Frankfurt nad Menem posiadał dwa splatające się ze sobą oblicza. Było to miasto nowoczesne, ale i tradycyjne. Z jednej strony imponujące wieżowce, z drugiej zaś urocze Stare Miasto z malowniczymi kamienicami, tak bardzo charakterystycznymi dla tego rejonu Europy. Byłam oczarowana rynkiem Römerberg, na którym wraz z tatą zjedliśmy śniadanie. Obracałam głową we wszystkie strony, niczym małe dziecko w parku pełnym atrakcji. Niesamowite było to, iż dziewięćdziesiąt procent budynków w tym miejscu zostało zrekonstruowanych po drugiej wojnie światowej. Gdybym nie była świadoma tej informacji, w życiu bym się tego nie domyśliła.
- Do spotkania z Luką mamy dwie godziny. - poinformował mnie ojciec zerkając na wyświetlacz swojego telefonu. - Możemy iść na spacer jeśli masz ochotę.
- Nie lubisz spacerować. - uśmiechnęłam się lekko opierając policzek na dłoni. - Ej! - zaśmiałam się słysząc dźwięk wykonywania zdjęcia. - To nie zgodne z prawem. - pogroziłam mu gdy pokazał mi swoje dzieło.
- Od dawna powinienem siedzieć w więzieniu.
- To prawda. - przyznałam. - Te wszystkie kompromitujące zdjęcia z mojego dzieciństwa są dowodami Twoich zbrodni. - rozbawiona upiłam łyk kawy. - Co z tym spacerem? Bo zaczynam się obawiać o Twoje zdrowie.
- Podoba Ci się to miejsce, więc powinnaś zobaczyć więcej skoro masz na to szanse. Zawsze lubiłem Cię rozpieszczać. Na przykład takie ... miejsce egzekucji. - odchrząknął, na co siedzący przy stoliku obok młody mężczyzna odwrócił speszony wzrok. - Wiesz że parę wieków temu skracano o głowy tych, którzy odważyli się spojrzeć na księżniczkę?
- Tato. - syknęłam ostrzegawczo.
- Jestem aż taki straszny? - rozbawiony uniósł brew ku górze.
- Po Twoim ostatnim wywiadzie dla Radia MARCA zrobiło się dość głośno. Pan Perez pozwala Ci publicznie krytykować postawę piłkarzy?
- To był pokaz obiektywizmu. - zaznaczył. - Powiedziałem głośno to, o czym wszyscy myślą. Ja na pewno nie będę głaskał Walijczyka po głowie za brak profesjonalizmu z jego strony. A Florentino, cóż ... - dopił swoją kawę. - Niechętnie zgodziłem się na Twój udział w transferze Mbappé, o czym on doskonale wie. Lepiej żeby więcej mojej cierpliwości nie wystawiał na próbę. - skinął na kelnera.
- Tato, czy moja obecność tutaj ma coś wspólnego z powodzeniem transferu Jovica? - spytałam niepewnie. Podświadomie byłam pewna iż ojciec nigdy by się na takie coś nie zgodził, jednak słowa Francuza zasiały we mnie ziarenko niepewności.
- W jakim sensie? - zmarszczył czoło.
- Do Kyliana też się miałam pouśmiechać.
- Po moim trupie! Gdyby Florentino coś takiego zasugerował to sam nie miałby się czym uśmiechać. - syknął. - On nawet nie wie o Twojej obecności tutaj. Po prostu chciałem spędzić z Tobą trochę czasu i pokazać jak pracuję. Dina, skąd Ci coś takiego do głowy przyszło?
- No bo Kylian ... - wypaliłam zamiast pomyśleć. Moje policzki momentalnie pokryły się kompromitującą czerwienią.
- Czyżby pan gwiazdor był zazdrosny? - zironizował.
- Tato! Wcale nie jest gwiazdorem. - oburzyłam się. - I nie jest zazdrosny. - zaznaczyłam, choć tak do końca pewności co do tego nie miałam. - Po prostu wyczuł iż zostałam przed nim postawiona niczym przynęta. Nie chciał, aby tak mnie traktowano. - dodałam zbierając swoje rzeczy.
- Szlachetne jak na młokosa, który flirtował z Tobą na moich oczach. - mruknął pod nosem. Pokręciłam z politowaniem głową. Ojciec uregulował rachunek, po czym wyciągnął ku mnie swoje ramię. Równym krokiem ruszyliśmy przez Stare Miasto. - Każdy młody piłkarz, którego nazwisko z dnia na dzień robi się znane, jest gwiazdorem. Ja również nim byłem i sprawiało mi to przyjemność. Fakt, Kylian to nie Neymar, ale samo zainteresowanie jego osobą zapewne podbudowuje jego ego. Taka jest ludzka natura. Wykorzystał to, aby z Tobą współpracować.
- To prawda. - westchnęłam.
- Ja również wykorzystywałem swoją pozycję.
- Czyli mówisz z doświadczenia?
- Oczywiście. - w jego oczach pojawił się błysk cwaniactwa. - Nie podoba mi się ta cała sytuacja. Powinien przejść do Madrytu bez całej tej szopki. To samo tyczy się zaimponowania Twojej osobie. Chociaż z drugiej strony ... - kąciki jego uniósł uniosły się lekko. - Udowodniłaś że jesteś twardą sztuką. Jak Twoja matka. Bóg jeden wie, co musiałem przejść, aby zwróciła na mnie swoją uwagę. Kompletnie nie ruszało ją to kim byłem.
- Nigdy mi tego nie mówiliście. - zauważyłam zaskoczona.
- Pozwoliła mi uniknąć kompromitacji w Twoich oczach.
- Z perspektywy czasu uważasz, że było warto?
- A z kim bym teraz spacerował przez to miasto? - objął mnie ramieniem. - Kochałem Twoją matkę. Po dziś dzień mam do niej ogromny szacunek i cieszę się, że odnalazła spokój ducha. Ja nie potrafiłem jej pomóc. - umilkł na chwilę spoglądając przed siebie nieobecnym wzrokiem. - Wiem, że bardzo przeżyłaś nasz rozwód i po dziś dzień odczuwasz jego skutki. Jako rodzice daliśmy Ci okropny przykład. Nie udźwignęliśmy ciężaru jaki spadł na naszą rodzinę. Pamiętaj jednak, że nie żałuję żadnej chwili spędzonej z Twoją matką.
- Jednak miłość wygasła. - westchnęłam.
- A może to my ją ugasiliśmy? Nie lepiej wyciągnąć z naszego przykładu wnioski, zamiast uciekać jak tchórz, którym przecież nie jesteś? - uniósł brew ku górze. Uchyliłam usta, jednak nie wydobył się z nich żaden dźwięk. - W życiu trzeba ryzykować. Spójrz na mnie! Za stanie pod oknem Twojej matki i recytowanie jej okropnego wiersza własnego wykonana dostałem od niebios cudowny dar. Mam Ciebie.
- A Andrea? - szepnęłam. Ojciec westchnął ciężko, po czym usiadł na pobliskiej ławce. - Dlaczego nigdy o nim nie mówimy? Dlaczego nigdy nie mówiliśmy? - podkreśliłam.
- Bo to ciężki dla nas temat. Tyle wycierpiał przez swoje krótkie życie, a my nie potrafiliśmy mu pomóc. Oddałbym wszystkie swoje pieniądze i trofea za jego zdrowie. - spuścił wzrok na swoje dłonie, którymi zaczął się nerwowo bawić. Usiadłam obok kładąc głowę na jego ramieniu. - Gdy odszedł, miałem wrażenie że moje życie się skończyło. Ale wtedy spojrzałem na Ciebie, moją małą księżniczkę. Andrea uwielbiał gdy mu czytałaś albo paplałaś o tym, co robiłaś w szkole. - uśmiechnął się smutno. - Kochał Twój głos. Uspokajał go. Nie bez powodu potrafił wymówić tylko jedno słowo.
- Dina. - szepnęłam czując napływające łzy.
- Byłaś promyczkiem w jego pięcioletnim życiu. Chciałby, abyś była szczęśliwa. On nie miał na to szansy, ale Ty masz. Masz w sobie dużo miłości, z czego nawet nie zdajesz sobie sprawy.
Biorąc pod uwagę fakt, że serbski i chorwacki są językami niezwykle do siebie podobnymi, a w zasadzie można by rzec, że jest to jeden język, można łatwo wysunąć wniosek iż nasza rozmowa z Luką Joviciem okazała się być o wiele przyjemniejsza. Języka ojczystego, o ile tak go mogę nazwać skoro każde z moich rodziców było innej narodowości, używałam jedynie w ich towarzystwie oraz przy okazji moich wizyt w Chorwacji. Zagrzeb był zdecydowanie moim ulubionym miejscem na ziemi. Słysząc więc charakterystyczny wydźwięk bałkańskich słów poczułam ogromną sympatię do Serba oraz jego partnerki, która towarzyszyła mu w tym spotkaniu. Sofija była piękną kobietą z długimi zgrabnymi nogami. Jedną z popularnych modelek na Bałkanach. Przy niej wypadałam marnie co w sumie mnie rozbawiło biorąc pod uwagę zyimaginowaną zazdrość Kyliana.
- Jak wygląda życie w Madrycie? - zagadnęła gdy mój ojciec przedstawiał Luce teoretyczne aspekty jego transferu. - To prawda, że to całodobowa zabawa?
- Mówią że to jedno z miast które nie zasypia, ale jest w tym ogromna przesada. Hiszpanie są bardzo towarzyscy i uwielbiają spędzać czas w barach oraz restauracjach. To optymiści, ale bardziej powściągliwi niż latynosi z Ameryki Południowej. Przynajmniej jeśli chodzi o mężczyzn. Madryt może i nie jest miastem, które może pochwalić się morzem, ale można zakochać się w nim od pierwszego wejrzenia. Każdy obcokrajowiec, który zaczyna grać dla Realu Madryt jest zachwycony stolicą Hiszpanii. Pogodą, jedzeniem, ludźmi ... - mój wywód przerwał dźwięk telefonu. Przeprosiłam Sofiję i bez spoglądania na wyświetlacz po prostu odrzuciłam połączenie. - Jest tyle miejsc do odwiedzenia, tych popularnych i mniej popularnych, które również mają swój urok, o ile nie większy. Po za tym, niedaleko Madrytu znajdują się piękne miasta, które wprost trzeba zobaczyć. Toledo, Segovia ... - znów odezwał się mój telefon. - Przepraszam. - westchnęłam zerkając kto się do mnie dobija. Zmarszczyłam brwi dostrzegając numer Kyliana.
- Odbierz. - Sofija posłała mi zachęcający uśmiech.
- To nic ważnego. - odłożyłam telefon. Skłamałabym mówiąc iż nie jestem ciekawa tego, co Francuz miał mi do powiedzenia, jednak zawsze trzymałam się dość ważnej zasady. Będąc w towarzystwie nie dotykałam telefonu.
- Pomogłabyś nam w znalezieniu odpowiedniego domu?
- Jak najbardziej. - mój telefon zawibrował raz ... drugi ... trzeci ... pozostała trójka jak na komendę zerknęła na urządzenie. Wiadomość po wiadomości zaczęła zasypywać moją skrzynkę odbiorczą. Poczułam na sobie ponaglające spojrzenie ojca. Z irytacją chwyciłam moją własność.
"Odbierz"
"To ważne"
"Wiem, że jesteś na spotkaniu"
"Ale przypominam Ci, że jeszcze dla mnie pracujesz"
"Potrzebuję Twojej rady w tym momencie"
"I nawet nie sądź, że Cię zwolnię"
"Obowiązuję Cię kontrakt"
- Przepraszam na chwilę. - mruknęłam wstając. Oddaliłam się od towarzystwa, siadając przy fontannie. Zirytowana do granic możliwości wybrałam numer Kyliana. Odebrał po pierwszym sygnale. - Nie podpisywałam żadnego kontraktu. - syknęłam.
- Wiem, jak Cię wkurzyć. - wyczułam że się szczerzy.
- Co się stało?
- Chciałem Cię przeprosić.
- Teraz? - prychnęłam.
- Ważne, że chcę to zrobić, prawda?
- Akurat podczas mojej rozmowy z Luką Joviciem? - zagryzłam wargi czując wpływający na nie uśmiech. - Nie musisz mnie przepraszać, tak samo jak nie musisz mnie odrywać od rozmowy z Serbem. Zachowujesz się jak zazdrośnik, wiesz?
- Może trochę.
- Głupek. - zaśmiałam się. - Rozmawiałam z ojcem i sama insynuacja na temat Twoich podejrzeń go zirytowała. Po za tym, przy boku Luki jest kobieta, która spycha moją osobę w cień. - zerknęłam na Sofiję.
- To akurat niemożliwe.
- Możliwe. - poczułam rumieńce na policzkach. - A on kompletnie nie jest w moim typie. Może i jest przystojny i ma świetny styl, ale jest zbyt poważny. Co najmniej jakby kija od miotły połknął. A gdy się uśmiecha, robi to minimalnie, jakby obawiał się że ktoś zauważy jakąkolwiek zmarszczkę na jego twarzy. - przed moimi oczami błyskawicznie stanął szeroki i pełen radości uśmiech Kyliana. - Dyskusja z nim jest bardzo uprzejma, ale miałabym obawy, aby do niego pysknąć.
- To ma akurat dobre strony.
- Masz problem z moimi docinkami?
- Radzę sobie z nimi idealnie diablico. Jak wyglądałby w butach z diamencikami? - zapytał niespodziewanie, doprowadzając mnie do parsknięcia śmiechem. - Tęskniłem za naszymi rozmowami.
- Ja również - przyznałam.
- Koniec z niezręcznością?
- Koniec. Po prostu ... bo ja ...
- Wiem Di. - westchnął. - Po prostu się przestraszyłaś. Rozumiem. Wymogłem na Tobie coś niemożliwego. Zagalopowałem się, ale nie chcę Cię tracić. Chcę dla Ciebie jak najlepiej, wiesz o tym, prawda?
- Problem w tym, że ja już sama nie wiem ...
- Ky! - usłyszałam znajomy głos jakby w oddali. Moja dłoń na telefonie momentalnie się zacisnęła, a irytujące uczucie owładnęło ciało. - Już jesteśmy! Jesteś gotowy?
- Umm masz gości. - zagryzłam dolną wargę.
- To Ney i Rafaela. - westchnął. - Julian Draxler urządza małe przyjęcie i mnie na nie ciągną.
- Miłej zabawy.
- Ney pytał kiedy będziesz w Paryżu. Wiem, że nie darzysz go sympatią, ale chciałby zjeść z nami obiad. Oczywiście zrozumiem jeśli odmówisz. Ironia losu jest taka, że on jest Tobą zachwycony i chciałby bliżej poznać. Jako zwykły znajomy oczywiście. - podkreślił dziwnym tonem głosu, który mnie rozbawił.
- Rafala również będzie? - nawet nie kryłam swej niechęci.
- Di, Rafaela to tylko koleżanka.
- To Twoje życie.
- Oczywiście. - parsknął pod nosem.
- Głupek!
- Diablica!
- Gwiazdor z wybujałym ego!
- Tleniona blondynka!
- Przesadziłeś!
Po skończonej rozmowie usiadłam obok ojca, który zmierzył mnie uważnym spojrzeniem. Wzruszyłam ramionami na to "nieme" pytanie, po czym upiłam łyk wystygłej już kawy. Skrzywiłam się nieznacznie.
- Aż tak bardzo nastawiony jest na ten transfer, że zakłóca rozmowy z innym napastnikiem? - zmierzyłam ojca ostrym wzrokiem, gdy wyszeptał te słowa w języku hiszpańskim. - Jeśli taka jest jego wola, mogę prosto z Niemiec udać się z papierami do Paryża. - rozbawiony puścił mi oczko.
- Tato. - syknęłam ostrzegawczo.
- Ach tak. - westchnął. - To nie mojej wizyty oczekuje.
Wesołych Świąt kochane :)
- W jakim sensie? - zmarszczył czoło.
- Do Kyliana też się miałam pouśmiechać.
- Po moim trupie! Gdyby Florentino coś takiego zasugerował to sam nie miałby się czym uśmiechać. - syknął. - On nawet nie wie o Twojej obecności tutaj. Po prostu chciałem spędzić z Tobą trochę czasu i pokazać jak pracuję. Dina, skąd Ci coś takiego do głowy przyszło?
- No bo Kylian ... - wypaliłam zamiast pomyśleć. Moje policzki momentalnie pokryły się kompromitującą czerwienią.
- Czyżby pan gwiazdor był zazdrosny? - zironizował.
- Tato! Wcale nie jest gwiazdorem. - oburzyłam się. - I nie jest zazdrosny. - zaznaczyłam, choć tak do końca pewności co do tego nie miałam. - Po prostu wyczuł iż zostałam przed nim postawiona niczym przynęta. Nie chciał, aby tak mnie traktowano. - dodałam zbierając swoje rzeczy.
- Szlachetne jak na młokosa, który flirtował z Tobą na moich oczach. - mruknął pod nosem. Pokręciłam z politowaniem głową. Ojciec uregulował rachunek, po czym wyciągnął ku mnie swoje ramię. Równym krokiem ruszyliśmy przez Stare Miasto. - Każdy młody piłkarz, którego nazwisko z dnia na dzień robi się znane, jest gwiazdorem. Ja również nim byłem i sprawiało mi to przyjemność. Fakt, Kylian to nie Neymar, ale samo zainteresowanie jego osobą zapewne podbudowuje jego ego. Taka jest ludzka natura. Wykorzystał to, aby z Tobą współpracować.
- To prawda. - westchnęłam.
- Ja również wykorzystywałem swoją pozycję.
- Czyli mówisz z doświadczenia?
- Oczywiście. - w jego oczach pojawił się błysk cwaniactwa. - Nie podoba mi się ta cała sytuacja. Powinien przejść do Madrytu bez całej tej szopki. To samo tyczy się zaimponowania Twojej osobie. Chociaż z drugiej strony ... - kąciki jego uniósł uniosły się lekko. - Udowodniłaś że jesteś twardą sztuką. Jak Twoja matka. Bóg jeden wie, co musiałem przejść, aby zwróciła na mnie swoją uwagę. Kompletnie nie ruszało ją to kim byłem.
- Nigdy mi tego nie mówiliście. - zauważyłam zaskoczona.
- Pozwoliła mi uniknąć kompromitacji w Twoich oczach.
- Z perspektywy czasu uważasz, że było warto?
- A z kim bym teraz spacerował przez to miasto? - objął mnie ramieniem. - Kochałem Twoją matkę. Po dziś dzień mam do niej ogromny szacunek i cieszę się, że odnalazła spokój ducha. Ja nie potrafiłem jej pomóc. - umilkł na chwilę spoglądając przed siebie nieobecnym wzrokiem. - Wiem, że bardzo przeżyłaś nasz rozwód i po dziś dzień odczuwasz jego skutki. Jako rodzice daliśmy Ci okropny przykład. Nie udźwignęliśmy ciężaru jaki spadł na naszą rodzinę. Pamiętaj jednak, że nie żałuję żadnej chwili spędzonej z Twoją matką.
- Jednak miłość wygasła. - westchnęłam.
- A może to my ją ugasiliśmy? Nie lepiej wyciągnąć z naszego przykładu wnioski, zamiast uciekać jak tchórz, którym przecież nie jesteś? - uniósł brew ku górze. Uchyliłam usta, jednak nie wydobył się z nich żaden dźwięk. - W życiu trzeba ryzykować. Spójrz na mnie! Za stanie pod oknem Twojej matki i recytowanie jej okropnego wiersza własnego wykonana dostałem od niebios cudowny dar. Mam Ciebie.
- A Andrea? - szepnęłam. Ojciec westchnął ciężko, po czym usiadł na pobliskiej ławce. - Dlaczego nigdy o nim nie mówimy? Dlaczego nigdy nie mówiliśmy? - podkreśliłam.
- Bo to ciężki dla nas temat. Tyle wycierpiał przez swoje krótkie życie, a my nie potrafiliśmy mu pomóc. Oddałbym wszystkie swoje pieniądze i trofea za jego zdrowie. - spuścił wzrok na swoje dłonie, którymi zaczął się nerwowo bawić. Usiadłam obok kładąc głowę na jego ramieniu. - Gdy odszedł, miałem wrażenie że moje życie się skończyło. Ale wtedy spojrzałem na Ciebie, moją małą księżniczkę. Andrea uwielbiał gdy mu czytałaś albo paplałaś o tym, co robiłaś w szkole. - uśmiechnął się smutno. - Kochał Twój głos. Uspokajał go. Nie bez powodu potrafił wymówić tylko jedno słowo.
- Dina. - szepnęłam czując napływające łzy.
- Byłaś promyczkiem w jego pięcioletnim życiu. Chciałby, abyś była szczęśliwa. On nie miał na to szansy, ale Ty masz. Masz w sobie dużo miłości, z czego nawet nie zdajesz sobie sprawy.
*
Biorąc pod uwagę fakt, że serbski i chorwacki są językami niezwykle do siebie podobnymi, a w zasadzie można by rzec, że jest to jeden język, można łatwo wysunąć wniosek iż nasza rozmowa z Luką Joviciem okazała się być o wiele przyjemniejsza. Języka ojczystego, o ile tak go mogę nazwać skoro każde z moich rodziców było innej narodowości, używałam jedynie w ich towarzystwie oraz przy okazji moich wizyt w Chorwacji. Zagrzeb był zdecydowanie moim ulubionym miejscem na ziemi. Słysząc więc charakterystyczny wydźwięk bałkańskich słów poczułam ogromną sympatię do Serba oraz jego partnerki, która towarzyszyła mu w tym spotkaniu. Sofija była piękną kobietą z długimi zgrabnymi nogami. Jedną z popularnych modelek na Bałkanach. Przy niej wypadałam marnie co w sumie mnie rozbawiło biorąc pod uwagę zyimaginowaną zazdrość Kyliana.
- Jak wygląda życie w Madrycie? - zagadnęła gdy mój ojciec przedstawiał Luce teoretyczne aspekty jego transferu. - To prawda, że to całodobowa zabawa?
- Mówią że to jedno z miast które nie zasypia, ale jest w tym ogromna przesada. Hiszpanie są bardzo towarzyscy i uwielbiają spędzać czas w barach oraz restauracjach. To optymiści, ale bardziej powściągliwi niż latynosi z Ameryki Południowej. Przynajmniej jeśli chodzi o mężczyzn. Madryt może i nie jest miastem, które może pochwalić się morzem, ale można zakochać się w nim od pierwszego wejrzenia. Każdy obcokrajowiec, który zaczyna grać dla Realu Madryt jest zachwycony stolicą Hiszpanii. Pogodą, jedzeniem, ludźmi ... - mój wywód przerwał dźwięk telefonu. Przeprosiłam Sofiję i bez spoglądania na wyświetlacz po prostu odrzuciłam połączenie. - Jest tyle miejsc do odwiedzenia, tych popularnych i mniej popularnych, które również mają swój urok, o ile nie większy. Po za tym, niedaleko Madrytu znajdują się piękne miasta, które wprost trzeba zobaczyć. Toledo, Segovia ... - znów odezwał się mój telefon. - Przepraszam. - westchnęłam zerkając kto się do mnie dobija. Zmarszczyłam brwi dostrzegając numer Kyliana.
- Odbierz. - Sofija posłała mi zachęcający uśmiech.
- To nic ważnego. - odłożyłam telefon. Skłamałabym mówiąc iż nie jestem ciekawa tego, co Francuz miał mi do powiedzenia, jednak zawsze trzymałam się dość ważnej zasady. Będąc w towarzystwie nie dotykałam telefonu.
- Pomogłabyś nam w znalezieniu odpowiedniego domu?
- Jak najbardziej. - mój telefon zawibrował raz ... drugi ... trzeci ... pozostała trójka jak na komendę zerknęła na urządzenie. Wiadomość po wiadomości zaczęła zasypywać moją skrzynkę odbiorczą. Poczułam na sobie ponaglające spojrzenie ojca. Z irytacją chwyciłam moją własność.
"Odbierz"
"To ważne"
"Wiem, że jesteś na spotkaniu"
"Ale przypominam Ci, że jeszcze dla mnie pracujesz"
"Potrzebuję Twojej rady w tym momencie"
"I nawet nie sądź, że Cię zwolnię"
"Obowiązuję Cię kontrakt"
- Przepraszam na chwilę. - mruknęłam wstając. Oddaliłam się od towarzystwa, siadając przy fontannie. Zirytowana do granic możliwości wybrałam numer Kyliana. Odebrał po pierwszym sygnale. - Nie podpisywałam żadnego kontraktu. - syknęłam.
- Wiem, jak Cię wkurzyć. - wyczułam że się szczerzy.
- Co się stało?
- Chciałem Cię przeprosić.
- Teraz? - prychnęłam.
- Ważne, że chcę to zrobić, prawda?
- Akurat podczas mojej rozmowy z Luką Joviciem? - zagryzłam wargi czując wpływający na nie uśmiech. - Nie musisz mnie przepraszać, tak samo jak nie musisz mnie odrywać od rozmowy z Serbem. Zachowujesz się jak zazdrośnik, wiesz?
- Może trochę.
- Głupek. - zaśmiałam się. - Rozmawiałam z ojcem i sama insynuacja na temat Twoich podejrzeń go zirytowała. Po za tym, przy boku Luki jest kobieta, która spycha moją osobę w cień. - zerknęłam na Sofiję.
- To akurat niemożliwe.
- Możliwe. - poczułam rumieńce na policzkach. - A on kompletnie nie jest w moim typie. Może i jest przystojny i ma świetny styl, ale jest zbyt poważny. Co najmniej jakby kija od miotły połknął. A gdy się uśmiecha, robi to minimalnie, jakby obawiał się że ktoś zauważy jakąkolwiek zmarszczkę na jego twarzy. - przed moimi oczami błyskawicznie stanął szeroki i pełen radości uśmiech Kyliana. - Dyskusja z nim jest bardzo uprzejma, ale miałabym obawy, aby do niego pysknąć.
- To ma akurat dobre strony.
- Masz problem z moimi docinkami?
- Radzę sobie z nimi idealnie diablico. Jak wyglądałby w butach z diamencikami? - zapytał niespodziewanie, doprowadzając mnie do parsknięcia śmiechem. - Tęskniłem za naszymi rozmowami.
- Ja również - przyznałam.
- Koniec z niezręcznością?
- Koniec. Po prostu ... bo ja ...
- Wiem Di. - westchnął. - Po prostu się przestraszyłaś. Rozumiem. Wymogłem na Tobie coś niemożliwego. Zagalopowałem się, ale nie chcę Cię tracić. Chcę dla Ciebie jak najlepiej, wiesz o tym, prawda?
- Problem w tym, że ja już sama nie wiem ...
- Ky! - usłyszałam znajomy głos jakby w oddali. Moja dłoń na telefonie momentalnie się zacisnęła, a irytujące uczucie owładnęło ciało. - Już jesteśmy! Jesteś gotowy?
- Umm masz gości. - zagryzłam dolną wargę.
- To Ney i Rafaela. - westchnął. - Julian Draxler urządza małe przyjęcie i mnie na nie ciągną.
- Miłej zabawy.
- Ney pytał kiedy będziesz w Paryżu. Wiem, że nie darzysz go sympatią, ale chciałby zjeść z nami obiad. Oczywiście zrozumiem jeśli odmówisz. Ironia losu jest taka, że on jest Tobą zachwycony i chciałby bliżej poznać. Jako zwykły znajomy oczywiście. - podkreślił dziwnym tonem głosu, który mnie rozbawił.
- Rafala również będzie? - nawet nie kryłam swej niechęci.
- Di, Rafaela to tylko koleżanka.
- To Twoje życie.
- Oczywiście. - parsknął pod nosem.
- Głupek!
- Diablica!
- Gwiazdor z wybujałym ego!
- Tleniona blondynka!
- Przesadziłeś!
Po skończonej rozmowie usiadłam obok ojca, który zmierzył mnie uważnym spojrzeniem. Wzruszyłam ramionami na to "nieme" pytanie, po czym upiłam łyk wystygłej już kawy. Skrzywiłam się nieznacznie.
- Aż tak bardzo nastawiony jest na ten transfer, że zakłóca rozmowy z innym napastnikiem? - zmierzyłam ojca ostrym wzrokiem, gdy wyszeptał te słowa w języku hiszpańskim. - Jeśli taka jest jego wola, mogę prosto z Niemiec udać się z papierami do Paryża. - rozbawiony puścił mi oczko.
- Tato. - syknęłam ostrzegawczo.
- Ach tak. - westchnął. - To nie mojej wizyty oczekuje.
Wesołych Świąt kochane :)
Czekałam na ten rozdział 🤗
OdpowiedzUsuńFajnie, że Dina i Kylian się pogodzili, przez telefon, ale zawsze coś. Ciekawe jak to z nimi dalej będzie, bo robi się coraz goręcej 🔥
Co do Zagrzebia najlepszego miejsca na ziemi to kłóciłabym się XD byłam kilka razy, zwiedzilam cały i niestety to miasto nie zdobyło mojego serca 🙁 ale o gustach się nie dyskutuje!
Troszeczkę udało się zrozumiec pana tatę. Nawet da go się polubić, chociaż ta jego zaborczosc...może być problemem, ale ciężko mu się dziwić, jedno dziecko już stracił, to dba o to, które zostało. Źle to chyba zabrzmiało, ale taka prawda ech
Wesołych świąt również 😊
N
Zaczynam coraz bardziej lubić tatę Diny. Widać, że bardzo zależy mu na córce i nigdy nie pozwoliłby, aby stała się jej jakaś krzywda. Wspólna podróż do Frankfurtu była im bardzo potrzebna. W końcu znaleźli trochę czasu na taką zwykłą i rodzinną rozmowę oraz bez żadnych przeszkód mogli spędzić ze sobą trochę wspólnych chwil. Gołym okiem można zauważyć, że ich relacje uległy znacznemu polepszeniu. Oby ta tendencja została podtrzymana! Dinie, mimo że próbuje być niezależna na pewno przyda się wsparcie obydwojga rodziców i jakieś otuchy czy troski w trudnych momentach.
OdpowiedzUsuńCieszę się również, że pan Predgar rozwiał obawy Diny wywołane przez Kyliana i w żadnym wypadku nie jest ona żadnym pionkiem w dopinaniu transferów. Przy okazji też wspólnego czasu z tatą i szczerej rozmowy o jego małżeństwie z jej mamą, być może dziewczyna spojrzy na związki z trochę innej strony i przestanie się bać obdarzyć kogoś tym wspaniałym uczuciem, a przede wszystkim uwierzy, że ona istnieje naprawdę.
Niestety nie obyło się bez bardzo przykrych wspomnień dotyczących zmarłego brata Diny. To musiała być olbrzymia tragedia dla całej rodziny, której ogromnie im współczuję. Nawet nie chcę myśleć, jak wielką bezsilność musieli czuć rodzice Diny, gdy nie mogli w żaden sposób pomóc Andrei. Ona sama także musiała to wszystko bardzo przeżywać. Była przecież tak bardzo zżyta ze swoim bratem. :(
Jestem pewna, że Sofiji bardzo spodoba się w Madrycie. Dina tak wspaniale opowiadała o tym mieście, że każdy byłby podekscytowany na myśl o zamieszkaniu w nim. Niestety ktoś mocno utrudniał Dinie rozmowę... Kylian wykazał się tak dużo upartością, że po prostu musiała odebrać od niego telefon. Można mu jednak wybaczyć. W końcu miał ważny powód, a że wybrał sobie akurat ten moment, to już całkiem inna historia. :D Na całe szczęście Kylian zdecydował się przeprosić Dinę i zakończyć ten ich bezsensowny konflikt. W zamian za to otrzymał zapewnienia, że Luka jest zajęty, a przede wszystkim zupełnie nie w typie Diny...także może trochę opanować na razie swoją zazdrość.
Uwielbiam ich rozmowy i to przekomarzenie się. Są przy tym niezwykle uroczy i przezabawni. I niech w końcu przestaną próbować udawać, że nic do siebie nie czują. Przecież na kilometr widać, że są w sobie zakochani po uszy. Wspólna kolacja z Neymarem i jego siostra, to było by coś! Już widzę te wszystkie w założeniu niewienne, a jednocześnie uszczypliwe komentarze Diny.
Ten rozdział i tak wygrał jednak tata Diny i jego ustanie słowa dotyczące potencjalnego transferu Kyliana. Hahaha
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. :)
po woli poznajemy przeszłość Diny i fajnie, że mimo rozwodu dogaduję się z ojcem, który jak widać nie miał nic złego na mysli zabierając ją na wycieczkę do Niemiec, tylko chciał po prostu spędzić czas z jedyną córką... choć jego docinki na koniec były genialne, w sumie to by mógł ją podrzucić do Paryża tak, by Dina pokazała gdzie raki zimują i gdzie jest miejsce Rafaeli. A kto wie, może wtedy by jednak zaiskrzyło między głównymi bohaterami jeszcze bardziej?
OdpowiedzUsuńCzy tylko ja tak mam, że czytając Twoje rozdziały, uśmiecham się głupkowato? Naprawdę, po prostu uwielbiam Dinę i uwielbiam Kyliana, a w duecie są rozkoszni i rozbrajający. Jak dwa, rozrabiające kociaki, które z jednej strony się biją, a z drugie czyszczą nawzajem futerko.
OdpowiedzUsuńDobra, chyba trochę przesadziłam. W każdym razie, przyznam, że z niecierpliwością czekałam na kolejną część. Napięcie pomiędzy Diną i Kylianem było wyjątkowo nieznośnie. Jakby ktoś postawił między nimi szklaną ścianę. Nieznośne i wyjątkowo wkurzające.
Przyznam, że jak na początku niespecjalnie lubiłam ojca Diny, to teraz go uwielbiam. jest naprawdę genialnym, inteligentnym człowiekiem, który przede wszystkim kocha swoją jedyną córką. I zrobiłby dla niej wszystko. Myślę, że jego słowa dużo dały Dinie do myślenia. Może dzięki temu przestanie postrzegać miłość jako zło i coś totalnie nie możliwego. Owszem, rozwody się zdarzają, ale zdarzają się też małżeństwa do grobu. Czasami związek nie potrafi sobie poradzić z pewnymi trudnościami, a niewątpliwie śmierć Andrea taką trudnością, a raczej koszmarem była. Nawet nie chcę sobie wyobrażać przez co musieli przejść rodzice Diny.
Zupełnie z innej beczki, to Sofia wydaje się być bardzo sympatyczna. Mam nadzieję, że ona i Luka zamieszkają w Madrycie. Miasto na pewno bardzo im się spodoba, a Dina i Sofia będą mogły zostać przyjaciółkami. W końcu przyjaciół nigdy za wiele.
Kylian totalnie rozwalił system tym telefonem xd Już się bałam, że naprawdę stało się coś poważnego, kolejna modowa klęska czy coś w tym stylu.
Choć niewątpliwie pogodzenie się było ważne. Strasznie się cieszę, że między Diną i piłkarze już będzie w miarę normalnie. Brakowało mi tych ich sprzeczek. Wiadomo, że jakaś drobna nerwowość pozostanie. Ale mam nadzieję że Dina da miłości szansę i ona i Kylian będą jeszcze szczęśliwi.
To co, to teraz z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i już zacieram ręce.
Pozdrawiam
Violin
Taka wyprawa z ojcem do Frankfurtu chyba była Dinie potrzebna :) Pan Predrag dał się poznać od innej strony, takiej bardziej otwartej i ojcowskiej ^^ Gołym okiem widać, że szczęście Diny jest dla niego najważniejsze i że jej dobro stawia na pierwszym miejscu. Chce ją chronić i za żadne skarby świata nie pozwoliłby jej nikomu skrzywdzić. Głupi też nie jest i potrafi dodać dwa do dwóch odnośnie Kyliana ^^ Czuć, że ich relacja się poprawiła, już nie jest taka "sztywna", tylko bardziej otwarta, co bardzo dobrze rokuje na przyszłość :) Pan Predrag nie mógł się oprzeć pokusie i zrobił córce zdjęcie z zaskoczenia, ale co się dziwić, skoro Dina jest taka fotogeniczna ^^ Całe szczęście, że tata Diny rozwiał jej wszystkie obawy odnośnie bycia pionkiem. Rozumiem ją, że mogła takowe poczuć, ale najważniejsze, że sprawa została wyjaśniona. Dina sama zapracowała na swoją pozycję i dlatego jest tam, gdzie jest ^^ Przy okazji pan Predrag wyjawił córce szczegóły jego związku z jej mamą i rzucił parę nowy faktów :) Może ta szczerość z jego strony pomoże Dinie inaczej spojrzeć na miłość oraz na związki? Kto wie! Ale myślę, że taka lekka rozmowa była im potrzebna.
OdpowiedzUsuńNawet nie chcę sobie wyobrażać, jaki koszmar przeżyła cała rodzina, gdy mały Andrea zmarł. Dla rodziców musiał to być cios, dla Diny zresztą również, w końcu musiała pożegnać swojego braciszka :( Ból po stracie tak ważnej osoby jest ogromny i ludzie różnie reagują, gdy dzieje się taka tragedia. Jednak jakoś dali radę, podnieśli się, a Andrea wciąż jest w ich pamięci. Nawet jeśli zbyt często się o nim nie wspomina, bo to nadal trudne...
Dina odnalazła z Luką wspólny język, i to dosłownie hihihi :D Serb wywarł na niej pozytywne wrażenie, więc śmiało może zmieniać barwy hihi :D Poznała również jego partnerkę, która była zaciekawiona życiem w Madrycie. Jestem przekonana, że jeśli dojdzie to przeprowadzki to będzie zachwycona :)
Kylian... Też sobie moment wybrał! I chce wmówić, że to nie było celowe? Dobre sobie! :D Skubany dzwonił aż do skutku haha, Dina w końcu się nad nim zlitowała i odebrała telefon ^^ I dobrze zrobiła, bo Kylian chciał przeprosić :) Ich wcześniejsza rozmowa nie była zbyt przyjemna i ciążyła im obojgu, dlatego kamień spadł mi z serca, że doszli do porozumienia! Brakowało mi ich przekomarzanek ;3 Oczywiście, że Kylian jest zazdrosny, niech mi nawet nie wmawia, że jest inaczej ^^ I absolutnie się z nim zgadzam, że Sofija nie spycha osoby Diny w cień! Ale dobrze, od razu dostał zapewnienie, że Luka jest zajęty i kompletnie nie w typie Diny... Na pewno poczuł olbrzymią ulgę, kiedy dostał takie zapewnienie ^^ Doszli do porozumienia, więc mam nadzieję, że wspólna kolacja z Neymarem i jego siostrą tego nie zepsuje... Bo Di też jest zazdrosna i na pewno nie odmówi sobie uszczypliwych komentarzy. Już zacieram ręce! ^^
Pan Predrag swoim końcowym tekstem wygrał rozdział! Wyczuł pismo nosem <3
Buziaki :* :* :*