałam się pod nosem na samo wspomnienie przerażonej miny Kyliana. Pozwalał mi nad sobą dominować, tak samo jak jego ojciec pozwalał na to swojej żonie. I tak jak on, obdarowywał mnie kwiatami, co mimo moich feministycznych teorii, okazało się być najmilszą rzeczą jaką doświadczyłam ze strony mężczyzny.
Przekręciłam się na plecy wzdychając głęboko. Bez względu na to co miał na sobie, czy dresowe spodnie czy też bardziej obcisłe, mój wzrok podążał na jego tyłek. To była najbardziej niedorzeczna rzecz jaką w sobie odkryłam. Ale cóż mogłam na to poradzić skoro z tyłu był cholernie zgrabny? Nie wspominając o umięśnionej klacie, którą chciałam dotykać.
- Jestem żałosna. - jęknęłam zakrywając twarz dłońmi. Już samo myślenie o nim pobudzało te cholerne motyle do lotu! A on miał czelność myśleć, że nie ma nic ciekawego do zaoferowania takiej osobie jak ja. Też mi coś! Zerwałam się z łóżka i żwawym krokiem opuściłam sypialnie. Powiem mu! Powiem zanim znów stchórzę. - Kylian? - potrząsnęłam bez zastanowienia jego ramieniem. - Kylian!
- Coś się stało? - podniósł zdezorientowany głowę.
- Stało! Łaskocze mnie w brzuchu!
- Że co? - wydukał sennie.
- Mówię, że ... zapomnij. - jęknęłam zdając sobie sprawę, że nie jest to odpowiednia pora na takie dyskusje. Odwróciłam się na pięcie chcąc się wycofać. Mocny uścisk na nadgarstku mi to uniemożliwił. Cholera, nawet po wybudzeniu był szybki niczym Ninja! Jego wciąż zaspany wzrok zjechał w dół na moje uda. Zaklęłam w duchu. - Możesz łaskawie nie patrzeć na moją bieliznę? Zapomniałam, że zdjęłam leginsy. - mruknęłam zażenowana naciągając koszulkę.
- Jest na wysokości mojego wzroku.
- Kłamca. - syknęłam siadając obok niego.
- Dina, co się stało? Dlaczego mnie budzisz?
- Bo musisz mi odpowiedzieć na ważne pytanie. - mruknęłam. - Czy miłość objawia się łaskotaniem w podbrzuszu na Twój widok? Na dźwięk Twojego głosu? Na samo wspomnienie o Tobie? - zerknęłam na jego zdezorientowaną twarz. - Zauważyłeś, że spędzam w Paryżu co raz więcej czasu? Przyjeżdżam tu nie tylko ze względu na pracę. Lubię spędzać z Tobą czas. Przekomarzać się z Tobą. Rozmawiać z Tobą. Teraz już wiem, że po prostu tęsknie. Nawet nie irytuje mnie gdy zostawiasz po domu części swojej garderoby. Podnoszę je z własnej woli i mruczę z politowaniem pod nosem, że po prostu jesteś gapą. To prawda, że nie zamierzałam nigdy żadnemu facetowi gotować. I nie zamierzam być kurą domową! - zastrzegłam. - Ale to miłe wiesz? Że ktoś to docenia. Poczucie, że jest się komuś potrzebną. - mój głos się załamał. - Poczucie, że nie jesteś dla kogoś jedynie lalką do dymania.
- Di ...
- Cholera, nawet to zdrobnienie uwielbiam. - zaśmiałam się przez łzy. - Pokazałeś mi, że samo pożądanie to nie wszystko. Byłam taka pusta tylko na tym się skupiając. A relacja dwojga ludzi to coś więcej. Miałeś i masz do mnie więcej szacunku niż ja kiedykolwiek miałam dla samej siebie. Ta cała otoczka, kwiaty, spacery, kolacje, samo zainteresowanie tym co mówię i myślę, drobne gesty, które pokazują, że zależy Ci na drugiej osobie. Wcale nie jestem taka silna na jaką wyglądam. Boję się wielu rzeczy, a najbardziej tego, że znów kogoś stracę. Wmawiałam sobie przez ostatnie tygodnie, że to wszystko co odczuwam jest czystą chemią. Ale nigdy nie odczuwałam tego tak silnie. Zarzucałam Ci zazdrość, a sama miałam ochotę szarpnąć Rafaelę za jej doczepiane włosy. Wkurza mnie gdy Cię kokietuje. I możliwe, że się w tym momencie ośmieszam, ale wszystko mi jedno. - otarłam łzy z policzków. - Chyba powiedziałam o wiele za dużo niż ode mnie oczekiwałeś.
- To prawda. - przetarł zaspane oczy.
- Przepraszam, że Cię obudziłam.
- W sumie to chyba nadal śpię. - uśmiechnął się.
- Wówczas nie miałabym nic na sobie. Sam tak mówiłeś. - zauważyłam, przypominając mu własne słowa o snach ze mną w roli głównej.
- Ta wersja też mi odpowiada. - splótł nasze dłonie ze sobą. - Sama udzieliłaś sobie odpowiedzi. Wiem, że się boisz. Ale bez ryzyka nie ma zabawy. - otarł ostatnią łzę, która spłynęła po moim policzku. - W pełni się nie obudziłem, więc jeszcze masz czas uciec. Powiedzmy, że trzy sekundy. Trzy, dwa ...
- Jeden. - bez namysłu złączyłam nasze usta ze sobą.
***
🤭
🤭
* Rozmowa bohaterów "Domu z Papieru"
W życiu nie czytałam czegoś słodszego 😍 ten rozdział wymiata!
OdpowiedzUsuńKylian i Dina mieli w końcu czas dla siebie 😊 i spędzili je tak jak ja osobiście uwielbiam, czyli leniuchowanie w łóżku i serial 😀
Dom z papieru coz, mieszane mam uczucia, bo oczywiscie oglądałam, ale uważam, że za bardzo już przeciagaja ten serial XDDD
Kylian kuternoga 😂 siadło hahaha u mnie też się tego okreslenia używa i za każdym razem mnie śmieszy, wiec trafiłaś nim hahaha, mam nadzieję, że chłopak szybko się wyliże, bo noga jest mu potrzebna
Dina kucharka hahahah i pyszne danie, jedno z moich ulubionych, ale fakt faktem trzeba zauważyć tak jak ona, że serio się zmieniła. Wcześniej była nadzieję taką niezależną babka, biorącą co chciała, a teraz w jej myślach jest tylko Kylian ❤ bardzo się cieszę, że zdobyła się na odwagę i wyznała mu swoje uczucia i to serio było słoooooodkie na maksa 😍
N
Jeśli coś dobrego wynikło z tej dość bolesnej kontuzji Kyliana, to właśnie przyjazd Diny do Paryża. Dzięki tej niezapowiedzianej wizycie sprawiła piłkarzowi olbrzymią niespodziankę, o jakiej pewnie nawet nie marzył. Nie codziennie w końcu budzisz się obok kochanej przez siebie dziewczyny, a potem masz okazję spędzić z nią calutki dzień. 😊 Jakby tego było mało Dina złamała dla niego swoje lata temu ustalone zasady. Najpierw skruszyła ich mur przygotowując mu przepyszny posiłek, a potem dalej się wszystko samo potoczyło. Najpierw Kylian inspirowany wydarzeniami w serialu (Swoją drogą ma bardzo dobry gust i zdecydował się na jeden z najlepszych) opowiedział Dinie, jak wygląda miłość z perspektywy związku jego rodziców, a potem usłyszał przepiękne słowa Diny o swoim potencjalnym transferze do Realu. Otrzymując zapewnienie, że poczekają na niego ile trzeba i nikt nie będzie wymagał od niego jakiegokolwiek buntu wobec PSG. Najlepsze Dina zostawiła jednak na koniec. Wykończona dręczącymi myślami, które nie pozwoliły jej zasnąć. Odważyła się nareszcie na przeprowadzenie szczerej rozmowy z Kylianem. Ostatecznie zaufała mu i ukazała mu całą siebie. Wszystkie swoje obawy, wątpliwości, czy rzeczy których się obawia. Przy okazji wyznała w końcu Kylianowi, że wcale nie jest jej obojętny i darzy go uczuciem, jakiego nigdy wcześniej nie zaznała. To na pewno będzie przełomowy krok w ich dalszej relacji. Mam ogromną nadzieję, że Dina da teraz samej sobie szansę, aby to uczucie rozkwitło i zacznie czerpać przyjemność z prawdziwej miłości. Niech też, aż tak bardzo się nie martwi, że lekko się zmieniła, bo zdecydowanie wyszło jej to na dobre, a co więcej z obecną wersją siebie czuje się o wiele lepiej. Kylian dokonał naprawdę ogrom dobrego pokazując dziewczynie, że miłość naprawdę istnieje i nie są to tylko zwykłe wymysły innych ludzi.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. 😊
Zarówno Dina jak i Kylian zdecydowanie nie mogli narzekać na pobudkę :D Kilkuminutowa drzemka dziewczyny zamieniła się w kilkugodzinny sen, ale nie ma co się jej dziwić, że tak dobrze się jej spało ^^ W końcu z takim towarzyszem u boku... Prawda ^^ Naprawdę wiele dobrego wynikło z jej przyjazdu do Paryża. Oboje z Kylianem spędzili ze sobą świetnie czas, a wydaje się, że on sam zapomniał o bólu w nodze. Już się Dina nim odpowiednio zajęła! I o masz Ci los... Złamała dla niego własne twarde zasady! Kto by pomyślał, że jednak się ugnie i to Kylian zostanie pierwszym facetem, któremu ugotowała posiłek :) Na pewno nie piłkarz :D Zresztą, nie omieszkał jej tego wypomnieć haha :D Jednak zasady są po to, żeby je łamać, co Dinie wyszło znakomicie. Kylian jest jej coraz bliższy, więc i jej przekonania i żelazne reguły tracą na znaczeniu, gdy on jest w pobliżu. Obydwoje skorzystali na tej nieszczęsnej kontuzji Kyliana. Dina podarowała mu wspaniały posiłek (aż mi zaburczało w brzuchu), a Pan Podrywacz zaproponował wspólne oglądanie znanego serialu (który wkrótce muszę nadrobić :D). Dzień zleciał im bardzo przyjemnie, a serial trafił w ich gusta. I te cytaty! ;3 Słowa Diny o transferze Kyliana do Realu, o tym, że ona pomacha flagą, gdy zobaczy go na Santiago Bernabéu były po prostu piękne i zawierały w sobie mnóstwo, może niewidocznych na pierwszy rzut oka uczuć. Dziewczyna bardzo chce, by Kylian reprezentował barwy jej ukochanego klubu, zresztą, chce tego i sam Kylian i coś czuję, że słowa Diny zadziałają na niego jeszcze bardziej motywująco :) Ale nie musi się martwić, w końcu Dina zaczeka tyle ile będzie trzeba ;3 Kolejny cytat i wspomnienia Kyliana o rodzicach trafiły w samo serce Diny, jednak za pierwszym razem stchórzyła i uciekła do innego pokoju. Jednak i tak nie mogła zasnąć, bo dręczyły ją myśli o piłkarzu i o tym, że się w nim zakochała. Rozumiem jej obawy, bo jeszcze nigdy w życiu czegoś takiego nie czuła, lecz w końcu postanowiła postawić wszystko na jedną kartę i obudziła Kyliana niecodziennym wyznaniem ;3 Ono było takie urocze! Nie dziwię się piłkarzowi, że początkowo nie zrozumiał, o co jej chodzi, ale gdy ją zatrzymał i pozwolił mówić dalej, wszystko do niego dotarło :) Dina powiedziała o wiele więcej niż zakładała na samym początku, lecz te słowa były prawdziwe i płynęły prosto z jej serca. Nie ma co ukrywać uczuć, skoro druga osoba jak najbardziej je odwzajemnia :) Kylian spisał się na medal krusząc mur w sercu Diny! I ten pocałunek na końcu... Rozpływam się! <3
OdpowiedzUsuńBuziaki :* :* :*
Ło, ło, ło, czy to jest ten rozdział, na który wszyscy tak długo czekali? Ten, w którym Dina w końcu zaczyna rozumieć, czym jest miłość, i że istnieje naprawdę? Że Kylian to ten jedyny, że dla niego jest gotowa porzucić swoją upartość?
OdpowiedzUsuńTak, to jest ten rozdział.
Chyba zaraz zacznę piszczeć.
A tak na serio, to już od pierwszego akapitu czułam, że tym razem się uda i Dina nie będzie dalej zaprzeczała swoim uczuciom. Bo sorry, ale prawda jest taka, że jest po uszy zakochana w Kilianie i nic nigdy tego nie zmieni. Są sobie pisani. Koniec kropka.
Dobra, ale może przejdę do konkretów. Ogólnie, to uwielbiam ich przekomarzanie się. Zawsze śmieję się wtedy jak głupia. Są po prostu rozkoszni. Kłócą się jak stare, dobre małżeństwo, jakby znali się od wieków. To tylko pokazuje, że są dla siebie stworzeni.
Btw, czy tylko ja uwielbiam Dom z papieru. Naprawdę, to chyba jedyny serial, który wywołał u mnie tak gwałtowne emocje, że przez pół nocy nie mogłam spać. Więc teraz, jak pojawia się w jakimkolwiek opowiadaniu, to też szczerzę się idiotycznie.
Pidżama party z Kilianem? Musiało się udać. Choć przez moment myślałam, że naprawdę przekona Dinę do wystąpienia w samej bieliźnie. Tak byłoby przecież wygodniej. A do tego zawsze mógłby przykryć ich kołdrą, tłumacząc, że przecież jest zimno.
Rodzice Kyliana muszą być naprawdę wspaniałym małżeństwem. Żywym dowodem, że miłość aż po grób naprawdę istnieje. I można w siebie rzucać przedmiotami, ale na końcu i tak się godzić. Bo pomimo różnicy charakterów i tak się kochają. Nic więc dziwnego, że Kylian wyrósł na wspaniałego mężczyznę, który wie, czym jest prawdziwa miłość i właśnie jej szuka.
A sprawienie, że Dina coś dla niego ugotowała ( choć przecież nie chciał) tylko udowadnia, jak wielki wpływ ma na dziewczynę. Czegoś to nie robi się z miłości? Coś czuję, że też właśnie miłości Kylian poważnie rozważy rozwiązanie kontraktu.
Ostatnia scena jest cudowna, piękna i ogólnie cud, miód i orzeszki. Motyle w brzuchu? Tak, Dina, jesteś zakochana. W Kilianie. Chcesz żeby był cały czas obok, tęsknisz za nim, jesteś o niego zazdrosna. To on przekonał cię, że istnieje coś więcej niż tylko pożądanie. To on przekonał cię do miłości.
Teraz może być już tylko lepiej.
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!
Pozdrawiam
Violin
nowy rozdział, dom z papieru w środku - czego chcieć więcej? hahaha wyznanie Diny to sztos! prosto i do sedna - i można wręcz rzecz - NARESZCIE, teraz pewnie będzie chwila happy, ale jeszcze bez endu co?:D i powiem ci, że czytając co dobrego upichciła, aż sama zgłodniałam, tak samo jak nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, jak będzie wyglądać jej opieka nad kuternogą :)
OdpowiedzUsuń39 yr old Administrative Officer Perry Hassall, hailing from Burlington enjoys watching movies like Private Parts and Tai chi. Took a trip to Church Village of Gammelstad and drives a Ferrari 250 GT California. dlaczego nie dowiedziec sie wiecej
OdpowiedzUsuńprawnik rzeszów - Jesteśmy prawnik-rzeszow.biz, kancelarią prawną z siedzibą w Rzeszowie. Jesteśmy małą kancelarią, dopiero zaczynamy swoją działalność, dlatego potrzebujemy dotrzeć do większej liczby osób. Oferujemy usługi prawnicze i musimy rozpowszechnić naszą nazwę, więc jeśli masz czas, aby napisać o nas, będziemy wdzięczni. Chciałabym podziękować za poświęcony czas, ponieważ wiem, że jesteście bardzo zajęci i naprawdę to doceniamy. Jeśli masz jakieś pytania, proszę nie krępuj się pytać.
OdpowiedzUsuń