Jeśli bym sądziłam iż wiadomość o moim związku z Kylianem Mbappé przejdzie bez większego echa to byłabym największym naiwniakiem tego świata Zachwyceni byli jedynie kibice Realu Madryt. Reszta widziała we mnie podstępną żmiję, która okręciła sobie Francuza wokół palca, aby zachęcić go swoimi walorami do wyboru białej strony stolicy Hiszpanii. Media dość szybko rozdmuchały czyją córką jestem. Później była już tylko lawina teorii, w większości niedorzecznych. Byłam na to przygotowana i dość dobrze radziłam sobie z ignorowaniem nagłego zainteresowania moją osobą. Do czasu. Jedna z gazet wyciągnęła na wierzch wiadomość o Andrei. Wystarczyło, abym spojrzała na zmieszany wzrok matki Kyliana, która próbowała schować przede mną gazetę. Poczułam jakby ktoś wbił nóż w moje serce. To już nie chodziło o mnie, ale o moich rodziców, którzy do dziś nie mogli pogodzić się z tą tragedią. Zrobiono z tego ciekawostkę dla zainteresowanych. Trzęsącymi się dłońmi odłożyłam brukowiec na blat stołu. Docierały do mnie strzępy słów pani Fayzy i Gisele, które próbowały mnie pocieszyć. Nie tak miał wyglądać nasz powrót z Monako.
- Jest coś na obiad? - do kuchni wparował uśmiechnięty od ucha do ucha Kylian. - Co macie takie miny? Umarł ktoś? - dopytywał się. Bez słowa minęłam go w progu i szybkim krokiem udałam się na schody, a następnie na piętro. Czułam jak bezlitosne łzy spływają mi po policzkach. Wtuliłam się w poduszkę, a z mojego gardła wydobył się szloch rozpaczy. Myślałam, że jest to już za mną. Że pogodziłam się z okrutnym losem. Jednak im byłam starsza, tym więcej rozumiałam. - Di? - poczułam delikatny dotyk na swoim ramieniu. - Przepraszam. Nie wiedziałem.
- To nie Twoja wina.
- Pozwę każdą gazetę, która przekroczy granicę. - obiecał.
- To mi go nie odda. Chociaż wiem, że teraz jest szczęśliwszy. Nie cierpi. - mój głos się załamał. Kylian objął mnie swoim silnym ramieniem i przytulił. - Teraz już wiesz dlaczego moja rodzina się rozpadła. Dlaczego mój ojciec jest pracoholikiem, a matka samozwańczą kapłanką w świecie druidów.
- Jestem w stanie ich zrozumieć. - szepnął.
- Nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek to powiem, ale chcę do mamy. - pociągnęłam nosem niczym kilkuletnia dziewczynka. Tak bardzo jej w tej chwili potrzebowałam. - Jako kapłanka Avalon z lini róży powinna już to poczuć. Mogłaby nawet truć mi głowę o macierzyństwie. - załkałam.
- Może Ty do niej pojedź?
- Nie wiem gdzie znajduje się jej Planeta Wenus.
- Na Planecie Wenus na pewno jest zasięg. - uśmiechnął się.
- Nie uważasz, że to śmieszne i żałosne? - spytałam niepewnie.
- Każdy inaczej radzi sobie z rozpaczą. Na prawdę mi przykro z powodu waszej straty. - otarł łzy z moich policzków. - Nie wyobrażam sobie iż mógłbym stracić Ethana albo Jiresa. Nigdy w pełni nie zrozumiem tego co czujesz, ale jeśli kiedykolwiek będziesz chciała się wypłakać to pamiętaj, że moje ramiona są lepsze od poduszki.
- Kiedyś Ci wszystko opowiem, dobrze? Gdy będę gotowa.
- Oczywiście. Cierpliwie poczekam. - pocałował moją skroń, po czym chwycił nadgarstek i spojrzał na jego ozdobę. - Teraz rozumiem do czego odnosi się litera A. Czułem, że ta bransoletka jest dla Ciebie ważna. Musiałem ugryźć się w język, żeby nie zapytać o to na gali. Wyglądałaś jak milion dolarów, ale na nadgarstku miałaś bransoletkę domowej roboty.
- Myślisz, że jestem zbyt sentymentalna?
- Myślę, że jest w Tobie bardzo dużo miłości.
- To samo powiedział mój ojciec. - zmarszczyłam czoło.
- Kto jak kto, ale on na pewno zna Cię najlepiej. A teraz zadzwoń do swojej mamy. - podał mi mój telefon. - Ja tymczasem pójdę uspokoić swoją. Bardzo się przejęły z Gisele z powodu Twojego smutku. Pamiętaj, że Ci ludzie, których zdanie najbardziej się liczy, znają prawdę o nas. Reszta jest bez znaczenia.
Na pewno każdy słyszał o walecznym królu Arturze, legendarnym władcy Brytów. Jego historia wiąże się z tajemniczą wyspą Avalon, inaczej nazywaną Ziemią Kobiet. Legenda głosi, iż właścicielkami wyspy są piękne kobiety posiadające czarodziejskie moce. A co najważniejsze, trwać tam miała nieustanna wiosna. Sceptycznie podeszłam do teorii iż legenadrne Avalon to dzisiejsze Glastonbury. Szczególnie w chwili gdy pierwsze krople deszczu spadły na mój nos, a chłodny wiatr rozwiał włosy. Uważnie spoglądałam na moją matkę, która w skupieniu dotykała ruin tutejszego Opactwa. Dopiero moje pociągnięcie nosem oderwało ją od medytacji.
- Mamo, jest tu pięknie. - zapewniłam zgodnie z prawdą. - Ale pogoda nie sprzyja zwiedzaniu.
- Nie zwiedzamy.
- A co robimy? - zmarszczyłam czoło.
- Koimy Twoją duszę. - pogładziła mnie z czułością po policzku. Dziwny dreszcz przebiegł po moim kręgosłupie. - Opowiedz mi o Kylianie. Twoje oczy wówczas świecą radością. - kompletnie nie przejmując się pogodą, usiadła na kamieniu sporych rozmarów.
- Kocham go. - zajęłam miejsce obok niej.
- To wszystko?
- Mamo? Mówimy o mnie. - odchrząknęłam zawstydzona.
- Fakt.
- Nie widzisz żadnych ciemnych chmur? - spytałam niepewnie.
- Dina, to była tylko przenośnia. - chwyciła czule moją dłoń. - Nie jestem żadnym jasno czy czarnowidzem. Jestem po prostu Twoją matką i dostrzegam wiele rzeczy. Nie podobała mi się Twoja lekceważąca postawa wobec miłości oraz związków, choć zdaję sobie sprawę, że wiele w tym mojej winy. Wiem, że nie zawsze byłam przy Tobie. Po prostu nie chciałam, abyś widziała mnie w takim stanie w jakim byłam. Gdy zbliża się rocznica ... nie jestem wtedy sobą. - westchnęła ciężko. - Wiedziałam jednak, że jesteś w dobrych rękach. Twój ojciec nie pozwoliłby, aby stała Ci się krzywda, a Aneta jest dobrą kobietą. Przepraszam, że nie pomogłam Ci z sukienką na galę.
- To ja przepraszam. - szepnęłam poruszona. - Nie wiedziałam.
- Obiecuję, że Twoja suknia ślubna będzie moim priorytetem.
- To ja biorę ślub?
- Głuptasek z Ciebie. - objęła mnie ramieniem. Z uśmiechem wciągnęłam zapach jej perfum. - To się tak zaczyna kochanie. Najpierw się opierasz, aż nagle zdajesz sobie sprawę, że jesteś zakochana. Przechodząc obok salonów z sukniami ślubnymi nieświadomie wyobrażasz sobie tą idealną dla Ciebie. A jego widok z dziećmi rozbudza w Tobie instynkt macierzyński. Mówię to z doświadczenia.
- Mamo, ja dopiero się uczę bycia w związku, a Ty wytaczasz ciężkie działa. - przewróciłam oczami. - Już teraz mam pod górkę. Większość uważa mnie za manipulatorkę. Jak mam się pojawić na prezentacji Edena Hazarda, aby nie wzbudzić kontrowersji?
- Dziwne, ale sądziłam że wiem kto jest Twoim ojcem. - zaśmiała się pod nosem. - Nazywasz się Mijatović. Dwadzieścia lat przebywasz ze swoim ojcem i niczego się od niego nie nauczyłaś? - uniosła brew ku górze. - To mistrz tłumienia w sobie emocji. Głowa do góry i uśmiech na usta. Opinie innych spływają po nim jak woda po kaczce. Nie chowaj się bo nie masz ku temu powodu. Miłość nie jest zbrodnią. Po za tym, Madridistas Cię za to uwielbiają, a przecież to nimi będziesz otoczona. - trąciła mnie rozbawiona ramieniem.
- Ale nie podoba mi się to, że piszą o Andrei. - mruknęłam.
- Wstydzisz się tego?
- Oczywiście, że nie! - oburzyłam się.
- To w czym problem?
- Chodzi mi przede wszystkim o Ciebie i tatę.
- Z Twoim ojcem mieliśmy o wiele gorsze doświadczenie z mediami. - westchnęła. - Wiem, że przede wszystkim sprawia Ci to ból. Zawsze będzie. Ale pamiętaj, że Andrea nie chciałby, abyś się tym dołowała. Ludzi irytuje szczęście innych, nie daj się im zdołować. Ciesz się swoim związkiem i jak najszybciej mi go przedstaw.
- Tylko błagam Cię. - jęknęłam. - Żadnego czary mary!
- Postaram się. - zaśmiała się. - A tak swoją drogą ... pamiętasz moje plany dotyczące marki ekologicznych ubrań dla dzieci? Przeglądając stare rupiecie znalazłam notatki ze wstępnymi szkicami. Twoja delikatna skóra była moją inspiracją. I wiesz, tak sobie pomyślałam, może to nie jest głupi pomysł? - zerknęła na mnie niepewnie.
- Kapłanka i bizneswoman?
- Oh, nie nabijaj się ze mnie. - skarciła mnie. - Ale masz rację. Kompletnie nie znam się na ekonomi i marketingu. To Twoja mocna strona.
- Mamo, wcale nie uważam, że to zły pomysł. Znasz się doskonale na ekologii. - zauważyłam. - Po za tym, szkicowałaś na prawdę śliczne rzeczy. Myślę, że ludzie byliby tym zachwyceni. Musiałabyś tylko zaryzykować. - zagryzłam dolną wargę czując podekscytowanie związane z tym pomysłem. - To mogłoby się udać. - przyznałam.
- Chciałabyś być moją partnerką w interesach?
- Ja?
- Znasz się na biznesie lepiej ode mnie. Po za tym, nadajesz się idealnie do reprezentowania takiej firmy. Spójrz na siebie! Jesteś chodzącą naturalnością. Wystarczy, że się uśmiechniesz, a ludzie we wszystko Ci uwierzą. Po za tym, wyglądałabyś pięknie na zdjęciach z dziećmi. - jej oczy wręcz lśniły radością.
- Ty znowu o dzieciach. - jęknęłam. - Dobrze. Przeglądnę te notatki i zastanowię się nad tym wszystkim. - obiecałam. - Pamiętaj jednak, że mam inne plany co do przyszłości. Chcę pracować jako agent od wizerunku.
- Ciekawe kiedy znajdziesz czas wnuka mi urodzić.
- Mamo!
- Mbappé! Mbappé! Mbappé! - rozległy się krzyki wśród tłumu. To była wiadomość do Florentino Pereza, który z przyjemnością spełniał zachcianki kibiców, ściągając do stolicy Hiszpanii największe gwiazdy. Madridistas byli pewni, że prędzej czy później stanie się to faktem. Nie wiedzieli jednak jakie to było trudne do zrealizowania.
- Kiedy to spotkanie?
- Jutro. Przed południem. - westchnęłam pocierając swoje ramiona. Wzrok przeniosłam na gablotę z trzynastoma okazałymi pucharami. Dowód dominacji Realu Madryt w Europie. - Mają się na nie udać pan Wilfried i pani Delphine. Wysłuchają ostatecznej oferty PSG, a potem skonsultują ją z Kylianem.
- Więc cierpliwie poczekamy. - podziwiałam Florentino Pereza za jego spokój oraz opanowanie. Jak gdyby nigdy nic siedział w wygodnym fotelu trzymając w dłoniach podpisany kontrakt przez Edena Hazarda. Zadowolenie ani na moment nie zniknęło z jego twarzy. - Umówiłem się z Nasserem na wspólny obiad w niedzielę.
- Zaraz, umówił się pan z prezesem PSG? - nie dowierzałam.
- Oczywiście. Wybadam jego humor.
- Czekacie na ruch Kyliana?
- Nasza oficjalna oferta zostanie po sekundzie odrzucona. - odezwał się dotąd milczący Jose Angel Sanchez, dyrektor wykonawczy oraz prawa ręka pana Pereza. - Jeśli Kylian wyciągnie do nas rękę to bez zastanowienia za nią chwycimy i postaramy się go stamtąd wyciągnąć.
- A jeśli posadzą go na trybunach i zarządają, że ma zostać do końca kontraktu?
- Nikt normalny nie sadza takiego piłkarza na trybunach. Takim posunięciem sami strzeliliby sobie w stopy, a Francuzi wywieźliby prezesa PSG na taczkach. - poczułam dłoń Jose Angela na moim spiętym ramieniu. - A co do kontraktu ... wypełnienie go do ostatniego dnia oznacza, że piłkarz może odejść za darmo dokądkolwiek chce. Za darmo ... słowo klucz. - puścił mi oczko.
- Nie puszczą takiego piłkarza za darmo. - szepnęłam.
- Oczywiście, że nie. Pozwolą mu odejść rok wcześniej.
- To nadal dwa lata. - skrzywiłam się rozbawiając tym mężczyzn.
- Spławiłaś go na moich oczach, a teraz bronisz jak lwica. - brwi Florentino Pereza uniosły się ku górze. - Na darmo wysłuchałem kazania Twojego ojca. A doskonale wiesz jaki jest Predrag gdy się zdenerwuje. - pogroził mi, choć iskierki rozbawienia w jego oczach wręcz raziły. - Kylian wie, że tu jesteś?
- Wie, że będziecie mnie wypytywać.
- Czyli jesteście ze sobą szczerzy. Podoba mi się to.
- Od początku nie chciałam być zamieszana w ten transfer. - jęknęłam. - Nie jestem stworzona do negocjacji oraz nerwowej atmosfery. Sam Kylian mnie wyśmiał mówiąc, że nie nadaję się na tajnego agenta. Obrzydzacie mi wizję przyszłej pracy. Wprost nie mogę zrozumieć jak może być pan tak spokojny. - rzuciłam w stronę Pereza.
- A myślisz, że ta siwizna i początkująca łysizna to z czego?
- Nie było pytania. - mruknęłam.
- Jest coś na obiad? - do kuchni wparował uśmiechnięty od ucha do ucha Kylian. - Co macie takie miny? Umarł ktoś? - dopytywał się. Bez słowa minęłam go w progu i szybkim krokiem udałam się na schody, a następnie na piętro. Czułam jak bezlitosne łzy spływają mi po policzkach. Wtuliłam się w poduszkę, a z mojego gardła wydobył się szloch rozpaczy. Myślałam, że jest to już za mną. Że pogodziłam się z okrutnym losem. Jednak im byłam starsza, tym więcej rozumiałam. - Di? - poczułam delikatny dotyk na swoim ramieniu. - Przepraszam. Nie wiedziałem.
- To nie Twoja wina.
- Pozwę każdą gazetę, która przekroczy granicę. - obiecał.
- To mi go nie odda. Chociaż wiem, że teraz jest szczęśliwszy. Nie cierpi. - mój głos się załamał. Kylian objął mnie swoim silnym ramieniem i przytulił. - Teraz już wiesz dlaczego moja rodzina się rozpadła. Dlaczego mój ojciec jest pracoholikiem, a matka samozwańczą kapłanką w świecie druidów.
- Jestem w stanie ich zrozumieć. - szepnął.
- Nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek to powiem, ale chcę do mamy. - pociągnęłam nosem niczym kilkuletnia dziewczynka. Tak bardzo jej w tej chwili potrzebowałam. - Jako kapłanka Avalon z lini róży powinna już to poczuć. Mogłaby nawet truć mi głowę o macierzyństwie. - załkałam.
- Może Ty do niej pojedź?
- Nie wiem gdzie znajduje się jej Planeta Wenus.
- Na Planecie Wenus na pewno jest zasięg. - uśmiechnął się.
- Nie uważasz, że to śmieszne i żałosne? - spytałam niepewnie.
- Każdy inaczej radzi sobie z rozpaczą. Na prawdę mi przykro z powodu waszej straty. - otarł łzy z moich policzków. - Nie wyobrażam sobie iż mógłbym stracić Ethana albo Jiresa. Nigdy w pełni nie zrozumiem tego co czujesz, ale jeśli kiedykolwiek będziesz chciała się wypłakać to pamiętaj, że moje ramiona są lepsze od poduszki.
- Kiedyś Ci wszystko opowiem, dobrze? Gdy będę gotowa.
- Oczywiście. Cierpliwie poczekam. - pocałował moją skroń, po czym chwycił nadgarstek i spojrzał na jego ozdobę. - Teraz rozumiem do czego odnosi się litera A. Czułem, że ta bransoletka jest dla Ciebie ważna. Musiałem ugryźć się w język, żeby nie zapytać o to na gali. Wyglądałaś jak milion dolarów, ale na nadgarstku miałaś bransoletkę domowej roboty.
- Myślisz, że jestem zbyt sentymentalna?
- Myślę, że jest w Tobie bardzo dużo miłości.
- To samo powiedział mój ojciec. - zmarszczyłam czoło.
- Kto jak kto, ale on na pewno zna Cię najlepiej. A teraz zadzwoń do swojej mamy. - podał mi mój telefon. - Ja tymczasem pójdę uspokoić swoją. Bardzo się przejęły z Gisele z powodu Twojego smutku. Pamiętaj, że Ci ludzie, których zdanie najbardziej się liczy, znają prawdę o nas. Reszta jest bez znaczenia.
*
Na pewno każdy słyszał o walecznym królu Arturze, legendarnym władcy Brytów. Jego historia wiąże się z tajemniczą wyspą Avalon, inaczej nazywaną Ziemią Kobiet. Legenda głosi, iż właścicielkami wyspy są piękne kobiety posiadające czarodziejskie moce. A co najważniejsze, trwać tam miała nieustanna wiosna. Sceptycznie podeszłam do teorii iż legenadrne Avalon to dzisiejsze Glastonbury. Szczególnie w chwili gdy pierwsze krople deszczu spadły na mój nos, a chłodny wiatr rozwiał włosy. Uważnie spoglądałam na moją matkę, która w skupieniu dotykała ruin tutejszego Opactwa. Dopiero moje pociągnięcie nosem oderwało ją od medytacji.
- Mamo, jest tu pięknie. - zapewniłam zgodnie z prawdą. - Ale pogoda nie sprzyja zwiedzaniu.
- Nie zwiedzamy.
- A co robimy? - zmarszczyłam czoło.
- Koimy Twoją duszę. - pogładziła mnie z czułością po policzku. Dziwny dreszcz przebiegł po moim kręgosłupie. - Opowiedz mi o Kylianie. Twoje oczy wówczas świecą radością. - kompletnie nie przejmując się pogodą, usiadła na kamieniu sporych rozmarów.
- Kocham go. - zajęłam miejsce obok niej.
- To wszystko?
- Mamo? Mówimy o mnie. - odchrząknęłam zawstydzona.
- Fakt.
- Nie widzisz żadnych ciemnych chmur? - spytałam niepewnie.
- Dina, to była tylko przenośnia. - chwyciła czule moją dłoń. - Nie jestem żadnym jasno czy czarnowidzem. Jestem po prostu Twoją matką i dostrzegam wiele rzeczy. Nie podobała mi się Twoja lekceważąca postawa wobec miłości oraz związków, choć zdaję sobie sprawę, że wiele w tym mojej winy. Wiem, że nie zawsze byłam przy Tobie. Po prostu nie chciałam, abyś widziała mnie w takim stanie w jakim byłam. Gdy zbliża się rocznica ... nie jestem wtedy sobą. - westchnęła ciężko. - Wiedziałam jednak, że jesteś w dobrych rękach. Twój ojciec nie pozwoliłby, aby stała Ci się krzywda, a Aneta jest dobrą kobietą. Przepraszam, że nie pomogłam Ci z sukienką na galę.
- To ja przepraszam. - szepnęłam poruszona. - Nie wiedziałam.
- Obiecuję, że Twoja suknia ślubna będzie moim priorytetem.
- To ja biorę ślub?
- Głuptasek z Ciebie. - objęła mnie ramieniem. Z uśmiechem wciągnęłam zapach jej perfum. - To się tak zaczyna kochanie. Najpierw się opierasz, aż nagle zdajesz sobie sprawę, że jesteś zakochana. Przechodząc obok salonów z sukniami ślubnymi nieświadomie wyobrażasz sobie tą idealną dla Ciebie. A jego widok z dziećmi rozbudza w Tobie instynkt macierzyński. Mówię to z doświadczenia.
- Mamo, ja dopiero się uczę bycia w związku, a Ty wytaczasz ciężkie działa. - przewróciłam oczami. - Już teraz mam pod górkę. Większość uważa mnie za manipulatorkę. Jak mam się pojawić na prezentacji Edena Hazarda, aby nie wzbudzić kontrowersji?
- Dziwne, ale sądziłam że wiem kto jest Twoim ojcem. - zaśmiała się pod nosem. - Nazywasz się Mijatović. Dwadzieścia lat przebywasz ze swoim ojcem i niczego się od niego nie nauczyłaś? - uniosła brew ku górze. - To mistrz tłumienia w sobie emocji. Głowa do góry i uśmiech na usta. Opinie innych spływają po nim jak woda po kaczce. Nie chowaj się bo nie masz ku temu powodu. Miłość nie jest zbrodnią. Po za tym, Madridistas Cię za to uwielbiają, a przecież to nimi będziesz otoczona. - trąciła mnie rozbawiona ramieniem.
- Ale nie podoba mi się to, że piszą o Andrei. - mruknęłam.
- Wstydzisz się tego?
- Oczywiście, że nie! - oburzyłam się.
- To w czym problem?
- Chodzi mi przede wszystkim o Ciebie i tatę.
- Z Twoim ojcem mieliśmy o wiele gorsze doświadczenie z mediami. - westchnęła. - Wiem, że przede wszystkim sprawia Ci to ból. Zawsze będzie. Ale pamiętaj, że Andrea nie chciałby, abyś się tym dołowała. Ludzi irytuje szczęście innych, nie daj się im zdołować. Ciesz się swoim związkiem i jak najszybciej mi go przedstaw.
- Tylko błagam Cię. - jęknęłam. - Żadnego czary mary!
- Postaram się. - zaśmiała się. - A tak swoją drogą ... pamiętasz moje plany dotyczące marki ekologicznych ubrań dla dzieci? Przeglądając stare rupiecie znalazłam notatki ze wstępnymi szkicami. Twoja delikatna skóra była moją inspiracją. I wiesz, tak sobie pomyślałam, może to nie jest głupi pomysł? - zerknęła na mnie niepewnie.
- Kapłanka i bizneswoman?
- Oh, nie nabijaj się ze mnie. - skarciła mnie. - Ale masz rację. Kompletnie nie znam się na ekonomi i marketingu. To Twoja mocna strona.
- Mamo, wcale nie uważam, że to zły pomysł. Znasz się doskonale na ekologii. - zauważyłam. - Po za tym, szkicowałaś na prawdę śliczne rzeczy. Myślę, że ludzie byliby tym zachwyceni. Musiałabyś tylko zaryzykować. - zagryzłam dolną wargę czując podekscytowanie związane z tym pomysłem. - To mogłoby się udać. - przyznałam.
- Chciałabyś być moją partnerką w interesach?
- Ja?
- Znasz się na biznesie lepiej ode mnie. Po za tym, nadajesz się idealnie do reprezentowania takiej firmy. Spójrz na siebie! Jesteś chodzącą naturalnością. Wystarczy, że się uśmiechniesz, a ludzie we wszystko Ci uwierzą. Po za tym, wyglądałabyś pięknie na zdjęciach z dziećmi. - jej oczy wręcz lśniły radością.
- Ty znowu o dzieciach. - jęknęłam. - Dobrze. Przeglądnę te notatki i zastanowię się nad tym wszystkim. - obiecałam. - Pamiętaj jednak, że mam inne plany co do przyszłości. Chcę pracować jako agent od wizerunku.
- Ciekawe kiedy znajdziesz czas wnuka mi urodzić.
- Mamo!
*
Moja wyimaginowana wyobraźnia podpowiadała mi iż wszyscy się na mnie patrzą. Oczywiście było to absurdem. Moja skromna osoba nie mogła równać się z Edenem Hazardem, boheterem czwartkowego wieczoru. Pięćdziesiąt tysięcy ludzi na samej prezentacji. Tylko jeden piłkarz zdołał przyciągnąć aż tylu fanów na to wydarzenie. Cristiano Ronaldo. To mówiło samo za siebie. Doskonale wiedziałam, że tylko jeden człowiek może pobić rekord Portugalczyka. - Mbappé! Mbappé! Mbappé! - rozległy się krzyki wśród tłumu. To była wiadomość do Florentino Pereza, który z przyjemnością spełniał zachcianki kibiców, ściągając do stolicy Hiszpanii największe gwiazdy. Madridistas byli pewni, że prędzej czy później stanie się to faktem. Nie wiedzieli jednak jakie to było trudne do zrealizowania.
- Kiedy to spotkanie?
- Jutro. Przed południem. - westchnęłam pocierając swoje ramiona. Wzrok przeniosłam na gablotę z trzynastoma okazałymi pucharami. Dowód dominacji Realu Madryt w Europie. - Mają się na nie udać pan Wilfried i pani Delphine. Wysłuchają ostatecznej oferty PSG, a potem skonsultują ją z Kylianem.
- Więc cierpliwie poczekamy. - podziwiałam Florentino Pereza za jego spokój oraz opanowanie. Jak gdyby nigdy nic siedział w wygodnym fotelu trzymając w dłoniach podpisany kontrakt przez Edena Hazarda. Zadowolenie ani na moment nie zniknęło z jego twarzy. - Umówiłem się z Nasserem na wspólny obiad w niedzielę.
- Zaraz, umówił się pan z prezesem PSG? - nie dowierzałam.
- Oczywiście. Wybadam jego humor.
- Czekacie na ruch Kyliana?
- Nasza oficjalna oferta zostanie po sekundzie odrzucona. - odezwał się dotąd milczący Jose Angel Sanchez, dyrektor wykonawczy oraz prawa ręka pana Pereza. - Jeśli Kylian wyciągnie do nas rękę to bez zastanowienia za nią chwycimy i postaramy się go stamtąd wyciągnąć.
- A jeśli posadzą go na trybunach i zarządają, że ma zostać do końca kontraktu?
- Nikt normalny nie sadza takiego piłkarza na trybunach. Takim posunięciem sami strzeliliby sobie w stopy, a Francuzi wywieźliby prezesa PSG na taczkach. - poczułam dłoń Jose Angela na moim spiętym ramieniu. - A co do kontraktu ... wypełnienie go do ostatniego dnia oznacza, że piłkarz może odejść za darmo dokądkolwiek chce. Za darmo ... słowo klucz. - puścił mi oczko.
- Nie puszczą takiego piłkarza za darmo. - szepnęłam.
- Oczywiście, że nie. Pozwolą mu odejść rok wcześniej.
- To nadal dwa lata. - skrzywiłam się rozbawiając tym mężczyzn.
- Spławiłaś go na moich oczach, a teraz bronisz jak lwica. - brwi Florentino Pereza uniosły się ku górze. - Na darmo wysłuchałem kazania Twojego ojca. A doskonale wiesz jaki jest Predrag gdy się zdenerwuje. - pogroził mi, choć iskierki rozbawienia w jego oczach wręcz raziły. - Kylian wie, że tu jesteś?
- Wie, że będziecie mnie wypytywać.
- Czyli jesteście ze sobą szczerzy. Podoba mi się to.
- Od początku nie chciałam być zamieszana w ten transfer. - jęknęłam. - Nie jestem stworzona do negocjacji oraz nerwowej atmosfery. Sam Kylian mnie wyśmiał mówiąc, że nie nadaję się na tajnego agenta. Obrzydzacie mi wizję przyszłej pracy. Wprost nie mogę zrozumieć jak może być pan tak spokojny. - rzuciłam w stronę Pereza.
- A myślisz, że ta siwizna i początkująca łysizna to z czego?
- Nie było pytania. - mruknęłam.
***
Doszłam do wniosku, że Florentino Perez jest moją ulubioną postacią bo pojawia się w większości moich historii ^^
Doszłam do wniosku, że Florentino Perez jest moją ulubioną postacią bo pojawia się w większości moich historii ^^
Eh, coś tak czułam, że związek Kyliana i Diny wywoła burzę wśród mediów. Có te cholerne dziennikarskie hieny uwielbiają żerować na tego typu historiach. Zastanawiam się, czy kiedyś nadejdzie czas, gdy ludzie przestaną w każdym "nietypowym" związku szukać ukrytych zamiarów i celów? Naprawdę, czy ludzie przestali wierzyć w prawdziwą miłość? Tak to już jest z tym losem, że zwykle stawia na naszej drodze ludzi, w których się zakochujemy. Więc jak dla mnie miłość Kyliana i Diny nie jest niczym niezwykłym.
OdpowiedzUsuńAle oczywiście media zawsze muszą mieć swoją teorię, a plotki istnienia od zarania ludzkości. I tak podziwiam Dinę, bo na jej miejscu to chyba bym komuś przywaliła z wściekłości. Albo przynajmniej skorzystała z oferty Kyliana i wytoczyła im proces o zniesławienie. Coś czuję, że wbrew pozorom mieliby szansę taki proces wygrać.
Ale Dina na szczęście jest o wiele bardziej odporna psychicznie i dużo wytrzymuje. Jednak wyciągnięcie sprawy Andrei było ciosem poniżej pasa! Naprawdę! Jak w ogóle można wywlekać na światło dzienne tak poważne sprawy?! Trzeba nie mieć sumienia i serca.
Dobrze, że Dina ma w okół siebie mnóstwo osób, które ją kochają i którym może zaufać. Kylian, jego rodzina, mama. W ogóle, to zaczęłam lubić mamę Diny. Może nie jest do końca normalna, ale czym tak naprawdę jest normalność? Na pewno bardzo kocha swoją córkę i zrobi dla niej wszystko. A ten pomysł z firmą produkującą ubranka? Genialny, szczególnie teraz, gdy ludzie szaleją za ekologicznymi rzeczami.
No i chyba zbliżamy się do decydującego momentu, czyli negocjacji transferowych. Już zacieram rączki, choć boję się, że to może zbyt mocno wpłynąć na Dinę i Kyliana.
W każdym razie, z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Violin
Niektórzy ludzie po raz kolejny udowodnili, że nie zależy im na niczym więcej, jak wywołanie sensacji i zamieszania. Nie cofną się dosłownie przed niczym i za nic mają jakąkolwiek prywatność drugiej osoby. Brak mi po prostu słów do osób odpowiedzialnych za ten artykuł w gazecie o bracie Diny... Nie dość, że większość niesprawiedliwie ją ocenia, uważając że z Kylianem jest tylko i wyłącznie dla korzyści i namówienia go do transferu, to jeszcze media tak podle wykorzystują tragedię jej rodziny, aby tylko zyskać rozgłos na na snuciu jakichś kompletnie bezpodstawnych historyjek. Kylian nawet nie powinien się zastanawiać tylko jak najszybciej rzeczywiście pozwać tę gazetę.
OdpowiedzUsuńOgromnie mi szkoda Diny i tego, że musi teraz przez to wszystko przechodzić i to tylko dlatego, że po raz pierwszy w życiu się zakochała. Na całe szczęście dobrze, że w tym trudnym momencie może liczyć na pełne wsparcie Kyliana oraz jego zrozumienie i nie naleganie w kwestii opowieści o Andrei i tym wszystkim, co miało olbrzymi wpływ na jej postrzeganie świata i stosunek do związków. Dina otrzymała kolejne zapewnienie, że zawsze może na niego liczyć i cokolwiek by się nie stało, on będzie po jej stronie. Tak samo, jak jego rodzina.
Nic też dziwnego, że po tym wszystkim zapragnęła spotkania z mamą. W końcu to najbliższa osoba, której nikt nie jest w stanie zastąpić. W dodatku wydaje mi się, że obydwie potrzebowały tego spotkania i szczerej rozmowy o przeszłości i Andrei. Dina zrozumiała punkt myślenia jej mamy i dlaczego często nie ma jej przy niej. Być może dzięki temu ich kontakt ulegnie znaczemu polepszeniu. A ten pomysł na wspólny biznes, może w tym tylko jak najbardziej pomóc. Trzymam więc kciuki, aby rzeczywiście doszedł on do realizacji.
Dina mimo sporych wątpliwości pojawiła się na prezentacji Edena, a przy okazji odbyła ciekawą rozmowę z samym Florentino Perezem, który przedstawił jej dalsze zamiary, co do możliwego transferu Kyliana. Na razie do niego wciąż bardzo daleko, ale kto wie, jak sytuacja się rozwinie. Oczywiście wiele zależy od samego Francuza i ostatecznej decyzji PSG, ale być może Dina nie będzie musiała czekać, aż dwóch lat, aby jej ukochany w końcu zamieszkał w Hiszpanii. Ogromnie mnie ciekawi, jak to wszystko się ostatecznie potoczy.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. 😊
Biedna Dina ☹ brukowce wykopały i podzieliły się smutną historią jej rodziny...ach zero prywatności, to niestety negatywna konsekwencja bycia dziewczyną takiego piłkarza. Ujawniając związek Dina i Kylian musieli wiedzieć na co się piszą, chociaż przypuszczam, że żadne nie spodziewało się użycia takiej bomby...
OdpowiedzUsuńSwoją drogą to bardzo ciekawi mnie historia Andrei, wiec wraz z Kylianem grzecznie czekam na zdradzenie tej historii 😇
Mama szamanka śmieszy mnie jeszcze bardziej niż na poczatku 😇 myślę, że taka osoba jest potrzebna Dinie, twardo stapajacej po ziemi 😊 trochę czary mary, dobrego humoru i człowiek jest jak nowy!
Pozdrawiam
N
Media są okropne. W ogóle nie zważają na to, że pod wpływem ich zainteresowania i tego, że za wszelką cenę starają się znaleźć na kogoś "haka" mogą kogoś skrzywdzić. Związek Diny i Kyliana odbił się w mediach szerokim echem, dlatego tak szybko zwietrzyli okazję i szansę, by zaistnieć, przy okazji wyciągając na światło dzienne informacje o rodzinie Diny i o tragedii, która ich spotkała. Naprawdę, mogliby to sobie darować i dać spokój rodzinie, która wiele przeszła z tego powodu. Ogromnie współczuję Dinie, że temat Andrei wyszedł w taki sposób. Na pewno chciała podzielić się tym z Kylianem, ale w zupełnie innych okolicznościach. Na całe szczęście piłkarz nie robił jej z tego powodu żadnych wyrzutów, tylko obiecał, że cierpliwie poczeka, aż sama będzie gotowa, by wszystko mu wyznać ;3 Wspiera ją całym sobą, bo oto właśnie chodzi w związkach. Ma też rację. Osoby, na którym im zależy znają prawdę i tylko to się liczy. Dina pod wpływem chwili zdecydowała się odwiedzić mamę, bo bardzo jej potrzebowała. Kobieta może i jest troszkę oderwana od świata, jednak kocha Dinę całym sercem i pragnie dla niej szczęścia. Jej małżeństwo się rozpadło, co nie znaczy, że taki los czeka wszystkie inne. Dina powoli uczy się być w związku i wsparcie rodzicielki na pewno jej się przyda :) I może to troszkę za wcześnie na rozmowę o wnukach, ale kobieta po prostu nie mogła się powstrzymać, by choć przez chwilę podroczyć się z córką hahaha :D Uważam, że jej pomysł na biznes jest jak najbardziej trafiony :) W końcu w życiu trzeba spróbować wszystkiego! A jeżeli ma do tego smykałkę to nic nie stoi jej na przeszkodzie :) Już Dina ją odpowiednio podszkoli ^^ W ogóle zazdroszczę mamie Diny tego otoczenia! Mogłabym razem z nią przebywać w miejscu, które kojarzy się z legendami arturiańskimi haha :D
OdpowiedzUsuńEdeeeeeeeeen! <3 (Nie mogłam się powstrzymać, wiesz o tym haha). Prezentacja przyciągnęła na stadion tłumy, które głośno skandowały ciesząc się z tego transferu :) Jednocześnie sympatycy Realu domagali się od Floro Kyliana, a on przecież kibicom nie odmawia ^^ To taki dobry duch, więc absolutnie się nie dziwię, że jest u Ciebie stałym bywalcem haha :D Mam ogromną nadzieję, że PSG nie będzie utrudniało sprawy transferu, bo Kylian pewnie już dawno wybrał. A ten wybór może być tylko jeden! Dina jest kłębkiem nerwów, ale musi wytrzymać to napięcie :) Jest silna i na pewno sobie z tym poradzi. Oby nie musiała czekać tych dwóch lat, by móc cieszyć się ukochanym w stolicy Hiszpanii :)
Buziaki! :* :* :*
Ja bym tam powiedziała, że we wszystkich jest Perez :D ale on z twarzy wygląda jak sympatyczny dziadek, więc się w sumie nie dziwię. Wracając jednak do rozdziału, współczuje Dinie, prasa ma teraz niezłą pożywkę, wszystko wywleką i po co? W końcu Dina nie naciska na Kyliana, nie każe mu przejść do Realu już, natychmiast. Więc czekam w związku z tym na ciąg dalszy. :)
OdpowiedzUsuń